Wielkanoc 2017 - czyli poza wszelkimi schematami - akt 2
wtorek, kwietnia 18, 2017
Piątek był nadmorski, ale już sobota i strzępek niedzieli lokalne, marradyjskie. Nie mieliśmy aż tyle czasu, by bawić się w dalekie wyprawy, ale ja wiem, że gdziekolwiek byśmy nie byli wspólny czas zawsze będzie bezcenny. A ten czas płynął nam tak miło, że z tego wszystkiego nawet jajek nie pomalowaliśmy! Przełamaliśmy nie jeden świąteczny schemat, bo przez tą radość z bycia razem wszystko inne zeszło na dalszy plan.
Ważniejsze były: łowienie ryb przy kamiennym domu świętej Barbary, czułości, lody na placu, spacer marradyjskimi zaułkami, smażone piadiny, pieczone na szybko kokosanki, spritz, wspólne zdjęcia, śmiechy, poważne i mniej poważne rozmowy. Mając to wszystko kto by sobie głowę zawracał kolorami jajek…
A do tego jeszcze pogoda … Miała w sobotę kaprysić, miało niebo się zbiesić, a tymczasem lazur pozostał lazurem, słońce rozepchało się łokciami i ciemne chmury przepędziło na cztery wiatry.
A potem nastał niedzielny ranek … Stół zastawiliśmy bardziej świątecznie, uściskaliśmy się po raz kolejny, ale smutek czaił się już pod skórą, bo walizki wybebeszone czekały na ostateczne domknięcie…
Jeszcze tylko jeden spacer, jeszcze pagórków zielonych pożegnanie, jeszcze kilka widoków zatrzymanych w obiektywie, a potem obiad świąteczny, walizek ostateczne domknięcie, uściski pożegnalne przedłużane w nieskończoność, łzy i ciepłe słowa…
Odjechali, został zapach perfum, a ja nic nie ruszam, zupełnie jakby tu jeszcze byli ...
ODJEŻDŻAĆ to znaczy PARTIRE (wym. partire)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Przyjazdy i powitania sa takie piekne, a odjazdy... lepiej nie mowic. Ostatnio bylam na scianie placzu, tzn szybie na lotnisku, przez ktora widac,jak sie wsiada do samolotu, ostanie calusy, machanie reka, samolot, ktory koluje a potem sie wzbija i znika... A pod ta sciana najczesciemy, matki, a im dalsza podroz i przszle spotkanie nie tak szybko, tym placz wiekszy. Zupelnie jak przed wyjazdem na wojne, eh... Pozdrowienia znad Stretto i szybkiego powrotu do normalnosci
OdpowiedzUsuńCzytam o tych wspaniałych ,rodzinnych świętach i cieszę się,że tak się udały.Na rzęsach czają się łzy,bo myślę o mojej córeczce,która tak daleko.To już kolejne święta,których nie spędziliśmy razem.U niej nawet nie obchodzi się Wielkanocy...Tak się to życie plecie...Ale na szczęście są wszelakiej maści komunikatory internetowe,można zadzwonić,porozmawiać a nawet zobaczyć się..chociaż to nie to samo co fizyczna obecność,ale też nie trzeba czekać tygodniami czy miesiącami na list,jak to dawniej bywało.Zostały piękne zdjęcia ,jko wspomnienie razem spędzonego czasu.Serdecznie pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńAle byli. I było przepięknie ! I jeszcze będzie mnóstwo spotkań. Naprawdę , wiele osób marzy o takiej cudownej Rodzince.
OdpowiedzUsuńMarta