Wojażowanie po Garfagnanie - moje pierwsze czterdzieści lat. Akt 2.
czwartek, sierpnia 03, 2017
Nasza podróż zaplanowana była w trzech punktach. Wybrałam te miejsca, które już od dawna chciałam zobaczyć, które umknęły w poprzedniej wyprawie na Garfagnanę, a pierwszym z nich była forteca Verrucole… Tysiącletnia warownia, którą w naszym domowym języku nazwaliśmy "muralia", bo oglądana z lotu ptaka przywodziła na myśl Wielki Mur Chiński, po włosku Grande Muraglia Cinese.
W miarę jak odalaliśmy się od "mostu diabła", słabł ruch turystyczny. Przyznać też trzeba, że generalnie w tej części regionu nie jest on tak uciążliwy jak w Chianti. Co to znaczy dobra promocja… Garfagnanie przecież niczego nie brakuje, ma też to, czego nie mają inne miejsca, jest urzekająco piękna, zachwycająca, a jednak często turyści w swych planach ja pomijają...
O fortecy Verrucole czytałam już dawno temu i czekałam tylko aż padnie decyzja o wyprawie na Garfagnanę. Pokusiliśmy się o tą trasę w moje urodziny głównie ze względu na panujące w Italii upały. Północna, górzysta część Toskanii znana jest przecież z ostrzejszego klimatu. Jakże płonne były nasze nadzieje …
Samochód sapiąc i dysząc z gorąca piął się coraz wyżej i wyżej… Dookoła rozlewały się zielone, masywne wzgórza, za nimi na straży stały skaliste szczyty, a to tu, to tam wyłaniało się kamienne campanile. Miasteczka Garfagnany wyglądają jak te z toskańskich pocztówek...
Dojechaliśmy do San Romano, a stamtąd już tylko kilka zakrętów dzieliło nas od fortecy, która dumnie górowała nad miasteczkiem.
Czekała nas jeszcze krótka piesza wspinaczka, którą w tym upale okupiliśmy siódmymi potami...
Już jakiś czas temu czytałam, że grupa pasjonatów podjęła się przywrócenia świetności temu miejscu, tchnięcia nowego życia, opowiedzenia jego historii i rzeczywiście wrażenia nasze z tej wizyty były niezapomniane. Kiedy po zakupie biletów usłyszałam, że na górze czeka na nas przewodnik, nie byłam zachwycona. Nie mieliśmy w planie dwugodzinnego zwiedzania, a poza tym generalnie zwiedzanie z przewodnikiem, to nie jest to, co lubię najbardziej…
Jakież jednak było nasze zdziwienie, kiedy przywitał nas młody chłopak w stroju z dawnej epoki i zapytał jak długo chcemy po warowni spacerować, zapewniał też, że zanudzać nas nie będzie i opowie same ciekawe rzeczy.
Główny produkt Garfagnany i krótka pogadanka o jej kuchni. |
Jak powiedział tak zrobił. Zwiedzanie i opowieści naszego przewodnika okazały się arcyciekawym doświadczeniem. Słuchaliśmy z otwartymi ustami dawnych historii o życiu średniowiecznym, o minionych pokoleniach, o walkach i o codzienności kilka wieków temu. Obejrzeliśmy stare przedmioty, dotknęliśmy broni, zajrzeliśmy we wszystkie kąty i nie wiadomo kiedy czas przeleciał. Jeśli będziecie w okolicy zwłaszcza z dzieciakami nie zapomnijcie o Fortezzy Verrucole! Wrażenia wizualne, połączone z ciekawostkami i historią, to jest to!! Być może za kilka lat świat dowie się o tym miejscu, ale teraz panuje tam niezwykły spokój, czuć dawnego ducha, jeszcze turystyczny folklor się tu nie zakradł. Oprócz nas było zaledwie kilka osób, a nasze zwiedzanie było absolutnie nasze, indywidualne. Nie będę zdradzać Wam zasłyszanych historii, może kiedyś sami tam zawitacie...
Cień!!! |
Po obejściu murów i sfotografowaniu panoramy kawałek po kawałku, po wylewnych podziękowaniach za takie przyjęcie, ruszyliśmy dalej. Nadszedł czas na mój "czterdziestoletni" obiad. Okazja wyjątkowa, więc tym razem zasiedliśmy przy stole i nacieszyć się nie mogliśmy, że na górskich bezdrożach udało nam się tak wspaniale zjeść. W miejscu, gdzie droga się urywa, w małej osadzie wysoko w górach. W koszyku z pieczywem coś jakby graham, w dzbanku białe wino, na talerzu tagliatelle z gorgonzolą, risotto z porcini, rostbeef i caprese. Wszystko doskonałe …
Chwila relaksu, a na koniec "cin cin" i dalej w drogę! W dole czekało na nas słynne jezioro.
WZNIEŚĆ TOAST to znaczy FARE BRINDISI (wym. fare brindizi)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Znam takich dwóch co by zazdrość wielką odczuli widząc Tomka Mikołaja i to muzeum :)
OdpowiedzUsuńPiotrek
Na pewno byliby zachwyceni!!
UsuńKasiu, wiesz, że jestem zakochana w Pawle (ten facet w ogóle się nie starzeje!), ale dziś muszę powiedzieć, że przy Was ten blady "mieszczuch" wygląda jak przysłowiowy syn młynarza :). Pozdrawiam Was serdecznie Hanka
OdpowiedzUsuńDokładnie:) Inna rasa:)
Usuń