Powiew Południa
czwartek, listopada 16, 2017- Mój ojciec zawsze powtarzał: "daj zjeść innym, a wtedy oni dadzą zjeść tobie" - wspominał mentorskim tonem Domenico zachwalając swoje produkty. Jego mała ciężarówka znów zawitała pod nasz dom, wyładowana tym razem mandarynkami, cime di rapa, patate rosse, fenkułami i świeżą oliwą. - Widzisz, że moje owoce nie są wszystkie jednakowe, ten większy, tamten mniejszy… Spróbuj - wyciągnął w moją stronę rozłupaną na pół klementynkę. - Niczym nie są "szprycowane", sama słodycz, prosto z Basilicaty. Jestem wierny zasadzie mojego ojca. Nie nabieram ludzi i wtedy wiem, że do mnie wrócą.
- A oliwa?
- Moja! Moja najprawdziwsza!
- Na pewno? - droczę się przekornie.
Domenico aż się zapowietrzył i zaraz wyciągnął telefon i zdjęcia zaczął pokazywać. Tu azienda ojca, tu oliwny gaj rodziny, tu pomarańcze… - Zobacz jakie ładne! Te przywiozę za tydzień.
- Daj mi skrzynkę klementynek i butelkę oliwy. Spróbujemy cóż to za cudo!
Wydał resztę, wręczył zakupy i jeszcze przykazał na koniec:
- Tylko nie upuść! Wiesz, że rozlanie oliwy przynosi pecha?
- Nie wiedziałam, ale będę teraz bardziej uważać.
- Możesz nie wierzyć, ja w zeszłym roku rozlałem cały baniak przez "g…y" kranik i co?
- ?
- Przy budowie domu mnie oszukali, samochód uszkodzony, żona straciła pracę… ech… Ale to było w tamtym roku! Teraz kupiłem nowy kranik, porządny!
I tak bajał Domenico i bajał, a ja w głowie rejestrowałam każde jedno słowo i zastanawiałam się, czy to w porządku, że oni przecież wszyscy nieświadomi, a ja jak szpieg - kronikarz w głowie dyktafon ukryty…
Dobrze, że wzięłam skrzynkę klementynek - chłopcy zajadali się przez całe popołudnie i wieczór i tyle jeszcze zostało. A oliwa? Oliwa wspaniała, doskonała. Nasączyć nią obrumienioną pajdę chleba, solą posypać, kieliszek wina przygotować i uczta taka, że lepszej mi nie trzeba...
I tak bajał Domenico i bajał, a ja w głowie rejestrowałam każde jedno słowo i zastanawiałam się, czy to w porządku, że oni przecież wszyscy nieświadomi, a ja jak szpieg - kronikarz w głowie dyktafon ukryty…
Dobrze, że wzięłam skrzynkę klementynek - chłopcy zajadali się przez całe popołudnie i wieczór i tyle jeszcze zostało. A oliwa? Oliwa wspaniała, doskonała. Nasączyć nią obrumienioną pajdę chleba, solą posypać, kieliszek wina przygotować i uczta taka, że lepszej mi nie trzeba...
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Wszystko co najważniejsze ma Pani tutaj . Piękne , zwyczajne - nadzwyczajne życie !
OdpowiedzUsuńMarta
śniegu nie ma! ;)
OdpowiedzUsuń