Nie po drodze

poniedziałek, maja 29, 2017


Festa dello sport potrwa do piątku, ale już nie mam zamiaru męczyć nikogo sportowymi relacjami, bo koniec będzie taki, że zanudzę wszystkich i nikt już nie będzie tu zaglądał. 
Poza festą życie przecież toczy się zwyczajnym rytmem, to życie normalne, codzienne, które lubię najbardziej, choć jak zawsze podkreślam - mówienie o moim życiu "zwyczajne", "normalne" wydaję się dużym niedopowiedzeniem. Żyję w miejscu, w którym nawet szara codzienność maluje się najpiękniejszymi kolorami, a poza tym, to co robię sprawia, że na mojej drodze spotykam niezwykłych ludzi… Wśród niezwykłych ludzi życie nigdy nie będzie zwyczajne...


Każde spotkanie z Czytelnikami jest dla mnie niezapomnianym wydarzeniem, wzruszeniem, karteczką do słoika. Być może nie widziałabym w tym nic szczególnego, gdyby było do mnie "po drodze", ale przecież nie jest! Nie mieszkam na trasie turystycznej. Aby dotrzeć do Kamiennego Domu od strony Toskanii trzeba pokonać godzinną trasę niezliczoności zakrętów, a mimo to niektórzy poświęcają jeden dzień swoich wakacji, aby się spotkać, porozmawiać, zobaczyć Marradi, wypić kawę, zjeść obiad, poznać Mario i zachwycić się jego domem.


Mario się dziwi i w ciszy kiwa głową. Chyba nie do końca rozumie - "a dlaczego?", "a co takiego jest w Domu z Kamienia", "ale ot tak poznać cię?". Chyba nawet ja sama wciąż zamknięta w mojej nieśmiałości nie potrafię tego zrozumieć, bo czasem wydaje mi się, że nadal jestem tą małą dziewczynką z Pragi, na którą nikt nie zwracał uwagi. 

I oto siedzimy nad rzeki szumem przy Santa Barbara… Znamy się i nie. To znaczy Wy mnie tak, ja Was ani trochę… Ale rozmawiamy tak, jakbyśmy się sto lat znali, jest życzliwość, szczery uśmiech, naturalność. Nie ma ciszy, niezręczności, skrępowania. Jest tak zwyczajnie - niezwyczajnie...


Najpiękniejsze jest w tym wszystkim to, że zwykle te spotkania mają swój ciąg dalszy. Piszecie, pozdrawiacie, pamiętacie w święta i poza nimi, nie zniechęcacie się choć ja w swojej gonitwie tak bardzo jestem na bakier z regularnością w korespondencjach. Wielu z Was do Marradi powraca, zachęceni, oczarowani decydujecie się porzucić turystyczny szlak. 
Dziękuję z za czwartkowe spotkanie, za niezwykły czas i cóż powiedzieć … Pieczone kasztany smakują w Marradi wyjątkowo:)


CZASEM to po włosku A VOLTE (wym. a wolte)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

15 komentarze

  1. Zastanawiam się czasem czy to miejsce tak Cię zmieniło czy "tylko" wyciągnęło z Ciebie to co w środku było uśpione. Pozdrawiam Joanna

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz i bez tego zanudzasz ludzi swoja powtarzajaca sie pisanina...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby? Zadziwiające, że niektórzy tak piszą (pod anonimem oczywiście) i wciąż mimo to zaglądają. Swoją drogą dawno nie było zawistnych komentarzy.

      Usuń
    2. Jak sie nie ma nic do powiedzenia to lepiej sie w ogole nie odzywac.Gosia.

      Usuń
    3. Generalnie jak ma się problem ze zrozumieniem słowa pisanego to automatycznie czytanie jest nudne. Można byłoby też pokusić się o stwierdzenie, że pisząc takie komentarze ludzie nie mają zainteresowań, marzeń, a brak zdolności do poznawania świata ogranicza umysł wyzwalając jedynie najbardziej pierwotne zachowania. Jednym z nich jest tzw. anonimowy hejt, czyli uzewnętrznianie swoich płytkich zazdrości. Pozdrawiam M.

      Usuń
    4. W punkt p. Michale. Hanka

      Usuń
  3. Takie spotkania są na pewno bardzo miło. A tymczasem jestem na tym blogu pierwszy raz, więc pozwolę sobie i trochę się tu rozgoszczę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tak. Pamiętam kiedy pierwszy raz odbyło się nasze takie spotkanie. Generalnie z inicjatywy mojej żony bo ja Domu z Kamienia jeszcze wtedy nie znałem. A teraz... uczę się włoskiego. To naprawdę niezwykłe. Nigdy nie wiadomo co los przyniesie. pozdrawiam, M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam i ja:) Uściski dla A, która była jedną z pierwszych Czytelniczek:)))

      Usuń
    2. Pozdrawiam i ja
      Nicko

      Usuń


  5. Ja też tylko słyszałem od mojej żony ze zdjęć powyżej o takiej miłej i fajnej dziewczynie i spotkało mnie to szczęście poznać Ciebie osobiście i bardzo się cieszę z tego bo rozmawiało się z Tobą jak ze starą ( przepraszam za starą :-) ) znajomą i przyjaciółką . Leszek :-) Pozdrowienia i podziękowania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasiu, dzięki za cudowny dzień Tobie i Mario :-) Już sama droga przez góry była super, widoki zapierały dech więc o żadnym poświęceniu mowy nie ma, a jeszcze wizyta u Ciebie! No i wiemy już (póki co teoretycznie), że najlepsze kasztany są....w Marradi :-). Pozdrawiamy gorąco ! Ola i Leszek

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu, dzięki za cudowny dzień Tobie i Mario :-) Już sama droga przez góry była super, widoki zapierały dech więc o żadnym poświęceniu mowy nie ma, a jeszcze wizyta u Ciebie! No i wiemy już (póki co teoretycznie), że najlepsze kasztany są....w Marradi :-). Pozdrawiamy gorąco ! Ola i Leszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jeszcze raz bardzo dziękuję za odwiedziny:)

      Usuń