Zasypani

wtorek, listopada 14, 2017



- Pusia! Popatrz! Pada na serio! - Tomek był chyba jedyną albo jedną z nielicznych osób, które cieszyły się ze śniegu.
- Już mi nic nie mów. Kurtkę mam mokrą i bluzkę pod kurtką też i już nie powiem co jeszcze mam mokre! - Myślałam, że mnie szlag trafi. Jedno wyjście do sklepu zakończyło się totalnym przemoczeniem wszystkiego co można było przemoczyć. Po co komu parasol jeśli pada śnieg? - pomyślałam. Naciągnęłam kaptur mojej pseudo puchówki najmocniej jak się dało. Dziesięcioletnia tandeta z jakiejś najtańszej sieciówki, nie jakiś salomon czy rossignol, więc pretensji nie mam, bo po co też tu konkretne zimowe ciuchy, jeśli zima przychodzi raz na jakiś czas, nigdy na poważnie, a już na pewno nie w połowie listopada!! 
Och jaki mnie nerw szarpał! 
- Co Pusia? Zmęczona jesteś? - zapytał Tomek, kiedy ułożyłam się obok niego i zaczęłam sapać jak stary parowóz. 
- Nie, nie zmęczona, tylko wściekła.
- Na co?
- Na pogodę, na światło co to jest i nie ma i na internet, który nawala, przez co lekcje musiałam odwołać. A jak ty się czujesz? 
- Dobrze, już dobrze. 
- Gardło boli?
- Już prawie nic nie czuję.


Na fejsbuku zaroiło się od śniegowych zdjęć, ale raczej nie były one okraszone entuzjastycznymi komentarzami. Pod wieczór pojawiła się też informacja o tym, że kto nie musi niech nie rusza samochodu, że Passo del Giogo i Passo della Colla są zamknięte przez zwalone gałęzie i że jakieś 7000 domów w Alto Mugello zostało bez prądu. My byliśmy w jednym z nich.



Od tygodnia trąbili wszędzie, że w poniedziałek nad Appennino nadejdzie śnieg. Byliśmy więc mentalnie przygotowani, tylko ja jednak miałam na myśli śnieg listopadowy. Taki śnieg co to zmiesza się z deszczem, w breję przemieni i będzie po sprawie. Może tylko w wyższych partiach na chwilę przysiądzie na szczytach gór. 
A tu masz ci śnieg listopadowy! Wieczorem krajobraz wyglądał tak, że gdyby żył George Michael mógłby nakręcić Last Christmas 2. Bez prądu na nic było siedzieć. Zgasiliśmy gazową lampę i o 20.00 byliśmy już w łóżkach. 



Mogłabym powiedzieć, że był to jeden z tych dni, w którym ciężko doszukać się jasnych stron, ale kiedy tak leżałam obok Tomka i fukałam na czym świat stoi, zadzwonił dzwonek przy furtce. Chwilę potem na naszym stole wylądowały takie oto pyszności:


Dziękujemy B. To był zdecydowanie najmilszy akcent całego dnia! 

Dziś rano widać jeszcze złogi na pół roztopionego śniegu, który w nocy zamienił się w deszcz. Deszcz, który oszpeca listopadowy poranek, deszcz, który mam nadzieję szybko zastąpi słońce.


 MOKRY to po włosku BAGNATO (wym. baniato)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

7 komentarze

  1. No ślicznie macie! W końcu u Was śnieg wcześniej niż u nas :-)
    CIEPŁE pozdrowienia!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Równowaga w przyrodzie to istotna rzecz. Mieliście samo słońce latem, ziemia wyschła na wiór, pora ją nawodnić. Śniegu będzie pod dostatkiem. ;) Pozdrawiam bo dawno mnie tu nie było.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za wspaniali ludzi ci Włosi ..
    marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Marto tym razem smakowity podarunek był od Rodaczki:)

      Usuń
  4. Jak dla mnie pieknie p.Kasiu.

    OdpowiedzUsuń