Wielkanocna wyprawa - akt III - zachwyty i rozczarowania, czyli spojrzenie niepopularne.
czwartek, kwietnia 05, 2018
Byłam w Rzymie trzeci raz. Za każdym razem wybieraliśmy inne "atrakcje" i przyznać trzeba, że zobaczyliśmy już całkiem sporo. Wciąż jednak szala przechyla się na stronę "niewidziane", ale to przecież Rzym, Rzym jak studnia bez dna, więc nie mogłoby być inaczej. Wrócimy do Wiecznego Miasta jeszcze nie raz i nie dwa, taką przynajmniej mam nadzieję. Na szczęście z Marradi nie jest wcale tak daleko.
Każdego z nas zachwyciły inne miejsca, bo też każdy z nas jest inny i inaczej na ten świat spogląda. I teraz przyznam się Wam do czegoś, za co niektórzy pewnie mnie zganią a inni nie uwierzą. Dopiero za trzecim razem podeszliśmy na Plac świętego Piotra i to nie dlatego, że ja chciałam, a dlatego, że takie życzenie miał Paw.
Gdyby o mnie chodziło pewnie trafiłabym tam za sto lat, ale ja od dziecka lubię chodzić pod prąd, a nie poddawać się tłumowi...
W oddali ukazała się bazylika San Pietro. Cel tysięcy albo milionów pielgrzymów.
A ja...
Gdyby chodziło o mnie, już właśnie z tej oddali cyknęłabym zdjęcie i poszłabym dalej włóczyć się po Zatybrzu. "Podejdźmy bliżej" - poprosił jednak Paw. Nikt więc nie protestował i pokornie podreptaliśmy w kierunku placu...
Zwiedzanie świątyni wewnątrz było niemożliwe. W Wielki Piątek wszystko przygotowywano do przedwielkanocnych nabożeństw. Ale nawet gdyby nie to, to i tak nie przyszłoby mi do głowy, by stać w niekończącej się kolejce.
Nie chciałabym zostać posądzona o brak wrażliwości. Przecież drżało we mnie wszystko na widok wyrzeźbionego przez młodziutkiego Michała Anioła ascetycznego krucyfiksu wystawionego we florenckim Santo Spirito, nie raz ściskało mnie w gardle na widok prostoty kamiennych kościołów, przeszedł mnie dreszcz, kiedy stałam pod dziełem Cimabue, na którym to powódź odcisnęła nieodwracalny ślad, jednak kiedy w piątek przedostatniego dnia marca patrzyłam na najsłynniejszą bazylikę świata nie czułam żadnego porywu serca.
Jakby nagle powiało chłodem. Budynek oglądany z tej perspektywy wydał mi się ... bezduszny. To oczywiście moje bardzo subiektywne odczucie i obawiam się, że tylko moje.
Nawet nie umiem powiedzieć czego się spodziewałam. Poruszenia? Wzruszenia? Gardła zawiązanego w supeł? Braku słów z zachwytu?
Może - jak słusznie zauważyła A. - to wina barierek, krzesełek, którymi zastawiony jest plac, może te tłumy ludzi z chorągiewkami, samochody telewizyjne, dziennikarze, a może ja w świecie szukam zupełnie czegoś innego...
W mojej głowie po rzymskiej wyprawie zostało wiele ulicznych kadrów i to te właśnie lubię najbardziej. Rysownicy i muzykanci, mim przebrany za Chaplina i zadziwiony tym spektaklem mały chłopiec, kobieta i dziecko siedzący po turecku na środku Piazza Navona zasłuchani w muzykę ulicznych muzykantów, rzymianin ze starożytności z ajfonem przy uchu, turyści zapatrzeni w Panteon i ci siedzący na schodach w bocznej uliczce z dala od zgiełku ... Dowcipni zaopatrzeniowcy z towarem, turkusowa vespa, stary rower, carabinieri...
Zwykłe życie nieustannie mnie zachwyca.
Spacerując rzymskimi uliczkami dowiedziałam się, że nie tylko Arno bywa niepokorne. Oto Tybr w 1870 roku:
By lepiej oddać wysokość wody, Paw prawie dwumetrowy pod tabliczką.
To już koniec naszej rzymskiej wyprawy. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości znów powrócimy do stolicy, wciąż przecież szala przechylona jest na stronę "niewidziane". Tymczasem życzę Wam miłego dnia, a już jutro odrobina wiosennego morza. Wielkanocna opowieść jeszcze trwa.
WRAŻLIWY to po włosku SENSIBILE (wym. sensibile)
WRAŻLIWY to po włosku SENSIBILE (wym. sensibile)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
7 komentarze
Myślę, że Plac Św. Piotra powoduje w każdym takie wrażenie dystansu , wielkości, majestatu i stąd Twoje odczucie. Dla mnie jednak najważniejszym miejscem była kaplica chyba św. Sebastiana, gdzie obecnie znajduje się grób Jana Pawła II. Warto przełamać niechęć i zdobyć się na odwagę ale Wielki Piątek to ...DZIKI TŁUM.
OdpowiedzUsuńAsia op.
Znam to świetnie . Aż strach powiedzieć , mialam podobne uczucie w Luwrze. Wszyscy z zachwytem stali patrząc na Mona Lisę a ja NIC . Nie wiem , oczywiście , nie jestem fachowcem ,ale tyle przecież dziel sztuki zachwyca. A tu nic. Może oczekiwania byly nie z tego świata bo na brak wrażliwości nie mogę narzekać. Raczej na nadmiar. Natomiast Z ogromnym wzruszeniem oglądałam każdy zaułek , piękne drzwi na przykład, bukinistów , ludzi i życie po prostu. Dla mnie , największym szczęsciem było siedzenia w kawiarni i obserwowanie życia. A zwiedzalam Paryż na piechotę 8 razy . Z obowiązkowym Wersalem ale bez wjazdu na Wieżę Eiffla... Marta
OdpowiedzUsuńKasiu jak to dobrze, że są ludzie, którzy czują to samo co ja.
OdpowiedzUsuńMnie też Plac Św. Piotra i bazylika nie zachwyciły, może dlatego, że każda budowla na placu jest z innej "parafii", może dlatego, że to nie moja bajka. Owszem przebogate wnętrze ze słynną Pietą piękne, ale ja wolałam powłóczyć się po uliczkach, oglądać ludzi, stragany, schody, schodki, schodeczki. W upalny dzień zrobiliśmy sobie fontannowy tour - i to było najlepsze. Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie jestem sama w tych odczuciach:)) Ja się nawet bałam o tym publicznie napisać, ale te nie mam w zwyczaju pisać czegoś co nie jest prawdą.
OdpowiedzUsuńGdybym miała wybrać JEDNO z Twoich rzymskich zdjęć, a więc i jedno miejsce z Waszej wyprawy - to zdecydowanie byłby to szpaler "łysych" drzew! Niesamowity!
OdpowiedzUsuńczeko
A ja przystojniakow na schodach🙂 Kasia praska.
OdpowiedzUsuń