Poranne wywody u schyłku listopada

poniedziałek, listopada 26, 2018


Listopad zaczyna końcowe odliczanie. Na niebie przez kłęby chmur nareszcie przedziera się księżyc. 
Jest szansa, że się wypogodzi. Ostatnie dwa dni to właśnie wypisz wymaluj ... listopad. 

- Pusia, jak ja bym jeszcze pospał... 
- Oj... ja też... Królestwo za sen i wolny dzień! 
Choć zasnęłam zaraz po 20.00 i tu nawet Medyceusze nie byli w stanie utrzymać moich otwartych powiek, to kiedy o 5.00 zadzwonił budzik, byłam tak nieprzytomna, jakby jego dźwięk wyrwał mnie z najgłębszych otchłani snu...
Miałam wrażenie, że nim go w końcu wyłączyłam, zdążył już obudzić całe Biforco.
Królestwo za sen...
Królestwo za odpoczynek...
Dopada mnie przesilenie jesienne z opóźnionym zapłonem. A może to już przesilenie zimowe? Najchętniej zamknęłabym się dziś w domu, wyłączyła wszystko to co łączy z "siecią" i najzwyczajniej w świecie udawała, że mnie nie ma. Marzenia ściętej głowy...
- Słuchaj do świąt już mniej niż miesiąc, damy radę, a potem będziemy się lenić do bólu.
- Bardzo śmieszne... - kręci głową z dezaprobatą i zaraz pyta - Pusia, a tak w ogóle to dlaczego ty nie lubisz świąt?
- Widzisz to nie tak, że nie lubię w ogóle. Lubię je spędzać po mojemu, bez gonitwy od jednego stołu do drugiego. Lubię się polenić. Lubię być w święta egoistką, ale wtedy jestem świadoma, że ktoś zawsze będzie niezadowolony, pokrzywdzony. Rozumiesz? To mi ciąży i psuje dobre samopoczucie.
- Chyba rozumiem. 
- Gdybyśmy na święta pojechali do Polski, to byłby jeden wielki kocioł i pęd. A ja potrzebuję ciszy i odpoczynku. Idealne święta były rok temu, kiedy Babcia i Świta dotarli do nas. I pal sześć, że kominek się zapalił. Było nam cudnie, bo nikt nic nie musiał, nikt się nigdzie nie spieszył, mieliśmy czas na wycieczkę do Bolonii przed wigilią i spacer po Biforco w wigilię i na Castellone w Boże Narodzenie wchodziliśmy... Mieliśmy czas i przestrzeń... To dla mnie ważne.  
- Dla mnie rok temu też były najlepsze święta.
- Miejmy nadzieję, że uda nam się to kiedyś powtórzyć. A tymczasem cieszę się, że idą święta, a dokładnie, że idzie wolne i będziemy mogli chwilę odsapnąć. Przyjedzie Paw i będziemy się dobrze bawić. Pomyślmy lepiej nad tym gdzie w tym czasie moglibyśmy się poszwendać. Umbria? A może toskańskie wybrzeże?
- Dolina Aosty? 
- Hmmm, miałam raczej na myśli południowy kierunek...

NIEZADOWOLONY - SCONTENTO (wym. skontento)


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

7 komentarze

  1. Oj, oj, oj, ale "najlepsze święta ", to nie kwestia położenia geograficznego, tylko ludzI.
    Czy w Polsce aż tak innymi jest Wasza rodzina, że nie dałoby się spędzić świąt po swojemu?! No to w takim razie - nic tylko współczuć!
    Czeko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że kwestia ludzi. Ale to skomplikowane...

      Usuń
    2. Zle sformułowałam - czy będąc w Polsce ta "część rodziny, która jest mi bliska", staje sie tak inna osobowoscia, ze nie mozna by tam w kraju spedzic "najlepszych świąt"?
      Rozumiem argument finansowo-procoholizmowy, ale argumenty podane w poscie, ze tylko TU, a TAM to juz nie - są smieszne. Bo wychodzi na to, ze to nie kwestia geografii, tylko podwojnej osobowosci ludzi. I jakby uklady zyciowo-rodzinne nie były skomplikowane - wychodzi - niefajnie.
      Pozdrawiam...
      czeko

      Usuń
    3. Może ja nie umiem tego pisząc wytłumaczyć. Rodzina, ta bliska jest przekochana niezależnie od szerokości geograficznej. Ale kiedy spotykamy się u mnie, nikt nigdzie nie musi pędzić, bo jesteśmy tylko my sami dla siebie i możemy się tym czasem cieszyć w pełni. Jadąc do pl jesteśmy rozerwani pomiędzy wszystkimi - bo moja rodzina, bo Pawia, bo ktoś musi pędzić z jednej wigilii na drugą, moje bratowe mają też swoje rodziny ... i tak jesteśmy ze wszystkimi i z nikim do końca, w biegu, w nerwach, nie tak jak byśmy chcieli i tak naprawdę oddychamy z ulgą kiedy święta miną. Co do pracoholizmu ... Nie znam czegoś takiego, to raczej walka o przetrwanie i dałabym królestwo za odrobinę wolnego czasu...

      Usuń
    4. Pani Kasiu, nie zgadzam sie zupełnie z tą teorią, jakże chetnie i powszechnie gloszoną ... przez Polaków w Polsce. Ale, ze wzgledu na smutek w Pani Rodzinie - nie będę ciagnąć tematu, zreszą nie planuje tez przecie do niczego przekonywac.
      czeko

      Usuń
  2. Przeczytałam dzisiejszy wpis i mam takie mieszane uczucia. To dziwne ,że w tak szczególnym okresie jak święta nie chce Pani przyjechać do Polski i spędzić tego czasu z rodziną. Nie szkoda Pani, że synowie nie mają możliwości poczuć tej rodzinnej,polskiej atmosfery? Jednak jesteście tam sami i nic nie zastąpi Wam obecności bliskich. Osobiście miałabym poczucie winy,że coś im odbieram. To Pani wybór.Próbuję tylko zrozumieć.Pozdrawiam serdecznie.Beata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście tą część rodziny, która jest mi bliska mam dosyć często jak na taką odległość - to przede wszystkim. Po drugie jeśli mam być szczera od kilku lat nie stać mnie zwyczajnie na wyjazdy i od kilku lat nie miałam wakacji, praktycznie pracuję 7 dni w tygodniu. Proszę sobie wyobrazić, ze gdyby stać mnie było na wyjazd Polska byłaby ostatnim kierunkiem. Co do atmosfery proszę wierzyć można ją stworzyć też w mniejszym gronie. Kto powiedział, że że tylko polska atmosfera jest wyjątkowa? Ja przyznaję szczerze, że zdecydowanie wole świętowanie po włosku. Dzieci cieszą się na wspólny czas. A rodzina ta najbliższa dotrze do nas niedługo po nowym roku.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń