Mistrzyni w pewnym fachu
środa, lutego 06, 2019
Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję, za słowa pociechy, za komentarze, za wiadomości i za wyrozumiałość. Po pierwsze chyba jednak nie jestem aż takim cyborgiem jak wszyscy myślą. Po drugie łudzę się, że może takie doły i pewne przemyślenia też czemuś posłużą. Oby... Po telefonie od ważnej dla mnie osoby zupełnie się rozkleiłam, do tego zmęczenie zrobiło swoje, w nocy spałam i nie spałam łamiąc sobie głowę, podejmując postanowienia, tocząc walkę z własnymi słabościami i oporami. Niech to wszystko odbije się pozytywnym echem!
Na pewno we wtorek jedna rzecz była na plus.
Rano internet wciąż pozostawał oporny na próby przyspieszenia go i doprowadzenia do stanu używalności. Szczerze mówiąc to zbiesił się na amen. Kolejny raz musiałam odwołać lekcję i zrozpaczona wzywać F. - znajomego fachowca, bowiem Telecom wciąż obstawał przy tym, że problem jest u mnie w domu. Nie wiem ile razy w ostatnich tygodniach F. był u mnie z interwencją, nie wiem też ile razy dzwoniłam do operatora z reklamacją - tu na pewno kilka razy dziennie - bez skutku rzecz jasna.
F. Oglądał każdy kabel centymetr po centymetrze, próbował zrozumieć ich plątaninę, która tak jak wszystko w tym starym domu jest prawdziwą enigmą do rozwiązania. W końcu ocenił, że kable są w porządku i jeszcze raz spróbował podłączyć inny modem. Siedzieliśmy tak chyba godzinę i rozprawialiśmy o podłości Telecomu, kiedy nagle zadzwonił telefon. O wilku mowa...
Przedstawicielka wspomnianej wyżej firmy z radością obwieszczała mi, że mają dla mnie nowy modem, który dotrze do mnie w ciągu 24 godzin i nową ofertę cenową, która będzie dokładnie połową tego co płaciłam wcześniej. Wszyscy wytrzeszczyliśmy oczy ze zdumienia. A F. przyznał, że już się spotkał z taką praktyką - doprowadzenie klienta do szału, tak że ten wydzwaniał co chwila i w końcu uprzejma zmiana frontu z takimi oto korzyściami. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć i uwierzę pewnie dopiero jak zobaczę na własne oczy i modem i nową fakturę. Tak czy inaczej jedno musze przyznać w odniesieniu do mojego wczorajszego wpisu. W czymś jestem jednak dobra, coś naprawdę mi wychodzi... WIERCENIE DZIURY W BRZUCHU! Okazuje się że potrafię być skutecznie upierdliwa (wybaczcie wyrażenie)!
Słońce rozbłysło na lazurowym niebie z pełną, niemal wiosenną mocą, a dzieci wyszły z zabawą przed dom. Podpieram się nosem ze zmęczenia, ale w takich okolicznościach przyrody jest zawsze ciut łatwiej.
"Upierdliwiec" to po włosku ROMPISCATOLE (wym. rompiskatole)
Dobrego dnia!
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Pozdrawiam wiola więckowska😊😊
OdpowiedzUsuńPozdr
OdpowiedzUsuńKrzysztof W
I tak trzymać! Wiercić, kiedy trzeba .:) Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
OdpowiedzUsuń