Jesień, tęsknoty i kilka słów o kupie.

niedziela, października 01, 2017


- Jak tu mają grzyby wyrosnąć?? - Mario drapie kijkiem leśną ścieżkę wznosząc chmurę pyłu. - Sucho!
- A jak wtedy padało to mówiłeś, że za piętnaście dni będą. 
- Ale co padało? A ile to popadało? A daj spokój! Po czterech miesiącach suszy, ta ziemia się nawet nie zorientowała!
- Patrz ile Ludków! Chciałabym wiedzieć kto je poustawiał. One wciąż tu są. Takie same. 
- Skauci?
- A może i ja bym swojego dostawiła? 
Schylamy się po płaskie kamyki i zaraz koło starego stosiku staje nowy. Mój własny, który Mario podpisuje, żeby nikt nie miał wątpliwości.


- Taki dziś piękny dzień! A gdyby tak było aż do Bożego Narodzenia?
- Magari! Ty to masz wymagania! 
- Oby do Natale! Potem to już z górki!
- Natale??? To przecież chyba za sto dni!


- Piękny jest dziś dzień, ale jak sobie przypomnę te ginestre otulające tę łąkę, kiedy byliśmy tu w czerwcu na nagraniach to mam ochotę się rozpłakać…
Mario niemym wzruszeniem ramion podziela moje tęsknoty.
- Wiesz co… nie można jesieni odmówić uroku. Te kolory, kasztany, grzyby, wino … Ale… Jaśmin i bzy, ginestre i glicine, czy jest coś, co może równać się z rozkwitem wiosny?? 
- Nie ma…
...
- To jak? Namyśliłeś się? Jedziemy jutro wszyscy do Florencji?
- Jedziemy, jedziemy.


Pierwsza niedziela miesiąca. Już chyba od roku wybieram się z chłopcami i wybrać się nie mogę, ale jutro postanowione - Firenze i coś jeszcze, o czym opowiem wkrótce. 
- Macie jakieś życzenia? Co chcielibyście zobaczyć?
- "Cagata pazzesca"! (wybaczcie słownictwo)
- Kupę dinozaura!
Chłopcy zgodnie prezentują swoje życzenie. 
O co chodzi z kupą? Jeśli byliście w ostatnich tygodniach we Florencji na pewno widzieliście "to coś" zwane sztuką na Piazza della Signoria. To coś stało się przedmiotem kpin, drwin i soczystej krytyki. Dziw bierze, że też jeszcze znani ze swego temperamentu florentyńczycy nic z tym g… nie zrobili. Może ktoś mi zarzuci ignorancję, ale jeśli to coś sztuką się nazywa to ja proszę o bilet w jedną stronę do renesansu. "Medyceusze z Lorenzo il Magnifico na czele przewracają się w grobach" - napisał jeden z dziennikarzy i trudno się z tym nie zgodzić. Gdzie ten świat zmierza??? Widziałam Wielką Kupę przy mojej ostatniej wizycie we Florencji. Tak się złożyło, że byłam tam wtedy z turystkami i wstyd mi było, jakbym to coś sama tam zostawiła…
Jak można tak hańbić kolebkę sztuki… Florencja … Gdyby komuś umknęło, podklejam link, ja sama mojemu nikonowi nie zafundowałam takich kadrów.

KUPA to po włosku CACCA (wym. kakka)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

9 komentarze

  1. Grazie za ten link! Jako absolwent i posiadacz diplomy z Academia Internazionale del Arte di Firenze anno 1986 (ciekawe czy to coś jeszcze istnieje?] mówię głośno i wyrażnie: Tak,jestem za kupą! Pamiętam jaki byłem udręczony tymi obmierzłymi madonnami i nachalnymi ,gołymi herosami w marmurze, więc wyobrażam sobie jaka to orzeżwiająca ulga zderzyć się z takim dziełem po wyjściu z Ufizzi.Pozdrawiam,Hub.[Umberto the terrible]

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo , po prostu kupa .. A może zwyczajny czlowiek nie może sie dopatrzec "co artysta mial na mysli"?
    marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale cenzura na tym blogu! Oczywiście nie wolno być za kupą,bo przecież to pani Kasi nie zachwyca...Hub.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie proszę Pana tu nie ma cenzury, jest tylko niezgoda na tanią prowokację, a Pan ma to w zwyczaju. Zastanawiam się jak bardzo nudne musi być Pana życie, że tak się internetowo pozuje na jakiegoś "terribile". Dla mnie może się Pan zachwycać każdą kupą, nic mi do tego, ale śmieszny Pan jest w tym swoim prowokowaniu i przede wszystkim niespójny. Żałosny włoski jakim próbuje Pan co i raz zabłysnąć poddaje w wątpliwość wszelkie dyplomy w tym kierunku. Tak jak i nie potrafię sobie wyobrazić, że ktoś sztukę jedzie studiować do Florencji i mówi obmierzłe madonny i gołe herosy w marmurze. Nawet najprostszy włoski chłop włoski ma dla sztuki uwielbienie… Strasznie nudne musi Pan mieć życie, żeby w internecie udawać kogoś innego, serdecznie współczuję i życzę więcej szczerości przynajmniej wobec samego siebie.

      Usuń
  4. Olaboga,ależ Pani strzela od razu z grubej armaty!A ponoć poczucie humoru i dystansu do siebie i świata to wskażnik inteligencji...Ale Pani jest bardzo ładną blondynką,dobrą matką i robi świetne fotografie...no i fajnie jest! Nie mam nic przeciwko madonnom i rzeżbie klasycznej pod warunkiem,że nie są serwowane na śniadanie,obiad i kolację,a tak w Italii często się zdarza. Mój włoski rzeczywiście jest żałosny,ale spędziłem tylko rok we Włoszech i było to ponad 30 lat temu.
    Ja Pani nie współczuję,bo i czego miałbym współczuć? Niech Pani trwa jak najdłużej w tym zachwycie nad światem i tym samozachwyceniu jak najdłużej,bo przebudzenia bywają bolesne.Pozdrawiam serdecznie,Hub.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje poczucie humoru widać różne jest od Pana poczucia humoru. Przytyk do dystansu do siebie nie wiem do czego się odnosi. Nie rozumiem też ciągłych przytyków do mojej inteligencji, której na szczęście nie mam nic do zarzucenia. Jeszcze jedna niespójność - jeśli ktoś jedzie studiować sztukę do Florencji to chyba właśnie po to by sztukę mieć serwowaną na śniadanie obiad i kolację. A ja w swoim zachwycie mam nadzieję trwać dalej, również sobie tego życzę.

      Usuń
    2. Pani Kasiu,cieszę się,że potwierdza Pani stary dowcip wg.którego mądrość czy inteligencja to dobro najsprawiedliwiej dzielone przez Stwórcę:każdy uważa,że ma tego dosyć! Ja osobiście uważam,że mógłbym być mądrzejszy,ale... ale gdybym miał wybór to jednak wolałbym być ładniejszy!
      Zastanawia mnie ta złość na moje bardzo nieczęste komentarze.Pani tworząc bardzo pracowicie ten blog wystawia siebie i swoje życie na widok publiczny,tworzy Pani obraz w który sama wierzy, a może i nie, i oczekuje ,ze wszyscy będą to przyjmować burzą oklasków...dlaczego?Jest Pani tak niepewna siebie,że zawsze oczekuje 100% akceptacji? A moje studia we Florencji to był absurdalny przypadek za który sam zapłaciłem i oczywiście nie żałuję,no bo czego tu żałować? Ciao bella [ale żałosny italianizm].Hub.

      Usuń
    3. Przede wszystkim muszę się zgodzić z jednym - tak jestem osobą bardzo niepewną siebie, co każdy kto blog czyta dość wnikliwie może zauważyć, ale nie oczekuję akceptacji od innych, łudzę się raczej, że pewnego dnia ta akceptacja przyjdzie ode mnie samej. Dzielę się, częścią mojego życia, a nie każdy musi podzielać mój zachwyt. Nie raz były tu sprzeczności i konfrontacje. Gdybyśmy wszyscy myśleli podobnie świat byłby nudny.
      Jeśli natomiast chodzi o piękno czy inteligencję, na pewno mogłabym być inteligentniejsza, piękniejsza, bogatsza i kto wie co jeszcze, tylko po co? Może moje życie potoczyłoby się wtedy zupełnie inaczej, a tego bym nie chciała.
      Nie żałuje Pan? I słusznie. Uważam, że nie ma co żałować tego co zrobiliśmy, można żałować tylko tego na co nie wystarczyło nam w życiu odwagi. Oto dlaczego ja jestem dziś tu gdzie jestem. Nie chcę żałować.

      Usuń
  5. No i zrobiło się jakby bardziej miło...zacząłem grzebać i okazało się,że ta moja uczelnia nazywa się Universita Internazionale dell'Arte di Firenze i mieści się przy via delle Forbici chyba - przepiękna willa na wzgórzu z widokiem na miasto,naprawdę warto się tam przejśc i pozachwycać..."Obłożyłem"wtedy kurs o nazwie - "Museologia-esspresione e comunicazione visiva". Oczywiście pewnie napisałem to z błędami,ale pal licho, i tak się wzruszyłem ,bo to brzmi tak magnifico grandioso dolce dolcissimo!Jeżeli pamięta Pani "Rybkę zwaną Wandą"to wie Pani jakie to wzruszenie.Wypada mi już tylko się oddalić...Umberto.

    OdpowiedzUsuń