Majowe łany...
sobota, maja 13, 2017
Ja? Ja bez aparatu? Przecież sama zawsze powtarzam, że czy po chleb, czy do supermarketu bez Nikona nie jadę i proszę - taka wpadka! Taki kadr, taki widok, taki maj... Już więcej tego błędu nie popełnię. A jeszcze kiedy odjeżdżałam spod domu, Tomek wołał z tarasu - Mamusiu zostawiłaś aparat! - jak to dziecko mnie dobrze zna!
- Nie, niepotrzebny mi, jadę tylko do Modigliany i wracam.
Pomroczność jakąś miałam - TYLKO do Modigliany … też coś!
I właśnie jak z tej Modigliany wracaliśmy, to się nagle Mario zatrzymał na środku drogi.
- Patrz!
- Cudo!
- Zupełnie jak morze…
Wrażenie było niezwykłe. Cały stok po drugiej stronie doliny falował świeżą wiosenną zielenią. Wiatr przyginał kłosy do ziemi, to znów podnosił. Patrzyliśmy jak zaczarowani…
- Tam jest droga. Myślisz, że jakoś przejedziemy?
- Ale ja nie mam nawet aparatu!!!!
- Tu nie o zdjęcie chodzi, zdjęcie tego nie odda. Ja to muszę nagrać.
- Ale ja nie mam aparatu! A jak nie mam aparatu to i motywacji brak, żeby gdzieś zbaczać! - lamentowałam jak dziecko.
Mario był nieugięty. W ogóle mnie nie słuchał, tylko jak urzeczony syrenim śpiewem marynarz, za wszelką cenę, chciał podjechać do samego pola.
- Tomek czeka w domu, obiecałam mu lody we dwoje.
- Chwilę zaczeka, nic się nie stanie. Myślisz, że tędy damy radę? Via Maradese…
Kierunek był dobry. Przeprawiliśmy się wąskim mostkiem na drugą stronę rzeki i po kilkuset metrach znaleźliśmy się w samym środku świeżo zielonych łanów żyta…
- Co to może być - orzo? grano? a może avena?
- Grano … Żyto… Dobrze pamiętam z dzieciństwa, wiejskich wakacji wśród pól nigdy się nie zapomina …
Żałowałam bardzo, że Nikon został na stole, ale na szczęście telefon wyposażony w całkiem dobry aparat, kilka kadrów pozwolił zachować. Patrzyłam na te toskańskie łany żyta, na drzewa z młodymi owocami, na drogę polną, która jak biała wstążeczka przewiązywała soczyście zielony aksamit, przypomniałam sobie poprzedni wieczór akacjami pachnący i dywan poziomek przed domem i aż mnie ze wzruszenia w gardle ścisnęło … To wszystko moje … To się dzieje naprawdę...
Maj się rozochocił... Obwiesił czereśniami, usta czerwoną słodyczą truskawek umalował, porcelanowe Madonniny na fasadach domów otoczył obwarzankami z pelargonii, jaśminem się uperfumował, mami i czaruje, zniewala urodą, zapachem, świeżością… Gdyby tak móc zatrzymać ten maj na dłużej...
Po tych wszystkich polach, przyszedł oczywiście czas na obiecane lody i choć aparat tym razem wisiał na szyi, to jedyną pamiątką pozostanie głupkowate selfie. Taka to już nasza świecka tradycja... Przyjemnie jest czasem spędzić czas tylko z jednym z dzieci. Inne rozmowy, bez podziału uwagi, przez chwilę wszystko na wyłączność, inny wymiar macierzyństwa. Pospacerowaliśmy, lody zjedliśmy, a potem już zaczęliśmy wyglądać Maleńtasa, bo w niekompletnym składzie jest fajnie, tylko przez chwilę.
Mikołaj z wypiekami na twarzy opowiadał o podróży, o zwiedzaniu, o Duomo, o rejsie, o nocy w hotelu i o kolacji w restauracji, przeżywał bardzo, pamiątkami nas obdarował, a potem jakby mu nagle ktoś wtyczkę wyciągnął. Padł ze zmęczenia i śpi do tej pory …
Już wkrótce on sam opowie Wam gdzie był i co widział.
Przed nami towarzyski weekend, Goście zjawią się po południu, więc jeszcze chwila czasu, żeby coś dogotować, przygotować, nakryć do stołu, ogień pod rusztem rozpalić…
Niech i Wam będzie majowo!
KŁOSY to po włosku SPIGHE (wym. spige)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
5 komentarze
dziękuję uśmiechałam się przy porannej kawce dobrego dnia
OdpowiedzUsuńOj...pieknie u Was!!
OdpowiedzUsuńWcale się Mario nie dziwię przecież dla niego najpiękniejszym widokiem były falujące łany zboża na Sycylii a od tego już nie tak daleko do Waszych traw
OdpowiedzUsuńPiotrek
Wspaniałe łany zbóż , ale to nie jest żyto tylko jęczmień, co nie zmienia faktu ze widoki wspaniałe i bardzo miło czyta sie pani bloga i ogląda te wszystkie fotografie.
OdpowiedzUsuńJanina
Bardzo dziękuję za zwrócenie mi uwagi:) Oczywiście, ma Pani rację! Ot się popisałam znajomością polskiej wsi:) Usprawiedliwieniem niech będzie te ponad 30 lat, które minęło od tamtych czasów:) Pozdrawiam serdecznie!
Usuń