Nasycenie
sobota, listopada 10, 2018
To, co w piątkowe popołudnie, aż do zachodu niebo wyczyniało z kolorami, jest nie do opisania słowami. Chyba tylko jesienią można oglądać takie spektakle na niebie, a jeśli do tego znajdzie się piękny punkt obserwacyjny, to tylko usiąść, szeroko otworzyć oczy i zachwycać się bez opamiętania...
Jesienią jest inne światło, bardziej miękkie, nastrojowe, nasycone i kiedy to wyjątkowe światło zaczyna oblewać te wszystkie "ochry i tycjany", kiedy splata się ze złotem kasztanów, kiedy odbija od zmokłych liści, które ścielą górską ścieżkę, człowieka aż w gardle ściska ze wzruszenia...
Nie planowaliśmy w piątek żadnych wędrówek. Jakoś tak samo wyszło... Wróciliśmy na stary grzybowy szlak sprzed kilku lat, tym razem nie dla grzybów, a właśnie dla widoków. Wędrując tą ścieżką przez prawie dwie godziny dociera się w końcu do Lozzole i to jest też plan na jedną z następnych wypraw. Tym razem dotarliśmy pewnie gdzieś do połowy, bo w jedną stronę maszerowaliśmy prawie godzinę. Potem już słońce zaczynało bardzo obniżać lot i niektóre stoki powoli kryły się w cieniu.
- Masz pistolet?
- No właśnie dziś nie mam, nie myślałem, że będziemy gdzieś łazić.
- Szkoda... Nawet jeśli mierzi mnie broń... To ślady wilka?
- I to nawet całkiem sporego. Zwierzyna teraz jak zapada zmrok zaczyna wychodzić na łowy, to jej pora.
- Wracajmy. Nie chcę stać się czyjąś "bistekką". Słuchaj, a gdybym ja sobie kupiła na samotne wyprawy jakiś gaz, czy coś?
- Gaz?? Haha - zaśmiał się Mario - bo wilk podejdzie do ciebie i poczeka aż go gazem obezwładnisz. Dobre!
- No co? Tak pytam, jako dyletantka.
- Ty się nie masz bać jednego wilka, tylko wilków, a kiedy zdarzy ci się coś takiego, wtedy ratunek jest tylko jeden. Znaleźć jakieś drzewo, na które się można wspiąć i modlić o to, by w telefonie był zasięg. A w ogóle to jeszcze bardziej niż wilka, należy bać się dzikich psów. Wilk boi się człowieka bardziej niż my jego, a dziki pies ani trochę.
Dreptałam za Mario i wpatrywałam się w ślady na ścieżce.
- O patrz! A tu dziki. Tak jakby ten wilk szedł za nimi i to są świeże ślady.
- Wracajmy już.
Kiedy schodziliśmy do samochodu Mario udzielił mi jeszcze kilku lekcji samoobrony przed dziką naturą, ale mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała z nich skorzystać.
Znam wiele tutejszych szlaków, ale ten zdecydowanie należy do najpiękniejszych. Zatrzymując się co kilka kroków myślałam wczoraj o A. i A., którzy lubią wędrować i na pewno by się tą trasą zachwycili, o O. z którą też chętnie bym ten szlak przeszła, myślałam też o kilku innych osobach, które tak jak ja, lubią być gdzieś wysoko, ponad światem...
Lubię moje górskie trepki. Lubię w nich maszerować i nie musieć zważać na błoto, śnieg czy kurz. Ja dama, kiedyś w szpilkach z Paryża... Dziś może na co dzień dużo mniej szyku, ale zdecydowanie więcej tego, co w życiu najważniejsze... Nasycenie...
4 jelonki, zwierzyna wychodzi z ukrycia |
BUCIORY - to SCARPONI (wym. skarponi)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Też się piszę na ten szlak!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie! Jak dobrze, że niebo ma u Was jeszcze kolory.
Na północy listopad przytłacza już szarością i mgłą, do tego ciemno robi się już przed 16...
Dobrego weekendu!
Asia C.
Wspaniałe widoki :)
OdpowiedzUsuńAle pięknie 😁. A w Zielonej Górze ( lubuskie) od dwóch dni zimno, mokro, szaro i do tego mgła połączona ze smogiem- okropna pogoda odbierająca chęci do czegokolwiek😔. Dobrze że chociaż na Pani blogu mogę podziwiać jesienne cuda natury 😁. Pozdrawiam, Karolina
OdpowiedzUsuń