Nie mogłam uwierzyć! Podeszłam bliżej i niemal nosem dotknęłam gałązek, na których rzeczywiście otwierały się pierwsze pąki. Jedna z najładniejszych marradyjskich magnolii zaczyna kwitnąć! Widziałam też pierwsze drzewko owocowe obsypane różem, kiedy schodziłam z Ellen ze szlaku i dzikie czereśnie w lesie też obudzone ze snu. Nareszcie też moje policzki, dłonie i dekolt połaskotane wiosennym słońcem zaczęły już zmieniać kolor. Jest tak pięknie, że aż trudno uwierzyć, iż to wszystko dał nam luty. W tym roku na pewno nie był maledetto! Dziś już schodzi ze sceny, więc bez obawy o zapeszenie, można go komplementować do woli. Tak, tak ... Takiego lutego w mojej biforkowej historii jeszcze nie było. Poza pierwszymi dwoma dniami, potem mieliśmy już tylko słońce i ani jednej kropli deszczu! Z tym to może akurat nie tak dobrze, bo woda potrzebna i pewnie w którymś momencie aura będzie musiała te braki nadgonić, ale najważniejsze, że zima się skończyła, że dziś lume a marzo i że od jutra marzec!
Pogodę mamy niewiarygodną. Wczoraj najbardziej spodobało mi się określenie jednego ze znajomych na fb: "A może ja zaspałem i obudziłem się w maju?"
Gdyby nie brak soczystej zieleni, z termometrami sięgającymi ponad dwadzieścia stopni naprawdę można byłoby myśleć, że jest jakieś dwa miesiące później.
A poza tym...
Tomek zmienił jednak zdanie - nie mam pojęcia, co się do tego przyczyniło - i postanowił iść na szkolny bal. Dziś musimy pomyśleć nad strojem, bo tematem przewodnim są lata pięćdziesiąte. Wszelkie podpowiedzi i inspiracje mile widziane, bo bal już jutro i czasu zostało niewiele.
Karnawał w klasie Mikołaja odbędzie się pod znakiem "sławna postać" i tak jak już wspominałam, on sam przemieni się z kolegą w Blues Brothers.
Ja nie będę się raczej nigdzie bawić, bo po moich cudownych włóczęgach, teraz utonęłam po uszy w pracy i wczoraj całym moim spacerem był wypad do marketu. Sama radość - z siatami świńskim truchtem. Ale wszystko ma swoje dobre strony - przecież właśnie wtedy odkryłam kwitnącą magnolię!
Czas już na mnie. Obowiązków aż nadto, ale wieczorem w nagrodę odrobina rozrywki w Popolano. Ognie będą się palić, wino się poleje, Rocca zaśpiewa, a w garach zabulgocze pewnie polenta.
Lutemu już dziś dziękujemy za koncertowy występ!
LATA PIĘĆDZIESIĄTE to po włosku GLI ANNI CINQUANTA (wym li anni czinkuanta)