Wenecja słowami Tomka

sobota, listopada 25, 2017


Witam bardzo czytelników Domu z Kamienia, to znów ja, Tomek i dziś możecie przeczytać moją opowieść z wycieczki do jednego z najbardziej znanych i najładniejszych miast na świecie... Wenecji. 
Kiedyś ze szkołą byłem w tym mieście na wycieczce dwudniowej lecz ostatnio miałem możliwość odwiedzenia tego miasta kolejny raz, no i proszę... 

Pojechaliśmy tam i sobie przypominaliśmy dawne miejsca i cały czas można było usłyszeć: "O to nasz hotel!", "Tak, tak pamiętam! Przechodziliśmy tym mostem!" czy też, "O jej! To ten dom! Pamiętam go!". 

Podróż zaczęła się rano o wczesnej porze, coś około piątej. Tylko zanim się to zaczęło to oczywiście musiałem się obudzić. Wobraźcie sobie jakie to trudne obudzić się o czwartej i pół dla śpiocha! Ale wracając do naszej podróży, wyjechaliśmy autobusem do Faenzy. Tam nie było zbyt miło, bo nie było osoby, która nie siedziała przed telefonem. Ja niestety musiałem siedzieć sam i patrzeć za okno. No ale na szczęście dojechaliśmy na stacje, do Faenzy. Teraz musieliśmy dojechać do Bologni. W pociągu miałem przed sobą staruszka który dziwnie patrzył na mnie i na mojego kolegę. Gdy dojechaliśmy do Bologni przesiedliśmy się do innego pociągu i to nie byle jakiego! Był to dwupiętrowy pociąg i dla wielu z nas był to pierwszy raz. Tu koszmar wrócił i znowu moi koledzy siedzieli przyklejeni do telefonów! Ja sobie rysowałem, a tu niespodziewanie jakaś pani zapytała się mnie czemu nie siedzę tak przyklejony do telefonu jak moi koledzy; ja odpowiedziałem, szczęśliwy, że mogę w końcu pogadać, że nie lubię tak marnować czasu i że mnie to nudzi, pytała się też gdzie jedziemy z wycieczką, a ja z przyjemnością odpowiadałem. 
 

Po kilku godzinach drogi dotarliśmy do Wenecji. Gdy wyszliśmy ze stacji w tym pięknym mieście ujrzeliśmy wielki pałac, w końcu słońce i jasne niebo oraz długi most i wielki kanał. Ten most pamiętałem i był tak jak wtedy pełen tłumu ludzi! Po długim czasie dotarliśmy na druga stronę kanału. Chodziliśmy długo, ale było wtedy przyjemnie. Przeszliśmy przez pewien plac, którego nazwy niestety nie znam lecz jest on ładny i byliśmy na nim kilka lat temu na wycieczce dwudniowej. Pamiętam go, bo był tam pewien pan, który rysował; zatrzymaliśmy się też na takim maleńkim moście, bo kilka osób chciało na nim zdjęcie. Tam trochę czekaliśmy, bo byli jacyś turyści, którzy wpadli na ten sam pomysł. Ciekawe jest to że rozmawiali między sobą i zrozumiałem od razu, że nie są z Włoch, to byli Polacy! Dziwne, chodzimy sobie po Wenecji, a tu nagle Polacy, pewnie nie zdawali sobie sprawy że, gdy oni narzekają że jest tu pełno dzieci i że robimy hałas, jest między nimi Polak, który to wszystko rozumie!  

Po tej "sesji zdjęciowej" ruszyliśmy dalej. Naszym celem była wystawa o Antonio Vivaldi (dla tych którzy nie wiedzą kto to jest, otóż jest to najbardziej znany Włoski kompozytor z XVII wieku jeśli się nie mylę). Gdy doszliśmy, dostaliśmy coś w rodzaju słuchawek przez które słuchaliśmy historie o Vivaldim. Większość rzeczy już wiedziałem, ale pewna rzecz mnie zaskoczyła: Vivaldi został pochowany w identyczny sposób do Mozarta czyli, że został pochowany w Wiedniu w jednym z tych wspólnych grobach dla biednych, który po włosku się nazywa "fossa comune"
Po wysłuchaniu zwiedzaliśmy pokoje, w których słuchaliśmy muzykę Vivaldiego i oglądaliśmy animacje z nim związane wyświetlane na ścianach, co wyglądało spektakularnie!
Najładniejsza animacja była ta ostatnia, której niestety nie umiem opisać. Po wystawie przeszliśmy się jeszcze trochę po Wenecji. Zjedliśmy nasze kanapki obok Piazza San Marco, gdzie było pełno mew i gołębi. Ja cały czas miałem na sobie kaptur aby uniknąć niemiłej niespodzianki z nieba... Po zjedzeniu poszliśmy zwiedzić Basilica di San Marco, która okazała się przepiękna!  

Jedyna rzecz, którą się zawiodłem to że... Piazza San Marco nie była zalana wodą! Na tym mi zależało i nawet sobie założyłem nieprzemakalne buty, a tu nic! 
W drodze powrotnej na stacje niektórzy moi koledzy chcieli wejść do jakichś sklepów, no więc się zatrzymaliśmy. Gdy każdy był zadowolony ze swoich zakupów poszliśmy na stacje i tam zaczął się nasz powrót do domu. Czekaliśmy długo zanim przyjechał pociąg. Gdy już była ciemna i zimna noc wróciliśmy w końcu do Marradi. Następnego dnia wróciliśmy do szkoły... prosiłem mamę żeby mnie nie wysyłała ale jednak moje błagania nic nie dały...
Na wycieczce było super, bardzo mi się podobało to, że mogliśmy odwiedzić te miasto będąc starsi, więc bardziej się przyglądaliśmy miejscom, które zwiedzaliśmy...
To na tyle z mojej opowieści. Mam nadzieje, że czytaliście to z przyjemnością i że niedługo będę mógł napisać nowe opowiadanie.
***
 Oto co to znaczy być dzieckiem w Italii! Na wycieczki jeździ się do Wenecji! Ten wyjazd miał być zapoznaniem się z postacią Vivaldiego, którego to życie będzie tematem spektaklu wystawianego przez klasę na koniec scuola media. Nic już dodawać nie muszę. Tomek chyba wszystko opisał najlepiej jak umiał. Proszę wybaczcie potknięcia gramatyczne i błędy stylistyczne. To pisanie jest właśnie przyczynkiem do lekcji polskiego i cieszę się, że tym publikowaniem dla Was Tomek jest coraz mniej onieśmielony. Do tekstu pozwoliłam sobie wstawić tylko kilka przecinków, całość zachowana w oryginale.
Dobrego weekendu!!!

Ps. Zdjęcia pochodzą z mojego własnego archiwum. 

SŁUCHAĆ MUZYKI to po włosku ASCOLTARE LA MUSICA 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

18 komentarze

  1. Bardzo pieknie opisana wycieczka . Klarownie i prosto co jest wielka zaletą. Błędy robimy prawie wszyscy i to ma najmniejsze znaczenia . Z czasem , w trakcie piania zawsze wszystko można poprawić. Pisz Tomeczku koniecznie bo raz ,że świetnie to robisz a i to będzie świetny trening pisania po polsku. I nie będzie to nudnawa lekcja tylko coś co sprawi nam wielka przyjemnośc i mam nadzieję , że Tobie też. Gratulacje , Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ sympatycznie to opisane, wyrazy uznania, świetny z Ciebie chłopak Tomku

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przecinkach nie ma spacji! I potem wyrastaja interpunkcyjni ignoranci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A od kiedy nie ma? 😎 od dzisiaj? AG

      Usuń
    2. Moze jestem nie mila ale kopara az opada jakim zyciowo jest madry chlopiec...a ty tu o spacjach walisz.zasmiecasz ten super blog.mniej jadu zycze

      Usuń
  4. I po innych znakach interpunkcyjnych tym bardziej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba rzeczywiście jestem ignorantem, bo nie zrozumiałam.

      Usuń
  5. Bardzo ciekawie opisana ta wycieczka, brawo Tomku😊 a znaki interpunkcyjne wcale tu nie są najważniejsze. Beata z Reska

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto tu jest ignorantem? Spacja JEST PO przecinkach, nie ma przed.
    Jak się domyślam, pouczenie dotyczy autorki komentarza, a nie autora wpisu blogowego, więc chyba trochę nie na miejscu.
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście Aga, a ja nawet nie zwróciłam uwagi, że to nie do nas i dlatego puściłam. Smutne. Post dziecka, a przyczepić się i tak do czegoś trzeba.

      Usuń
  7. Dziekuje Tomku,ze chcialo sie tobie przyblizyc nam twoje "spojrzenie "na Venecje i wystawe.Pozdrowienia!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dobrze,ze Tomek nie siedzial z nosem w telefonie...czytalam o jego wrazeniach z przyjemnoscia,jakbym sie cofnela w czasie-i mam nadzieje,ze w dalszym ciągu będzie mu się chciało dzielic opisem przeżywanych roznych chwil-nawet tych pozornie błahych.Wrażliwość to motor...

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny tekst!Pisz Tomciu,bo robisz to świetnie!Wzmianka o telefonach i "narzekających Polakach"...-nic dodać,nic ująć ��

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajny i ciekawy tekst. Szacun za to, że w ogóle Ci się chciało go napisać (nawiązując do nosów w telefonie). Tak prywatnie zazdroszczę wycieczki do Wenecji, ale tak zdrowo i z sympatią 😀😁 Kasia praska

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna relacja z wycieczki. Brawo dla Tomka! A dla Pani Kasi najlepsze życzenia imieninowe, pozdrawiam Aneta G

    OdpowiedzUsuń
  12. TOMKU Ty nawet nie wiesz ile bym dala zeby moja corka Sonia przeprowadzila sie ze mna do Itali...Ma 12 lat i takze siedzi z nosem w telefonie.Ma bzika na punkcie instagrama a o vivaldim zadnego pojecia.W szkole Polskiej ucza regulek...nic z zycia jest to nudne...zabieram corke co jakis czas do toskani bo mam tam swojego partnera i pokazuje jej troche "swiata"ale na stale nie chce..Tomku pisz jak najwiecej bo dobrze Ci to idzie.Bardzo sie nawet wzruszylam bo jestes bardzo madry.pozdrawiam Ciebie i wszystkich twoich bliskich.Carolla.Acha...nie poddawaj sie czytajac jakies tam dyrdymaly o interpunkcji...:))))Masz prawo....

    OdpowiedzUsuń
  13. Tomku świetnie opisales swoja wycieczke do Wenecji. Jestes mądry i wrażliwy. Brawo! Ale to w duzej mierze zasługa Waszej mamy. To ona pokazuje Wam co w zyciu jest ważne, piękne i mądre. Dzieki temu potrafisz odróżniać dobro od zła, powierzchownosc od czegoś wartosciowego. Tak trzymaj. Pisz wiecej. Czekamy
    Pozdrawiam i życzę wielu ciekawych wycieczek
    Asia z Łochowa

    OdpowiedzUsuń