Święta - nie święta

piątek, grudnia 29, 2017


Okres pomiędzy świętami dla kogoś, kto pracuje tak jak ja to taki dziwny czas. Prawie jak święta, ale jednak nie święta. Trochę wolnego, trochę pracy. Dzieci po domu krążą w piżamie do wieczora i tylko wyjście na pizzę zmusza je do zmiany garderoby. Tomek poprosił o kilka takich pieleszowo - domowych dni, bo do tej pory cały czas gdzieś jeździliśmy i stwierdził, że już mu się tą ciągłą jazdą ulewa i koniecznie musi odpocząć. 
Ja sama musiałam zmienić praktycznie wszystkie moje plany. Wymarzyłam sobie zimową wyprawę do Acquachety, która teraz kipi od wody... Niestety kompanów do wyprawy brak. U Mario odezwało się kolano, Paw nie jest zainteresowany, zostały mi dzieci, które jeśli wspomnę o śniegu na pewno chętnie na wyprawę ruszą. Tylko czy ja się odważę zimą sama z nimi? Wilki nas nie spałaszują?
Miałam też ten czas wykorzystać na relaks przy kominku z książką i grzanym winem. Tu komentarz zbędny - wiadomo jak jest. Na dokładkę teraz mam problem z wodą, bo po deszczu na suficie pojawiła się plama. Akcja strażaków siłą rzeczy musiała uszkodzić kilka dachówek. Żeby nie było samych smutków - był wczoraj murarz i stwierdził, że robota nie będzie kosztowna.
Chciałam też w tych dniach nadrobić zaległości. Trzy artykuły czekają na dopracowanie i jakieś 200 zdjęć na obróbkę. Oczywiście bez mojego komputera to ja sobie mogę ...
Choć tu też zapaliła się (jakoś mi zgrzyta to słowo, ale niech będzie) iskierka nadziei. Odebrałam wreszcie z serwisu wciąż nieczynny komputer z wyrokiem na piśmie i zatrważającą kwotą mierzoną w grubych setkach, bo niby płyta główna padła. Wczytałam się kolejny raz w to, co technik napisał - "Obawiam się, że padła płyta główna..." . Obawiam się??? To padła czy nie padła???
Mario przypomniał sobie o innym serwisie, takim normalnym, ludzkim, nieautoryzowanym jabłuszku, który kiedyś jego komputer z opresji ratował. Zawieźliśmy tam i mojego "maca". Miły pan pokręcił głową, powiedział, że będzie ciężko, ale może jeszcze przed sylwestrem da znać co i jak. Trzymam się tej ostatniej niteczki!
Pozostaje kwestia aparatu... Do Befany nikt mi nic nie naprawi, widać serwisy też pracują takim trybem jak ja. Niby święta, a nie święta. W każdym razie, wiem że i tu zaboli, więc początek roku zapowiada się kosztowny. Nie mam jednak zamiaru rozpaczać, czy się tym dalej przejmować. Powtarzałam cały czas - niech się już skończy ten pechowy rok! - ale tak naprawdę to takie współczesne zabobony. Nigdzie nie jest napisane, że po pierwszym stycznia coś się zmieni. To takie nasze iluzje, pobożne życzenia. Ja powiem: oby tylko nie było gorzej. Jakoś się to wszystko w końcu musi poukładać. A może i to co przeklinałam w ostatnich dniach też było po coś? Kto to może wiedzieć!

Nie wiem co zrobimy dziś, ani jutro. Ja na pewno rozpaczliwie potrzebuję gór. Myślę, że jednak zbiorę się na odwagę. 
Już dziś życzę Wam dobrego weekendu - ostatniego weekendu 2017 roku.
 
POKRĘCIĆ GŁOWĄ to SCUOTERE LA TESTA (wym. skuotere la testa)  

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

5 komentarze

  1. Wpadnij po mnie to się wybiorę jeśli obiecasz o jakas perfumerie zaznaczyć po drodze
    Nicko

    OdpowiedzUsuń
  2. W BBC mieli dobry pomysł, który przekazali mieszkańcom Wielkiej Brytanii. Jak sami zaznaczyli... pomysł nasz, krajowy, Polski. Jeśli nie wiesz co robić, jeśli nie wiesz jak związać koniec z końcem, po prostu zastosuj się do "jakoś to będzie". Jak skwitowała brytyjska telewizja, my, Polacy tak funkcjonujemy. I naprawdę nie jest tak źle :) a Na Nowy Rok życzę uśmiechu (którego i tak Ci nie brakuje), spokoju, większej ilości czasu dla siebie i wszystkiego czego tylko sobie zamarzysz (Dom z Kamienia, i....). A resztę życzeń złożę jak się usłyszymy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcześniejszy komentarz (z tym "jakoś to będzie") jest mój :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O jak zazdroszczę chłopcom tego włóczenia się w piżamie i wypadów na pizzę... Też by mi się przydało tak odpocząć ;)
    Co do gór - rozumiem Cię świetnie! Chyba w tej sytuacji bym się zdecydowała. W końcu chłopcy już duzi i to oni się mogą zaopiekować mamą i obronić przed wilkami ;) Pięknego Sylwestra!

    OdpowiedzUsuń