Wczesnostyczniowe refleksje

czwartek, stycznia 03, 2019


Jeszcze przez kilka dni dzieci w Italii, a zatem też te w Kamiennym Domu cieszą się świątecznymi feriami. W sklepach, na wystawach pojawiły się Befany. Tradycji znów stanie się zadość i już w sobotni wieczór Mario przywdzieje damskie fatałaszki, by zatańczyć z najmłodszymi kółko graniaste i rozdać skarpety wypełnione łakociami. Temperatura poleciała na łeb na szyję, ale niebo każdego dnia raczy nas zimowym krystalicznym lazurem.  
Ja... 
Ja wracam już powoli do zajęć, powoli powoli rozpędzam się do normalnego rytmu i już mi żal na myśl o przyszłym tygodniu, bo tak bardzo lubię mieć dzieci w domu. Poza tym miniony czas był tak intensywny, że na odpoczynek uszczknęłam go sobie ledwo ledwo... Chciałoby się jeszcze trochę samego wolnego, bez świątecznych i noworocznych atrakcji.

W środę po lekcjach i po obiedzie ruszyłam na samotny spacer. Nie znalazłam chętnego do towarzystwa, ale też wcale smutno mi nie było, bo przynajmniej jak człowiek sam maszeruje to ma czas na sensowne poukładanie myśli w głowie. 
I tak sobie dreptałam przez kilka kilometrów w stronę Campigno, wymieniałam noworoczne życzenia z innymi drepczącymi, zachwycałam się długimi nogami mojego cienia, podziwiałam dolinę, której krajobraz znam na pamięć i myślałam o styczniu - że tak naprawdę choć zimy nie lubię, to styczeń nawet całkiem całkiem. 
Po pierwsze czuć już różnicę w długości dnia. Kiedy wracaliśmy znad morza o 17.30 było jeszcze trochę światła. Po drugie zaraz po Befanie mogę z czystym sumieniem wymieść z każdego kąta wszystkie świąteczne klamoty, które tak jak cieszą przed świętami, tak też irytują po Nowym Roku. W styczniu też intensywniej Goście zaczynają planowanie wakacji i nowy notes powoli zapełnia się notatkami. W styczniu to w ogóle jakoś tak niedaleko się wydaje do marca, do prymulek, do kwiatów san Giuseppe. I nawet jeśli znów zwali nam się na głowę jakiś Burian, to zawsze to inaczej, zawsze łatwiej przyjąć na klatę niż taki atak zimy dajmy na to w listopadzie. 


Na te ostatnie kilka dni ferii mam jeszcze nieśmiałe plany, ale co nam z nich wyjdzie, to zobaczymy. Słyszę zew gór. Słyszę tak mocno mocno, że oprzeć się trudno. 
Dobrego dnia! 

MOCNO to po włosku FORTE (wym. forte)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze