Wojażowanie po Garfagnanie - moje pierwsze czterdzieści lat. Akt 3.
piątek, sierpnia 04, 2017
Chyba jednym z najbardziej znanych widoków Garfagnany obok słynnego Mostu Diabła jest il Lago di Vagli z zatopionym średniowiecznym miasteczkiem. Wystające ponad wodą campanile to jeden z najbardziej popularnych obrazków z tutejszych pocztówek. Przywiozłam sobie taką z poprzedniego pobytu w tym rejonie i postanowiłam, że następnym razem muszę zobaczyć to na własne oczy…
Il Lago di Vagli to sztuczny zalew i tama na potoku Edron. Utworzone zostało w połowie minionego wieku, w efekcie czego znajdująca się tam osada została zalana, a jej ludność przesiedlona do obecnego Vagli di Sotto.
Oczywiście wiedziałam, że jezioro opróżniane jest raz na kilka lat i to wtedy turyści szturmem ruszają jego dnem do miasteczka widma. Opróżnienie zapowiadane było w 2015 roku, jednak ani wtedy, ani rok później, ani też w tym roku wcale do niego nie doszło.
Ubzdurałam sobie jednak w tej mojej biednej czterdziestoletniej głowie, że nawet jeśli jezioro nie jest opróżnione, to i tak widać wyłaniający się z wody choćby czubek campanile…
- Nieee, ale teraz jest woda! Nic nie widać! - pozbawiła mnie złudzeń kelnerka z trattorii, w której jedliśmy obiad.
- Ale nic kompletnie?
- No nic!
Cóż było robić… Jezioro mieliśmy pod nosem, więc choć na krótki spacer wypadało się zatrzymać. I o ile jezioro samo w sobie nie jest niczym nadzwyczajnym - już nasze mugellańskie Bilancino jest sto razy ładniejsze - to jednak górująca na cyplu osada Vagli di Sotto jest miejscem niezwykłym… Zatrzymajcie się jeśli będziecie w okolicy. Kamienie, wąskie uliczki, piękna Chiesa di San Regolo z XIII wieku, kwiaty w każdym zakamarku, i przede wszystkim lokalny folklor zamiast "bombonierkowej turystycznej lukrowanki"…
Poza nami nie było żadnych turystów. Tam przemknął kot, dalej ktoś naprawiał skuter, a w najchłodniejszej uliczce wiekowa signora na rozłożonym plastikowym łóżku korzystała ze sjesty. Swojsko i naturalnie. Kawałek prawdziwej Toskanii. Poczułam się wręcz jak intruz, który wtarabanił się w czyjeś spokojne życie ze swoimi turystycznymi butami.
Okrążyliśmy osadę, zerknęliśmy w każdy zakamarek, zrosiliśmy się wodą, bo upał coraz mocniej dawał się we znaki i ruszyliśmy dalej. Czekał na nas ostatni punkt wycieczki. Intrygujące miejsce… Ale o nim opowiem pewnie dopiero w niedzielę, bo już jutro o kolejnych zmaganiach Graticoli d'Oro.
Mam czterdzieści lat, ale wciąż niektórzy mówią do mnie fanciulla:)) A FANCIULLA TO ZNACZY DZIEWCZYNKA ...
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Mowia bo piekna i mloda ta nasza toskansko - blogowa Fanciulla !
OdpowiedzUsuńRadości - Marta
Bardzo dziękuję:)
Usuń