Mechanizmy pamięci
sobota, listopada 03, 2018
Tomka rozłożyło jakieś przeziębienie. Na cały piątek zagrzebał się w łóżkowych pieleszach jak borsuk i tylko dopominał gorącej herbaty, miodu i cytryny. Nie żeby jakoś strasznie był chory, ale chrychał, prychał, smarkał i ogólnie mówił, że czuje się słaby. Miałam wrażenie, że to bardziej zmęczenie z niego wylazło, więc zostawiłam go w tym jego nicnierobieniu, wałkonieniu, wygrzewaniu, bo następna beztroska pauza od szkoły dopiero na Boże Narodzenie.
W piątek, tak samo jak dzień wcześniej, prognozy przewidujące powtórkę z Wielkiego Potopu się nie sprawdziły. Lazur nieba nie zaszczycił nas wprawdzie swoją obecnością, bo ołów na niebie dalej grał pierwsze skrzypce, ale kiedy dreptaliśmy z Mikołajem do Marradi nie można się było nie zachwycić strzępkami chmur i mgły upchanymi to tu to tam w ciaśniejszych zakamarkach doliny, osiadającymi na całkiem zielonych jeszcze graniach, lewitującymi nad taflą Lamone. Trzeba znaleźć coś dobrego nawet w ponurym listopadzie.
- Słuchaj, a czy ty w ogóle pamiętasz nasze początki w Biforco? - zapytałam nagle Mikołaja, kiedy mijaliśmy dawne mieszkanie Mario, w którym to stacjonowaliśmy przez kilka tygodni we wrześniu i październiku 2013 roku.
- Przecież ja nawet nie pamiętam w co byłem wczoraj ubrany - odpowiedział z typową dla siebie szczerością.
- Ale jak mieszkaliśmy u Mario to pamiętasz? Pierwsze dni szkoły?
- U Mario pamiętam. Szkołę nie bardzo, tylko, że siedziałem cicho, bo nie znałem włoskiego. A wczoraj miałem na sobie bordową bluzę. Właśnie sobie przypomniałem.
Wtedy wydawali mi się tacy duzi, a teraz z perspektywy czasu, z każdym mijającym rokiem dociera do mnie coraz silniej, że to przecież były jeszcze dwa maluchy, zwłaszcza Mikołaj. Nie ma w jego głowie jasno odcinającej się granicy między warszawskim, a marradyjskim życiem. Gdzieś się ona rozpłynęła w luźnych wspomnieniach. Pamięta Mikołaj pokój na warszawskim Grochowie wypełniony pod sufit zabawkami, pamięta park, po którym spacerowaliśmy popołudniami i sklepik tuż obok. Ze szkoły niewiele, tyle co nic, może kilku kolegów, z przedszkola też skrawki jak na przykład maślane bułeczki, które jadali na wycieczkach. Doskonale natomiast pamięta poszczególne etapy naszej trasy Warszawa - Marradi i kamienne Casaluccio i węża gdzieś pod kamieniem i jaką książkę czytałam, kiedy na wakacjach kołysaliśmy się razem w hamaku...
Pamięć ludzka jest niesamowita. Czasem rejestrujemy drobiazgi zupełnie bez znaczenia, a zacierają się długie fragmenty, są jak czarne dziury, sama mam takich bardzo wiele i to z czasów, kiedy byłam już na tyle duża, by wszystko doskonale pamiętać. Wyparcie? Naturalna selekcja niechcianych wspomnień? A może życie "po łebkach", którego nawet nie warto pamiętać?
Teraz staram się zapamiętać jak najwięcej. Blog w tym pomaga. Pomaga spisywanie w toskańskich notesach. Ciekawa jestem co będzie pamiętał Mikołaj, kiedy wrócimy do tej rozmowy za kilka lat. Myślę, że na pewno taki dzień jak dziś, ale to jest już inna historia...
Tymczasem dobrej soboty! Mam nadzieję, że Tomek dojdzie do siebie i uda nam się zrealizować jutrzejszy plan.
MECHANIZM to po włosku MECCHANISMO (wym. mekkanizmo)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Tez tak mam.Niekiedy staram sie przywolac pewne okresy mojego zycia, a tam nic, pustka. Znaczy sie bylo nijako. Moze tylko ptzewijaja sie jak kadry w filmie, male szczegoly: moj kot-rozbojnik,ktorego kochalam nad zycie, zapach smazonych ryb, ktore Mamusia z braku cytryny polewala rozcienczonym octem, grzybobranie z Tatusiem.
OdpowiedzUsuńDla Tomka szybkiego "ozdrowienia" zycze, a Ciebie Kasiu pozdrawiam najmocniej jak potrafie:)