Z zielonym groszkiem w plecaku.
poniedziałek, maja 01, 2017
Gdyby górskich ścieżek w okolicach Marradi były trzy na krzyż, zdecydowanie łatwiej byłoby zdecydować się na jedną z nich. A tak … człowiek myśli, myśli, debatuje, a tu, a tam, a może Gamogna, a gdyby tak Lavane, a może jednak Sambuca … Tu łatwiej dojechać, tu bliżej, tu widok ładniejszy… I tak dalej i tak dalej …
Miałam dylemat gdzie tym razem Gości zabrać, czym ich omamić i oczarować i wtedy z pomocą pospieszył Mario: "Zabierz ich do Ca' dei Cicci". Takie proste! Że też sama o tym nie pomyślałam! "Genialnie! Świetny pomysł. Grazie!"
Z plecakami wyładowanymi kanapkami, wodą, winem, ciastem, jabłkami i … zielonym groszkiem ruszyliśmy z Passo della Sambuca w stronę małego kamiennego domku. Pomyślałam, że tym razem nadrobię braki z ostatniej wyprawy i pofatygujemy się odrobinę dalej aż do opuszczonej osady, którą w czasie poprzedniej wyprawy zostawiliśmy na następny raz.
Dzień był piękny, choć nie upalny. Jednym słowem idealny na górską eskapadę. Zmroził mnie na starcie jedynie widok samochodów zaparkowanych gęsto w każdym możliwym miejscu. Wprawdzie przez pierwsze dwa albo trzy kilometry spotkaliśmy raptem trzy pary piechurów, ale potem…
Załopotała przyczepiona do drzewa taśma niczym chorągiewka i ze szlaku od Diacci, który łączył się z naszym zaczęli wyskakiwać górscy biegacze jeden po drugim. Wdepnęliśmy w sam środek górskiego ultramaratonu. Przy Ca' dei Cicci panował największy chaos, bo to właśnie tam swój namiot rozbili asystujący sportowcom górscy ratownicy...
Niezniechęceni bynajmniej natężeniem ruchu, zostawiliśmy na chwilę Cicci i ruszyliśmy dalej. Chciałam na własne oczy zobaczyć i sfotografować Pian dell'Aiara - opuszczoną osadę, która w czasie wojny służyła partyzantom jako szpital polowy.
Ponoć jeszcze na początku tego tysiąclecia ktoś tam mieszkał, choć myślę, że bardziej trafne będzie powiedzenie "pomieszkiwał". Dziś kamienne mury chwieją się w posadach, a ich ostateczny upadek jest kwestią kilku lat. Ze wszystkich budynków najlepiej trzyma się mały kościółek, choć i tu dachowe belki już częściowo się poddały.
Wróciliśmy do Ca' dei Cicci i nie przejmując się panującym na szlaku chaosem, schroniliśmy się na przylegającym do domku "tarasie widokowym". Wyciągnęliśmy kanapki, wino i rozpoczęliśmy najmilszy punkt programu…
Relaks w promieniach popołudniowego, toskańskiego słońca...
Dobrze nam było! Błogo i sielsko! Ciepło i smacznie! Człowiek tak zrelaksowany nie miał nawet siły oponować nie do końca rozsądnym pomysłom na zabawę, jaką wymyśliły dzieci, kiedy tylko posiliły się i odsapnęły po przedreptanych kilometrach. Mało tego dorosły, zrelaksowany człowiek sam stał się podżegaczem i uczestnikiem. Jeszcze długo zielony groszek będzie kojarzył mi się z tą wyprawą. Nauka wyniesiona z naszej wyprawy: zielony groszek jest zdecydowanie bezpieczniejszą amunicją niż szyszka.
W końcu zwinęliśmy manatki i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wolnym krokiem, niespiesznie, przystając przy ławkach, łąkach zielonych, dmuchawcach i grających świerszczach …
ZIELONY GROSZEK to PISELLI (wym. piselli)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Jakie piękne słońce Tylko pozazdrościć U nas w górach jeszcze śnieg Ja za dwa miesiące będę upajac się wloskim słońcem w Vieste Ale to jeszcze całe dwa miesiące Życzę przyjemnego weekendu dla całej Waszej uroczej ekipy Pozdrawiam gorąco Asia
OdpowiedzUsuńJak dobrze miec przyjaciół albo po prostu dobrych , serdecznych znajomych . Jak Oni wszyscy są niezbędni !
OdpowiedzUsuńWspanialych dni pani Kasiu !
marta
Piekne zdjecia Pani Kasiu...uwielbiam Pani blog...juz odliczam dni by pojechac do mojej ukochanej Toskani..CHOC TE DWA MIESIACE TAK SZYBKO MIJAJA,,pakowanie walizek i powrot do Polski to straszne cierpienie...ale wierze ze los sie usmiechnie i 'zasiade' dam na stale..pozdrawiam serdecznie.Aneta.instagramowa;carollaplit.
OdpowiedzUsuń