O filmie, o książkach, tych do napisania i tych do przeczytania, o ludziach, o świecie, o życiu ... Znów rozmowom nie ma końca. Trzymamy się za ręce i rozmawiamy o wszystkim, a cykady w gąszczu trajkoczą jak oszalałe, nawet jeśli powoli do doliny zakrada się wieczór. Mario powiedział, żebyśmy przyszli na pizzę, to idziemy. Idziemy i rozmawiamy... A wieczór taki piękny! Zupełnie jak w tej bajce o spóźnionym słowiku! Nagle przypomina mi się spektakl w zerówce i ja sześcioletnia w czepku na głowie jako pani słowikowa i słowa - ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!
My też na piechotę - trzy kilometry w jedną, trzy w drugą, a wieczór taki piękny, a z tymi moimi chłopakami tak miło, a pizza taka dobra! Przez dłuższą chwilę nikt nic nie musi, nigdzie się nie spieszymy, świat kręci się gdzieś daleko, a my mamy siebie, zieloną dolinę i cykady! Już wiem, jak bardzo będę kiedyś tęsknić za tymi wieczorami...
Zatrzymujemy się na moście w Biforco. Temat kaczki powraca przez cały dzień. Obserwujemy z góry rzekę i nagle zdaje nam się, że ją widać, że nasza kaczka jest tuż pod mostem. Próbuję zrobić zdjęcie, przybliżyć, powiększyć i zaraz robi się jasne, że to jednak nie ona. Za jasna, za duża, dziób w innych kolorach, nie, nie, to nie ona ...
- Chciałabym tylko wiedzieć, że jest bezpieczna. Martwi mnie, że jej nie widać od wczoraj.
- Zejdę na dół. Upewnię się, że to nie ona.
Chłopcy schodzą pod most i chwilę poźniej słyszę wołanie.
- Pusiaaaa!!! Pusiaaaa!!!
Przechylam się przez kamienną barierkę.
- Zobacz kto tu jest!!! Tamta to rzeczywiście nie nasza, ale Cristina tu się schowała.
Startuję jak z procy i zaraz dołączam do chłopców stojących na rozstaju rzek. Tomek bierze kaczkę na ręce i zaraz zaczyna ją tulić i buziaczki i dzióbki, tak jak zwykł to robić, kiedy kaczka mieszkała z nami.
- Dołączyła do innych kaczek, tylko widzisz... one latają, a nasza nie potrafi jeszcze sama poderwać się do lotu. Zostaje w tyle, bo nie umie pokonać rzecznych kaskad pod prąd.
- Biedna...
- Zabierzemy ją? Co robić?
- Nie. Ona już tu musi zostać. Przetrwała noc. Jest z innymi kaczkami. Tu jest jej miejsce, wśród swoich.
Stoimy i patrzymy z podziwem na naszego pieszczocha. Trzeba przyznać, że jest najładniejszą kaczą ze wszystkich. Lśniące pióra, niepostrzępione, taka wymuskana, zadbana, niedoświadczona jeszcze dzikim, rzecznym życiem...
- Znowu poleciały dalej, a ona została i "kwacze płacze" - martwi się Mikołaj.
- Za nimi kwacze czy za nami?
- Chyba jednak już za nimi.
Kaczka zostaje sama, pozostałe znikają w zaroślach. Stoimy i debatujemy co robić. Pomagamy pokonać jedną kaskadę i drugą, ale przecież tak się nie da... Do domu też nie można już jej zabrać. Musi nauczyć się prawdziwego życia. Musi być wolna.
- Wiesz co, przenieśmy ją po prostu na inny odcinek rzeki, pod naszymi oknami jest płasko, tam zawsze stacjonują inne kaczki.
Całą trójką jesteśmy zgodni, że to najlepsze rozwiązanie i rzeczywiście - kaczka natychmiast przyłącza się do innej grupki i odpływa w kierunku zarośli. Pewnie zaraz przysiądzie, schowa łepek pod skrzydełko i zaśnie spokojnym snem. Oby tylko była bezpieczna...
LATAĆ to po włosku VOLARE (wym. wolare)