Śladami wilków - kolejna wyprawa tak zwanej "słabej" płci.
czwartek, sierpnia 17, 2017fot. Asia |
- Zostało jeszcze jakieś piętnaście minut - starałam się pocieszyć A.
- Mam przeczucie, że to będzie najdłuższe piętnaście minut w moim życiu…
Kiedy A. wspomniała, że chciałaby iść na górską wyprawę, zaraz zaproponowałam swoje towarzystwo i niemal bez wahania wybrałam ten sam szlak, którym w lipcu przeszłam z O. Trudność umiarkowana, a widoki zniewalające.
Znów bez dzieci i mężów. Same. My dwie i dwóch milczących świadków - każda, ze swoim nikonem.
Wszystko podobnie jak poprzednim razem. A. maszerowała dzielnie, walcząc ze zmęczeniem i nie ustawała w ironizowaniu na temat własnej słabości. Byłyśmy zlane potem, bo gorąc był zdecydowanie bardziej dotkliwy niż poprzednim razem. Na dole w miasteczku było upalnie, ale to na odsłoniętych graniach słońce paliło jak w piekielnych otchłaniach.
Zapas wody się kończył, a po piwie, które wypiłyśmy w cieniu na rzymskiej drodze, zostało wspomnienie. Nasze głowy zaczęły fantazjować o spritzu, o mojito w oszronionej szklance, nawet o herbacie z cytryną… Organizm rozpaczliwie domagał się płynów.
Kto mi kazał?? |
Pokazywałam A. ślady wilka odciśnięte w ziemi. Musiały mieć jakiś tydzień, bo tylko wtedy padało i ziemia mogła rozmięknąć. Jakiś kilometr dalej wypatrzyłam jednak na ścieżce ślady odciśnięte w pyle. Mogły mieć co najwyżej godzinę albo dwie. Włos mi się zjeżył na głowie, ale postanowiłam nic nie mówić. Pochwaliłam się moimi spostrzeżeniami dopiero jak wyszłyśmy na główną drogę.
- Byłam tak wykończona i pot zalewał mi oczy, że jakieś tam wilki i tak nie zrobiłyby na mnie wrażenia - stwierdziła szczerze A.
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
fot. Asia |
pełna gracji:) fot. Asia |
Spacer miałyśmy cudny, a ja dzięki A. z tej wyprawy mam bogatą fotogalerię. Kochana A. dziękuję za wesołe towarzystwo i zdjęcia! Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy!
I powiem Wam tylko, że nie była to ostatnia atrakcja tego dnia. Wieczorem to się dopiero działo!!! Ale o tym już jutro:)
MIEĆ PRAGNIENIE to po włosku AVERE SETE (wym. awere sete)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
Jedno z tych zdjęć... prawie jak z Titanica... te rozłożone ręce ;) Ale wyprawy tylko pozazdrościć.
OdpowiedzUsuń