Słońce rozgościło się w dolinie różową poświatą. Mogliśmy dziś oglądać jego wschód od pierwszej minuty. I to właśnie wtedy, kiedy nastał ostatni marcowy dzień tego roku, moje starsze dziecko wyfrunęło z gniazda... Nie na stałe oczywiście, bo do dorosłości wciąż jeszcze kawalątek brakuje, ale jednak to gniazdo jakieś takie dziś puste...
Świadomość, że przez najbliższy tydzień będzie nas dzielić ponad 1000 kilometrów zawiązała mi gardło na supeł. Ukradkiem wycierałam matczyne łzy, ale jednocześnie cieszyłam się jego przygodą.
Kiedy wracaliśmy do domu świat dopiero budził się do życia. Patrzyłam na malownicze sosny wzdłuż drogi do Brisighelli, na kiełkujące młodymi listkami plantacje kiwi, na glicine oblepiające kwieciem ogrodzenia domów, na goniący razem z nami cień Rangera i znów zamyśliłam się o ostatnich latach - jak wiele zmieniło się w życiu chłopców. Mam nadzieję, że jeszcze wiele dobrego przed nimi.
Czas gna jak głupi...
Ponad roku temu zapisywałam Tomka do liceum, wymiany językowe zdawały się wtedy jeszcze odległą przyszłością, a tu już szast prast... i w salonie została tylko jedna walizka.
Mam nadzieję, że za tydzień Tomek będzie rozpromieniony opowiadał o swojej pierwszej, samodzielnej, dalekiej podróży, że za tydzień ja też będę mogła pochwalić się swoimi sukcesami. I choć teoretycznie chciałabym, żeby już była następna niedziela, to jednak... Niech ten czas choć odrobinę zwolni!
To będzie tydzień wywrócony do góry nogami, ale co będzie to będzie, a dziś jest dziś! I tak dziś zapowiada się piękna wiosenna niedziela, a my - tak jak obiecałam Mikołajowi - ruszamy na szlak. Będziemy się cieszyć właśnie tym co tu i teraz - światem dookoła i sobą nawzajem.
Mojemu dziecku cudownej podróży, a Wam udanej niedzieli!
DOBREJ PODRÓŻY to po włosku BUON VIAGGIO! (wym. buon wiadżdżio)