Polarnicy
sobota, grudnia 30, 2017
Takie to są plusy mieszkania w Marradi... Nawet jeśli w miasteczku kwitną stokrotki, a komuś zamarzy się śniegowe szaleństwo, wystarczy przejechać niecałe 20 km, by mieć świat jak z Bieguna Północnego. Chłopcy na hasło śnieg dostają wciąż małpiego rozumu, wprost proporcjonalnego do mojej niechęci. Ostatnie deszcze, które przeszły nad Appennino na pewnej wysokości przemieniły się w śnieg i już na 900 metrach świat jawił się w zupełnie niewiosennej szacie.
- Bawmy się w polarników! - wołał Tomek i rzucał się w dół, że tylko nogi było widać. Turlanie, skakanie, śnieżki, wspinaczka ... jakby nigdy śniegu nie widzieli.
Łąki Casaglii pokryte śniegiem z maleńką osadą przycupniętą z boku drogi to krajobraz jak z andersenowskiej baśni. Brakowało nam do zimowego filmu ujęć ubielonych drzew na lazurowym tle. I oto one. Casaglia, Passo della Colla, Sambuca...
W piątkowe popołudnie nie byliśmy jedynymi poszukującymi zimy. Pojawiły się całe rodziny z dziećmi i dalej wszyscy hulać w tym śniegu tak jak ci moi dwaj "polarnicy". Widziałam jak trekkingowcy ruszali na szlak i aż im zazdrościłam, bo choć śniegu jak wiadomo nie toleruję to jednak wędrowanie w takiej scenerii nie jest wcale takie złe... Mój plan na wyprawę czeka z realizacją na przyszły tydzień.
Droga pomiędzy Passo della Colla, a Passo della Sambuca nieustannie zachwyca. O każdej porze roku urządza niezwykły spektakl. Patrzyłam na świat Królowej Śniegu i aż wierzyć się nie chciało, że raptem dwa miesiące wcześniej buki dwoiły się i troiły, by ten sam świat jak najpiękniej upstrzyć kolorami. I pewnie też nim się obejrzę, śnieg stopnieje i wbiją spod niego całe dywany prymulek...
Czas gna i oto 2017 powolutku dobiega do mety.
- Dla mnie gorąca czekolada - prosił Tomek po skończonych szaleństwach, kiedy zatrzymaliśmy się u Niny w jej restauracji na przełęczy.
- A jest vin brule'?
- Nie ma - zmartwiła się Nina i zaraz dodała - ale zaraz wam zrobię jeśli chcecie. Nie będzie tak dobre, jak to długo gotowane, ale przynajmniej się rozgrzejecie.
- Poprosimy!
Nina przygotowała vin brule', które było tak samo pyszne jak to pyrkoczące godzinami. Przyjemnie rozgrzało i połechtało podniebienie i zmarznięte myśli.
Grazie Nina!
Dobrego przedostatniego dnia 2017 roku!
ROZGRZAĆ to znaczy SCALDARE (wym. skaldare)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze