W zadumaniu, bez ołowiu na duszy
piątek, listopada 02, 2018
Dobrze, że prognozy pogody mylą się czasem też na naszą korzyść. Ostatecznie nie lało wczoraj cały dzień, tak jak zapowiadano. Na jakiś czas deszcz łaskawie ustał, więc spokojnie mogliśmy pojechać na cmentarz, przejść między grobami, zadumać się, powspominać, poprawić chryzantemy na grobie mamy Mario. Po raz kolejny urzekła mnie atmosfera tutejszego cmentarza. Atmosfera pogodna nawet w niepogodę. Małe groby gęsto obok siebie, skromne, nienapuszone. Bez ton kwiatów i dziesiątek zniczy. Bez rywalizacji, kto ładniejszy i droższy przyniesie. Patrzyłam na ludzi zbitych w grupki - rodziny, znajomi, przyjaciele. To mały cmentarz, więc mogłam dokładnie słyszeć ich rozmowy - wspominali tych, którzy odeszli lata temu i zamyślali się nad tymi, których zabrakło całkiem niedawno.
Stałam przed grobem Anny, kiedy dwa groby dalej zatrzymał się staruszek. Zerknęłam na tablicę nagrobną. Mój Boże, taki młody człowiek - pomyślałam - pewnie syn, a ten staruszek to ojciec. Mężczyzna zaczął szeptać, a szeptał na tyle głośno albo ja byłam na tyle blisko, bo to przecież mały cmentarz, że nawet jeśli nie chciałam, słowa tak czy inaczej dochodziły moich uszu. To nie była modlitwa, to była rozmowa. Ot taka zwykła najzwyklejsza. Poczułam się jak intruz i zaraz oddaliłam się pod pretekstem zerknięcia na inne groby.
Pięknie wyglądają polskie nekropolie, które o zmroku lśnią tysiącami światełek. Jednak jest w nich też coś przygnębiającego, coś co osiadało mi zawsze jak ołów na duszy i ciągnęło w dół przez cały listopad. Tu tego nie ma. Mam wrażenie - i nie raz już o tym pisałam - że w Italii nawet cmentarze są bardziej pogodne i to co ważne - przynajmniej tu w Marradi, bo może na większych cmentarzach jest inaczej - nie ma tej całej komercyjnej otoczki. Nie ma też gonitwy, rywalizacji, rewii mody. Nie chcę być niesprawiedliwa, nie że znów gloryfikuję Italię, ale tak szczerze przyznajmy w ten szczególny dzień 1 listopada na pewno nie raz każdy z nas choć raz był świadkiem "przedziwnych" cmentarnych scen i dialogów.
***
- Idziemy, bo chaos się robi - powiedział Mario.
Podreptałam za nim bez słowa aleją starych cyprysów i aż uśmiechnęłam się pod nosem na ten "chaos" w jego mniemaniu. - Chyba nigdy nie widziałeś cmentarnego chaosu - skomentowałam pod nosem, bardziej do siebie, bo Mario i tak nie zrozumiałby co mam na myśli.
Nim nastał wieczór, a deszcz dalej powstrzymywał łzy, wyciągnęłam jeszcze chłopców na krotki spacer we troje.
- Smutno ci, że nie możesz iść do swojego taty na grób.
- Smutno, ale nie dlatego, że nie mogę iść właśnie dziś. Niektórzy nie chodzą na cmentarz cały rok, a przypominają sobie o zmarłych 1 listopada. Bardziej będzie mi smutno 18-tego.
- Wtedy kiedy umarł?
- Tak. Kiedy mieszkaliśmy w Warszawie bywałam tam dosyć często, czasem nikomu nic nie mówiąc. Na rocznice, dni ojca, urodziny, imieniny, święta i bez okazji, za każdym razem kiedy potrzebowałam "porozmawiać". Smutno mi dlatego, że już od 3 lat nie byłam przy jego grobie. Choć myślę sobie, że nie ważne są lampki i kwiaty, tylko pamięć, którą mamy w sercu. A ta towarzyszy mi każdego dnia.
PRETEKST to po włosku SCUSA lub PRETESTO (wym. skuza / pretesto)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Kasiu, rewia to pikus. Teraz jest cmentarny biznes spozywczy, mozesz kupic lizaki, panska skorke, obwazanki, niczym na festynie... Niestety. Kasia praska
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog. Muszę powiedzieć że dość często tutaj zaglądam. W pięknym miejscu pani mieszka. Pozdrawiam, Justyna z Rzymu
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje:) milo mi kiedy czytelnicy zostawiaja od siebie dwa slowa.
Usuń