Burza nad burzami i nieprzewidywalność włoskich kolei
czwartek, lipca 04, 2019
Najpierw jedna deszczowa chmura nadciągnęła zaraz po obiedzie. Lunęło jak z cebra, a potem tak jak nagle zaczęło, tak też nagle się urwało i dolinę ogarnął tropikalny upał. Zamiast się po deszczu ochłodzić, zrobiło się jeszcze bardziej gorąco. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale nawet ja musiałam przyznać, że temperatura i wilgotność łudząco przypominały tę, jaka zazwyczaj panuje w saunie.
Samolot z Gośćmi na pokładzie wylądował w Bolonii z lekkim opóźnieniem, ale początkowo nie zdawało się to stanowić żadnego problemu. Niestety, jak się szybko okazało, opóźnienie lotu było niczym w porównaniu do opóźnień wszystkich pociągów. Na stacji w Bolonii zapanował chaos.
Wisząc na telefonie z A., rozmawiając od czasu do czasu z personelem kolei próbowałam zdalnie opanować kryzys i pomóc Gościom dotrzeć do Domu z Kamienia... Tymczasem nad Biforco od strony Monte Lavane zaczęły nadciągać groźne chmury. Było jasne, że popołudniowy deszcz stanowił jedynie preludium do prawdziwej burzy. Niebo zaczęło prezentować niezwykły spektakl...
- Chodźcie lepiej popatrzeć co się dzieje na niebie, zamiast siedzieć przy komputerze.
Chłopcy zaraz zjawili się w progu.
- Patrz! Tam jest krasnal, a tam smok... - Tomek w sinej masie rozpoznawał koleje kształty. Chmury gnały tak szybko, że obrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie.
- Mikołaś, a ty co widzisz?
- Widzę wielką czarną chmurę, z której nie pada deszcz.
Deszcz zaczął jednak padać. Pierwsze kap kap spadło na rozgrzany asfalt, dokładnie w momencie, kiedy do Biforco dotarła pierwsza taksówka. Następna pojawiła się chwilę potem. Tak to koleje państwowe, które nawaliły na całej linii pozbawiając moich Gości możliwości złapania ostatniego pociągu, zadbały o to, by jednak na miejsce dotarli cało i zdrowo. Transport z Faenzy do Biforco, czyli jakieś 38 kilometrów zafundowały Treni Italia. Myślałam, że już niewiele rzeczy jest mnie w stanie zaskoczyć, ale jednak...
Burza z piorunami i gradobiciem rozkręciła się na dobre, ale Goście byli już bezpieczni pod dachem. Patrzyłam tylko z przestrachem na moje pomidory, czy takie atrakcje w niczym im nie zaszkodzą, ale zdaje się, że wszystko przetrwało w stanie nienaruszonym. Ranek obudził się pogodnym niebem i dziś czeka nas kolejny upalny dzień.
SPÓŹNIONY to po włosku IN RITARDO (wym. in ritardo)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
6 komentarze
Enigmatyczny Mikołaś :)
OdpowiedzUsuńJa widzę jasne serce...
Pozdrowienia
Katrin
Rzeczywiscie jest serce!
Usuńojej! a ja na ostatnim zdj. widzę trzy postacie w profilu!!
OdpowiedzUsuńDominika :-)
Teraz tez je widze:)
UsuńJa tam nigdy nie zawiodlam sie, jesli chodzi o wloska kolej. Popatrz, podstawili taxi, zeby dowiezc do celu pasazerow. Brava!
OdpowiedzUsuńMalgosia Neuss
Jà chyba tez nie:) mam sporo pozytywnych doswiadczen.
Usuń