Wieści z "bezsieci"

środa, maja 30, 2018

Nic się nie zmieniło. Walczę z operatorami, biegam po nowy modem, jeszcze chwila cierpliwości. Zobaczymy czy telekom wywiąże się z obietnic, według których wszystko powinno być po staremu już od jutra. Przyjęto moje zgłoszenie jako super urgente
Tymczasem biegam po gajach kasztanowych, opowiadam Innie o mnichach sprzed wieków i znajduję pierwsze prawdziwki! O wszystkim mam nadzieję, że opowiem już jutro lub pojutrze. Dobrego dnia!!  

wtorek, maja 29, 2018

Drodzy Czytelnicy awaria internetu. Prosze o cierpliwosc. Z telefonu moge napisac tylko tyle. Dobrego dnia.

lato

Zaraz

poniedziałek, maja 28, 2018


Niedziela skończyła się przy pizzy. Fakt, że Mario stoi teraz przy piecu w Castagno Vecchio ma wiele zalet. Jedną z nich jest to, że kolacja tam wiąże się dla nas z sześciokilometrowym marszem. Trzy kilometry w jedną i trzy kilometry w drugą. Krajobrazy przy tym bajeczne, więc taki spacer to przyjemne z pożytecznym. To właśnie tam kilka godzin wcześniej w czasie samotnego spaceru Inna odkryła, że w okolicy rosną na dziko peonie. Kiedy ona odkrywała faunę i florę doliny Campigno, Mikołaj zmagał się w sportowych konkurencjach ...
- Popatrz! - wołał już od progu i wyciągał w moją stronę dwa puchary. - Medal to medal, każdy może mieć, ale ja mam po raz pierwszy w życiu dwa puchary!
Cieszyłam się i ja tą jego spontaniczną, młodzieńczą radością z wygranej.
- Pierwsze miejsce? 
- I to w dwóch konkurencjach! 
- Skok w dal i rzut vortexem. 
Ściskał świecące trofea bardzo przejęty, a ja żałowałam, że mój aparat przegapił moment jego małego triumfu.   


Maki, irysy, ginestre, róże i jaśmin ... Tak się teraz pięknie Marradi stroi. Przebiera z dnia na dzień jak panna na wydaniu. Lipy już tuż tuż, a kasztany wypuściły "pióropusze nitek", które lada dzień, lada noc zamienią się w kwiaty.
Rozpoczyna się przedostatni tydzień szkoły! Jeszcze tylko 10 dni lekcyjnych. Cieszę się chyba bardziej od głównych zainteresowanych. 
I to też jest mój ulubiony moment w całym roku... Schyłek maja, czerwiec na progu, słońce palące, dzieci zaraz beztroskie, zaraz pierwsze pomidory, zaraz powietrze słodyczą lip nasączone i jeszcze zapach włoskiego kremu do opalania... Zaraz... 
Szkoda mi tylko, że to zaraz tak szybko mija, bo zaraz jest zdecydowanie lepsze niż potem...


Na dobry początek tygodnia zapraszam Was do kuchni po nowe smaki i na fragment z koncertu - gitarowy popis Mikołaja i jego kolegi.

ZARAZ po włosku może być tłumaczone jako FRA POCO (fra poko), SUBITO (subito), PRESTO (presto)

100 km del Passatore

Król oddaje koronę

niedziela, maja 27, 2018

Andrea Zambelli vince la 100 km

Czterdziesty szósty ultramaraton 100 km del Passatore nie był szczęśliwy dla króla. Staliśmy na placu czekając jak zawsze na niepokonanego od tylu lat Giorgio Calcaterra, a tymczasem jako pierwszy w Marradi na sześćdziesiątym piątym kilometrze pojawił się Andrea Zambelli i - jak się okazało kilka godzin później - nikomu już do samej mety nie dał się prześcignąć. Zaraz za nim przybiegł Benedikt Hoffmann, a trzecie miejsce przypadło dotychczasowemu mistrzowi. 
Nawet jeśli już nie zwycięski, z poważną i zmęczoną twarzą zamiast promiennego uśmiechu, to i tak Giorgio Calcaterra w Marradi witany był owacjami. 

Andrea Zambelli vince la 100 km del Passatore
Andrea Zambelli vince la 100 km

Sam bieg, a dokładnie etap marradyjski nie był niestety tym, czym w zeszłym roku. Poszliśmy razem z moim Gościem na plac zobaczyć nie tylko maratończyków, ale też spodziewałam się sbandieratori, muzyki, zabawy... Tymczasem jedyne co pozostało takie jak w zeszłym roku to zakątek gdzie alpini serwowali polentę, bruschetty i ciambellini. Szkoda... Mogło być tak pięknie... Jak wiadomo nie wszystkie zmiany są dobre. Czasem stery trzeba zostawić tym, którzy naprawdę potrafią zorganizować imprezę. 

ultramaraton Toskania - tappa Marradi

Pokręciliśmy się chwilkę, zjedliśmy kolację, zamieniliśmy z Ellen i Lexem dwa słowa i ruszyliśmy w kierunku domu, gdzie czekał na nas wygodny taras, vino frizzante i schłodzony arbuz. Kibicowaliśmy wiernie wszystkim, których w drodze mijaliśmy.

