Wzniesienie, które odkryliśmy kilka miesięcy temu i które zimą wygląda dokładnie jak słynny "widoczek" z windowsa, teraz, u schyłku lata traci nieco na urodzie. Niestety z zielenią nic nie może się równać. W ostatnich dniach sierpnia zamiast soczyście zielonej trawy, wybebeszona, spalona słońcem ziemia... Tak czy inaczej widok, jaki się stąd roztacza, nie zmienił się i tak jak zimą czy wiosną tak i teraz można obracać głowę jak sowa i zachwycać się ciągnącymi się w nieskończoność Apeninami i rozległą równiną aż po Adriatyk.
Droga łącząca Brisighellę i Modiglianę to jedna z moich ulubionych dróg. Administracyjnie to już Romagna, ale wiekowych cyprysów nie powstydziłoby się nawet Chianti. Do tego zbocza pokryte gęsto winnicami i gajami oliwnymi. Uczta dla oka! Gdyby ktoś nie wiedział, głowę dałby sobie uciąć, że to Toskania...
Tyle tylko, że to nie słynna Chiantigiana, a wąska wstążeczka kostropatego asfaltu, która plącze się gdzieś poza zachłannym wzrokiem turysty. Przez kilka kilometrów nie spotykamy nikogo tylko owce na pastwisku. Punkt panoramiczny jest cały dla nas. Myślę sobie jak piękne muszą być tu wschody i zachody słońca... Jak pięknie musi być obserwować tu spadające gwiazdy albo jesienną mgłę Romanii, może kiedyś wybrałabym się tu o niepopularnej porze by złapać w kadrze niecodzienne widoki?
Takimi to obrazami żegnamy sierpień... Ostatni z letnich braci odchodzi krętą drogą Romanii w cieniu cyprysów, wśród zaoranych pól i winnic ciężkich od aksamitnego fioletu...
Pocieszam się, że wrzesień będzie miał dla nas trochę atrakcji i już zacieram ręce na myśl o kolejnych żywych obrazach w Modiglianie, poza tym będą następni Goście, będzie Florencja, będzie szkolny start, ale też przede mną kolejny bardzo pracowity miesiąc. Stresów na pewno nie zabraknie i już drżę na myśl o niektórych wydarzeniach. Mam nadzieję, że tak jak zawsze wszystko pójdzie gładko, mam nadzieję, że jeszcze raz przyczynię się do dobrych wspomnień innych ludzi...
ZAJMUJĄCY to po włosku IMPEGNATIVO (wym. impeniativo)