Moje kostkowe "never ending story"

czwartek, listopada 29, 2018


Przede wszystkim to już myślałam, że w ogóle na tę wizytę nie dotrę... 
Zaplanowałam sobie, że złapię pociąg o 10.52, co miało pozwolić mi spokojnie na dojechanie do miasta, dojście do szpitala i odebranie wyników, tak by o 12.15 stawić się na wizycie. 
O 10.50 megafon na stacji Biforco wciąż milczał jak grób, a zwykle zapowiada pociąg co najmniej dwa razy na dobrych kilka minut przed jego przyjazdem. Zerkałam na zegarek coraz bardziej nerwowo. W międzyczasie zaczęłam sprawdzać czy przypadkiem to nie dzień jakiegoś strajku, a potem wgapiałam się w rozkład jazdy upewniając się, czy aby ten pociąg na pewno jeździ w dni robocze. 
W końcu na kilka sekund przed 11.00 il treno regionale wtoczył się na peron bez żadnego zawiadomienia, a ja odetchnęłam z ulgą. "Pusia, ale megafon nie działa już od kilku dni" - powiedział Tomek, kiedy zdawałam mu potem całą relację 

W Faenzie wystrzeliłam z wagonu jak z procy, by nadrobić stracony czas i dziesięć minut później z wywieszonym językiem dotarłam do szpitala.
Przez drogę układałam w głowie plan: "najpierw zapłacę za ticket, potem zejdę na dół odbiorę wyniki i z nimi pojadę na górę na wizytę". 
Przed maszynką, w której opłaca się medyczne usługi ciągnął się ogonek... Szlag. A zatem zmiana planu - najpierw wyniki. 
Chwilę potem okazało się, że taki sam ogonek ustawił się do okienka po odbiór wyników i jak na złość z trzech okienek tylko jedno było czynne. Szlag, szlag!
Już miałam zrobić z siebie sierotę i prosić o przepuszczenie z racji zbliżającej się pory wizyty, ale na całe szczęście okazało się, że przede mną więcej było odbierających wyniki, niż rezerwujących badania i ogonka dosyć szybko ubywało. W końcu z wynikami w garści, znów biegiem, zmachana, taszcząc ze sobą garderobę baby z "Chłopów" wpadłam na korytarz i odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że przed maszynką do opłat nie było nikogo. Raz dwa kod, ok, kwota, potwierdź, płatność ... Szlag! Nie ma opcji "kartą"! Szlag, szlag, szlag!  
Szczęśliwie wysupłałam z portfela potrzebną kwotę i zaraz popędziłam jak wicher z włosem rozwianym, z garderobą pod pachą i z plikiem dokumentów i karteluszek w ręku. 
Kiedy dotarłam na oddział ortopedii była dokładnie 12.15. 
A teraz do rzeczy.
Dobre wieści są takie, że nic nie jest zerwane. Ścięgna, więzadła czy jak tam się zwą są całe, więc żadna operacja nie jest konieczna. Problem jest z kością, która na skutek silnego uderzenia została uszkodzona. Swoją drogą dziwiłam się, jak można mówić o silnym uderzeniu, skoro spadłam na dmuchany materac? 
Nie ma żadnych odprysków - dlatego rentgen nic nie wykazał. To uszkodzenie, jak tłumaczył lekarz, które widać dopiero na rezonansie. Po obejrzeniu zdjęć ortopeda dokładnie wiedział, w którym miejscu tkwi problem. Kiedy nacisnął punkt na stopie, zobaczyłam gwiazdy, bynajmniej nie z rozkoszy i zaraz przypomniał mi się Kung Fu Panda i technika "palca zagłady".
Jest tam wciąż stan zapalny i zbiera się płyn. Aby się z tym uporać potrzebna będzie fizjoterapia. I tu zaczyna się zabawa, którą mam nadzieje moja kieszeń udźwignie. W każdym razie trzymajmy się tego, że to jednak dobre wieści. 

Na dobry początek dnia zdjęcie słonecznej Faenzy, zamiast szpitalnych korytarzy. 
Dziękuję Wam za kciuki i wszystkie wczorajsze wiadomości. Miła mi świadomość, że tyle osób martwiło się razem ze mną. Dziękuję, jesteście kochani.

KOŚĆ to po włosku OSSO (wym. osso)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

11 komentarze

  1. I to jest bardzo dobra wiadomosc-teraz trzeba sie "Tylko"uzbroic w cierpliwosc i poddac tizjoterapi....Zycze wytrwalosci i powodzenia.Milego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i super! :)
    czeko

    OdpowiedzUsuń
  3. To bardzo dobra informacja- odpowiednia rehabilitacja działa cuda. To teraz proszę tylko być grzeczną pacjentką i robić co Pan(i) fizjoterapeut(k)a powie ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Hip hip hura
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff! Kasiu, jasne że to dobra wiadomość!
    Obędzie się bez operacji, po której i tak potrzebna by była rehabilitacja. Trzymam kciuki za szybkie postępy fizjoterapii.
    Dobrego dnia!
    Asia C.

    OdpowiedzUsuń
  6. JOLANTA DWERNICKA MENCEL29 listopada 2018 10:52

    Kasiu cieszę się,że nie musisz mieć operacji.Dobrze,że zostało to tak dobrze zdiagnozowane bo wiadomo co dalej robić.U pani/pana rehabilitantów ćwicz pilnie i systematycznie.Będzie dobrze -jeszcze założysz szpilki.
    Miłego dnia
    Jola .

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu cieszę się,że nie musisz mieć operacji.Dobrze,że zostało to tak dobrze zdiagnozowane bo wiadomo co dalej robić.U pani/pana rehabilitantów ćwicz pilnie i systematycznie.Będzie dobrze -jeszcze założysz szpilki.
    Miłego dnia Jola
    Jola .

    OdpowiedzUsuń
  8. Kasiu, wyrob sobie fascicolo sanitario elettronico i zapomnij o kolejkach. Polecam. Ulatwienie zycia gwarantowane.
    Ewa, aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, Castrocaro Terme

    OdpowiedzUsuń
  9. Oprócz niezbędnej fizjoterapii zastosowała bym stary sprawdzony sposób:albo gorący rozgnieciony kartofel przykładany przez ściereczkę albo rozgrzane płatki owsiane.Tam się zbiera płyn i trzeba go wysuszyć.To są domowe sposoby ale niezawodne.pozdrawiam Krystyna

    OdpowiedzUsuń
  10. Najważniejsze ,że wiesz co jest z nogą..Teraz tylko wyleczyć to co trzeba i będzie dobrze::)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo Wam wszystkim dziękuję!

    OdpowiedzUsuń