La 100 km del Passatore 2018
Calcaterra jako trzeci w Marradi
Giorgio Calcaterra w Marradi
W Biforco kibicował też Giorgio

Kilka miesięcy temu napisał do mnie Pan Andrzej z podziękowaniem za mój stary wpis o 100 km del Passatore i z informacją, że w tym roku i on w biegu ma zamiar wystartować. Obiecałam, że będziemy kibicować. Przygotowaliśmy wczoraj nawet odpowiednią scenerię. Kiedy wieczorem zajadaliśmy arbuza, chłopcy co jakiś czas nieśmiało nawoływali z tarasu "Andrzej? Andrzej?" Przypominało to trochę scenę z pewnej polskiej komedii - "Szuflandia? Szuflandia?" 
Panie Andrzeju! Nie udało nam się Pana zobaczyć, ale mam nadzieję, że nawet kiedy już Biforco poszło, spać przemknął Pan pod naszymi oknami i dotarł szczęśliwie do Faenzy, tak jak sam sobie życzył - "w jednym kawałku".

WOŁAĆ to po włosku CHIAMARE (wym. kiamare)


contessa

Inne historie

sobota, maja 26, 2018


W końcu dotarło do nas letnie ciepło, takie jakie być powinno w Toskanii pod koniec maja. Wraz z letnim ciepłem do Domu z Kamienia zawitała Inna, a mnie zaraz przypomniała się jedna z moich ulubionych książek z młodości. I jakoś tak w ogóle zrobiło się "literacko", bo dzień wypełnił się tak fascynującymi historiami, że  naprawdę niezwykła książka by z tego powstała. Co ja mówię... - książka? Cała saga! Słuchałam historii ze wschodu, historii o ułanie, który czerpał wodę, o wojnie, o kobiecie, o wielu kobietach, o dzieciach i oczywiście o miłości. Słuchałam całą sobą i nadziwić się poplątaniem ludzkich losów nie mogłam. 
- Popatrz jakie ładne - powiedziała Inna, kiedy drugi raz w ciągu dnia spacerowałyśmy po Marradi. - A ty masz ten koszyczek pusty na tarasie. Podobają ci się? 
Pelargonie mają intensywny kolor i oczywiście przywędrowały z nami do Kamiennego Domu. Zaraz jak tylko dzień na dobre się rozgości, zabiorę się do pracy i pięknie je ulokuję. 


Po południu, kiedy siedziałyśmy na tarasie do Domu z Kamienia zawitała Contessa. Promienna i uśmiechnięta jak zawsze. Za dużo mijało zimą tygodni bez wymiany słów i myśli. Uradziłyśmy więc ostatnio, że trzeba to zmienić i raz w tygodniu znaleźć dla siebie czas. Choćby chwilka na wspólny  popołudniowy kieliszek prosecco. Nie można wykręcać się tym, że zajęcia, że obowiązki, że to czy tamto. W ten sposób życie przeleci zanim się człowiek obejrzy. 


Przed nami intensywny weekend. Już dziś wieczorem w Marradi sbandieratori będą witać ultramaratończyków. Wśród nich Pan Andrzej, który o biegu przeczytał na moim blogu. Oczywiście mocno trzymamy kciuki! In bocca al lupo! 

INNA to po włosku DIVERSA (wym. diwersa)

Mikołaj

Gitarzysta znów na scenie

piątek, maja 25, 2018


Pamiętam Mikołaja wygrywającego pierwsze nieudolne akordy. Pamiętam jak z ukrycia filmowałam jego nieśmiałe brzdękanie, w którym z czasem coraz łatwiej rozpoznać można było muzykę Lucio Batisti, Nirvany czy Metallica. Pamiętam też doskonale pierwsze saggio na koniec roku szkolnego przy stacji, dla skromnej publiczności usadowionej na plastikowych krzesełkach. Było chyba wtedy sześciu uczniów w sumie do zaprezentowania swoich umiejętności. 


Teraz kiedy za nami już czwarte saggio w historii muzycznej edukacji Mikołaja, widzę jak wszystko się zmieniło. "Muzyczna szkoła" się rozrosła, dając dzieciakom możliwość nauki grania na niezliczonej ilości instrumentów, a także nauki śpiewu. Zainteresowanych przybyło zdecydowanie i myślę, że z każdym rokiem wciąż będzie przybywać. To znów potwierdza moją tezę, że Marradi jest miastem artystów.
Teatr wypełnił się wczoraj po brzegi jak na prawdziwy koncert przystało.
W tym roku występ zaczął się od prezentacji oddziału maluchów wspomaganych przez rodziców. Zaraz po nich zagrały skrzypce, instrumenty dęte blaszane i drewniane, perkusja, klawisze, zaprezentowały się też głosy i oczywiście gitary. 


Mikołaja granie można było usłyszeć na sam koniec w dwóch bardziej wymagających utworach. Doskonale popisał się grając Cocaine (Clapton) oraz Time is running out (MUSE). 
Łatwo mi powiedzieć, że byłam pod wrażeniem, w końcu jestem matką bez pamięci zakochaną we własnych dzieciach, jednak owacje po występie nie mogły kłamać. Były najlepszym potwierdzeniem doskonałego wykonania.  


Już prawie oswoiłam się z dorastaniem Tomka. Teraz przyszedł czas, aby przyjąć do wiadomości, że i nasz domowy Maleńtas z maleńkością ma coraz mniej wspólnego. Dociera to do mnie wyraźnie w takich momentach jak wczoraj... 

Ps. Uprzedzam zapytania o Tomka granie. W tym roku wspólnie z nauczycielem podjęli decyzję o występie dopiero za rok, z racji zbyt wielu obowiązków na koniec scuola media

ZAAKCEPTOWAĆ - to po włosku ACCETTARE (wym. aczczettare)