I tak...
wtorek, lipca 23, 2019
I tak w poniedziałkowy wieczór drugiej połowy lipca przed salą gimnastyczną w Biforco ruszyły próby i przygotowania do zbliżającej się wielkimi krokami Graticoli d'Oro. Rozdzielono konkurencje oraz wytypowano ewentualnych kandydatów, którzy teraz będą testować swoje możliwości. Siedzieliśmy znów do późnego wieczora i patrzyliśmy jak dzieciaki skaczą, biegają, czołgają się czy spacerują z koszykiem na głowie.
Kolejny raz uderzyło mnie to poczucie wspólnoty. Dzieci, młodzież, dorośli - każdy ma swoje sprawy, obowiązki, każdego życie zajmuje czymś innym, a jednak w te lipcowe wieczory, kiedy już powoli zapada zmierzch, niemal wszyscy znajdują czas, by wspólnie przygotować się do turnieju. Wyświechtany książkowo filmowy slogan - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - zdaje się znów nabierać głębszego znaczenia.
W tym miejscu w imieniu całego Biforco proszę Was oczywiście o kciuki. Wprawdzie wygrać trzeci raz z rzędu byłoby pewnie lekką przesadą, ale z drugiej strony - dlaczego nie?!
Tak czy inaczej: Niech znów wygra najlepszy!
W poniedziałkowy lipcowy poniedziałek do Biforco dotarła też J. i jak zaczęłam się tak głębiej zastanawiać, to doszłam do wniosku, że J. jest zdaje się jedną z tych osób, dla której nie ma roku, bez choćby krótkiego pobytu w Domu z Kamienia. Żartuję, że stała się biforkową recydywistką, a dla nas kimś więcej niż tylko turystką. Dlatego też sama pod osłoną nocy rozgościła się na dobrze znanych jej już "salonach". Przywitamy się, kiedy wstanie, a kiedy pora zrobi się odpowiednia znów napijemy się razem wina.
I tak po lipcowym poniedziałku nastał przedostatni w tym roku lipcowy wtorek. Na stole w Kuchni Kamiennego Domu stoją dwa słoiczki z konfiturami ze śliwek, dwa z brzoskwiń i sześć z moreli. Z każdej szuflady dochodzi zapach lawendy, którą wczoraj popakowałam w pończoszkowe woreczki, a ostatnia już porcja kaparów leży w soli i czeka na marynatę. Zapowiada się kolejny upalny dzień. Pod oknami przemykają grzybiarze na swoich terenowych motorach. Prawdziwków też już mam kilka ususzonych - ot niezbędne minimum na święta, ale liczę na więcej. Mnie samej czasu brak, żeby złapać za koszyk. Mój czas wolny zaczyna się po obiedzie, ale weź tu człowieku w środku dnia w 40 stopniach załóż buciory i ganiaj po górach!
I tak w lipcowy, wtorkowy poranek mówię Wam BUONGIORNO, a sama uciekam, bo znów słyszę tik tak tik tak tik tak...
I TAK to po włosku E COSÌ (wym. e kozi)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze