I tak oto kończy się kolejny tydzień, wyjątkowo trudny tydzień. I tak też listopad 2018 powoli dziękuje nam za uwagę. Znienawidzony przeze mnie miesiąc przyniósł nam w tym roku wiele uśmiechniętych chwil, ale też kilka smutnych. Tak czy inaczej cieszę się, że od jutra już grudzień, bo dla mnie grudzień to przede wszystkim miesiąc, kiedy znów zacznie przybywać dnia. A to jest bardzo dobra wiadomość!
Kalendarz muszę dziś wywiesić i jego woreczki wypełnić. A. podsunęła nowy pomysł więc postaram się z niego skorzystać. Po choinkę w najbliższych dniach trzeba pojechać i ciasto na pierniczki zakręcić i pomarańcze ususzyć, a w czwartek jeszcze Mikołajki, do których nie jestem przygotowana ... Ale jakoś w tym roku kompletnie się tym nie przejmuję. Powoli powolutku wszystko ogarnę. Jak zawsze.
- Szczęściarz z tego, kto zrobił dziś pranie - mówi M. kiedy pakuje mi karczochy do papierowej torby.
- Nareszcie trochę słońca.
- Już z tą wilgocią zwariować można było. Nic nie schnie.
- Zaśmierdnie się zanim wyschnie i potem znów do pralki. Jeszcze verzę byś mi dała, tylko nie dużą.
- Ja to chyba w końcu suszarkę sobie kupię...
Wracam do domu w południowym słońcu schyłku listopada i powoli ściągam z siebie części wierzchniej garderoby. Kiedy się tak maszeruje, robi się całkiem ciepło. Na chwilę rozdziawiam nawet drzwi wejściowe, żeby ciut tego słońca wpadło do mieszkania i zaraz też nastawiam pranie.
W czwartek o świcie przychodzi wiadomość od Ellen. Najpierw zastanawiam się dlaczego o tej porze już nie śpi, a zaraz potem dociera do mnie, że przecież tam gdzie od kilku długich tygodni bawi moja Contessa, to już inna strefa czasowa. Pisze, że wraca już w niedzielę, a ja aż się rozpromieniam, bo tak dawno się nie widziałyśmy i bardzo mi jej brakuje. Ellen wnosi ze sobą radość i optymizm. Ellen kochana! Jak dobrze, że już wracasz!
Mikołaj od dwóch dni w pieleszach smarcze, prycha, mleko z miodem popija, czosnek zajada na potęgę i mam nadzieję, że to domowe leczenie do niedzieli postawi go na nogi. Gdyby nie paskudny kaszel, już nawet byłby całkiem w formie, bo choć wciąż w piżamie to o Florencję coraz intensywniej dopytuje i już w ten weekend gotów był na nową porcję toskańskich ciekawostek. Tak czy inaczej to się nie uda, bo przecież pojutrze czekają na nas lokalne atrakcje. Florencja będzie musiała zaczekać na następny weekend.
Marradi zestroiło się już całkiem na to niedzielne "przedbożonarodzeniowe" świętowanie. Jeszcze tylu choinek to na placu nie było! Pełen rozmach! Mam nadzieję, że nowa festa Marron d'Inverno odniesie wielki sukces i zagości na stałe w naszym lokalnym kalendarium. Prognozy pogody na niedzielę są zadowalające.
Żegnaj listopadzie.
Zostały jeszcze trzy tygodnie jesieni, czas powoli pomyśleć o zimowej szacie bloga.
DOBREGO DNIA! DOBREGO WEEKENDU!
ZNIENAWIDZONY - to po włosku ODIATO (wym. odiato)