Na planie

czwartek, maja 10, 2018


- Pomóc pani wstać? - pyta starszy pan.
- Nie dziękuję, ja muszę tutaj tak siedzieć. Wszedł pan na plan zdjęciowy, tam jest kartka. 
- Ooo! - starszy pan łapie się za głowę, dopiero teraz dostrzega kamery i umyka w pośpiechu. Odprowadzam go uśmiechem. 
Siedzę na podłodze pod jakimś słupem obok najstarszego straganu na florenckim targu. Brakuje przede mną tylko kapelusza i kartonika z prośbą. W rzeczy samej ktoś z przechodzących mamrocze pod nosem:
- Jak Rumunka...
Zazwyczaj jednak komentarze są miłe. 
- Nie łapią cię jeszcze skurcze? - pyta ktoś inny. 
- Jeszcze nie, ale już blisko.
Turyści przystają, robią zdjęcia, szepczą, pokazują palcem, uśmiechają się, niektórzy nawet pytają co i jak.
Siedziałam u stóp przepięknego Włocha, dziedzica pewnej rodziny, o której wkrótce opowiem. Potem chowałam się za filarem, za kadzią z winem, za baniakami z oliwą, siedziałam pod ladą z krowimi wnętrznościami, stekami i ... tłumaczyłam. 
Przez trzy dni byłam tłumaczem na planie zdjęciowym. Były to nagrania do bardzo interesującego dokumentu dla pewnej znanej stacji telewizyjnej. Tyle tylko dziś mogę zdradzić. Rola takiego tłumacza to pomoc w porozumieniu się między rozmawiającymi, jednoczenie tak, by nie być widocznym dla kamery. Łatwo więc wyobrazić sobie dziwne, zwykle niskie miejsca i pozycje.
To było nowe doświadczenie. Zetknięcie ze światem telewizyjnym całkowicie mi obcym. Dla mnie samej próba moich umiejętności, odnalezienie się w nowej sytuacji. Oswojenie.  
Praca tłumacza na planie zdjęciowym to czasem też bycie statywem, negocjatorem, przewodnikiem i sama jeszcze nie wiem czym. Telewizja to zupełnie nie mój świat, ale cieszę się, że dane było mi przeżyć tą krótką przygodę.


Poza zdobytym nowym doświadczeniem, niezaprzeczalnym plusem całej sytuacji są nowe znajomości. O kilku osobowościach opowiem w następnych dniach. Dziś tylko komentarz do zdjęć. 
To właśnie na planie realizowanego programu spotkałam się po raz pierwszy w realu z Olą Seghi, którą wielbiciele włoskich klimatów na pewno znają. Było to spotkanie przemiłe i tu jeszcze raz dziękuję Oli za ciepłe przyjęcie i na głos komplementuję jej makaron z oliwkowym pesto! Absolutnie doskonałe! Przepis znajdziecie na blogu Oli. 

Zdjęcie pożyczone z profilu Fb Oli
zdjęcie pożyczone z profilu fb Oli

I jeszcze dwa słowa. Szczerze mówiąc w tym wszystkim nie byłam tylko tłumaczem. Miałam swój krótki debiut przed kamerą. Mam nadzieję, że wyszło dobrze. Człowiek się potem zastanawia co powiedział i jak powiedział i jak wypadł i stresuje się bez sensu. Wyszło jak wyszło! 
Było to ciekawe i niecodzienne doświadczenie - mieć na sobie mikroport przyczepiony do uda jak agentka specjalna mały pistolecik, siedzieć przy Duomo i przyciągać uwagę prawie tak samo jak słynna katedra. Turyści zrobili zdjęcia, nagrywali myśląc pewnie, że to ktoś znany, a tu taki psikus. To tylko ja:) 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Wspaniale doswiadczenie w pieknych okolicznosciach przyrody. Gratulacje. Jacy "mili" polscy turysci, az strach 🙂 Kasia praska

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczna przygoda udział w nagraniu telewizyjnym. Gratuluję Pani Kasiu

    OdpowiedzUsuń