Madonna od supełków
niedziela, października 07, 2018
W sobotni ranek po słońcu nie było śladu, ale za to temperatura - tak jak zapowiadali - zrobiła się przyjemniejsza. Deszcz, który miał lać od rana zjawił się spóźniony i szczerze mówiąc zupełnie nie w porę. Zwiedzeni jego brakiem ruszyliśmy na krótkie poobiednie szwendanie i dokładnie w momencie, kiedy dotarliśmy na jedno z najwyższych wzgórz otulających San Cassiano w niebie ktoś odkręcił kurek. Ściana deszczu zatarła szarością całą panoramę, widoczność zrobiła się znikoma. Bajeczne widoki musieliśmy sobie wyobrazić. Ale ... nic to! Wrócimy!
Wrócimy w jeden z tych krystalicznych jesiennych albo zimowych dni, bo miejsce jest na pewno wyjątkowe, a droga z której zawróciliśmy - jak pokazuje google - jednak gdzieś prowadzi.
- Nie dalej jak trzy dni tem opublikowałam zdjęcie orzecha całego w żółtych liściach. Wydawało mi się, że to jedyne drzewo w całej dolinie, które już się jesiennie zestroiło. Dookoła było wciąż tak zielono. Tymczasem...
- W rzeczy samej! Te kolory, to właśnie robota ostatnich dwóch dni. Świat przeobraził się nagle.
- Jak ładnie wygląda z tej perspektywy San Cassiano.
- Założę się, że gdybyś opublikowała takie zdjęcie - zagadkę, nikt by nie rozpoznał co to za miejsce.
Tym razem cel wyprawy zaproponowałam ja. Przypomniała mi się jedna z dróg, która odchodzi w prawo, kiedy jedzie się do Faenzy. Nigdy nie byłam po tamtej stronie doliny, to znaczy nie na tej wysokości. Droga gięła się, jak wszystkie tutaj górskie drogi i zdecydowanie pięła w górę. Na jednym z zakrętów wypatrzyliśmy tabliczkę. Madonna del Monte 100m.
Zostawiliśmy Rangera na poboczu i po stumetrowym "spacerze" dotarliśmy do białego krzyża. U jego stóp ustawiono proste, zbite z pni ławeczki. Miejsce wybrano na pewno nieprzypadkowo, bo właśnie z tych ławeczek roztaczał się bajeczny widok nie tylko na San Cassiano, ale też na całą dolinę.
Do drzew przytwierdzono Madonnę trzymającą linę pełną węzłów. Napis nad jej głową brzmiał: Maria che sciogli i nodi prega per noi. Nigdy nie widziałam "Madonny od supełków" - tak ją w myślach nazwałam.
Wędrowcy mogą się tu zatrzymać, zjeść kanapkę, kontemplować piękno świata, odpocząć i jeśli mają potrzebę - pomodlić. Ktoś wyszedł pielgrzymom na przeciw i do barierki przytwierdzono skrzyneczkę z modlitwami, przemyśleniami i różańcami.
Zostawiliśmy Madonnę i ławeczki i zaraz ruszyliśmy dalej. Deszcz się rozkręcał z minuty na minutę. Przez załzawione szyby Rangera fotografowałam opuszczone kamienne domostwa. Zawróciliśmy dopiero, kiedy droga naprawdę zrobiła się kostropata, ale tak jak pisałam - wkrótce tam wrócimy, bo przecież nie można zostawiać niedokończonych dróg...
SUPEŁ, WĘZEŁ to po włosku NODO (wym. nodo)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
6 komentarze
Oryginalny obraz Matki Bożej rozplatujacej węzły jest w Augsburgu. Rzeźba bardzo podobna. Miłej niedzieli
OdpowiedzUsuńKażdemu gdzieś się coś tam nie raz poplącze... I samemu nie zawsze da się to rozwiązać :) Super! Pozdrawiam, M.
OdpowiedzUsuńPiękna ta Madonna!
OdpowiedzUsuńObrazek Maryi rozwiązującej węzły znalazłam 3 lata temu w Rzymie w Chiesa di San Marcello al Corso. Jest też specjalna modlitwa i nowenna do Maryi rozwiązującej węzły. Kasiu, ten dzisiejszy tekst o Madonnie jest dla mnie wskazówką. Dziękuję i pozdrawiam! Ania T. W.
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję, że zostawiacie kilka słów od siebie.
OdpowiedzUsuńTo "gdzieś" wygląda niezwykle pięknie! Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuń