W tym całym podekscytowaniu, wzruszeniu i radości nie zrobiłam nawet jednego zdjęcia! Ja... Ja, która fotografuję wszystko i wszystkich, drepczę po piętach jak paparazzi, śledzę obiektywem od progu i nie opuszczam na chwilę! Tym razem nic, nawet jednego "pstryk". Nikon pozostał w spoczynku przez cały wieczór. A zatem uwierzyć trzeba na słowo, że Goście szczęśliwie dotarli, że ochoczo do stołu zasiedli, że jak zwykle było wspaniale i wyjątkowo.
Zaczęło się lat temu naście na warszawskim Grochowie. Ja z brzuchem dziewięciomiesięcznym na trzecie piętro, ona w dół z workiem ze śmieciami. Cześć. Dzień dobry. Nowi sąsiedzi. A u nas też noworodek. Jestem S…
Któregoś dnia wieczorem pukanie do drzwi, ledwo można je było usłyszeć, bo nasz noworodek tradycyjnie po kąpieli darł się w najlepsze. S. w progu z butelką eliksiru. Może mu wody koperkowej dać? Mojemu pomaga…
A potem zaczęła się wymiana sąsiedzka, z winem, w kapciach, na posiadówkę, na chwilę, na cały wieczór, a noworodki w tym czasie rosły, zaczynały raczkować i w końcu dreptać. Pojawiły się następne noworodki, a wymiana sąsiedzka wciąż kwitła. Noworodki poszły do przedszkola, do szkoły i zaraz pewnie pójdą na studia, bo czas kpi sobie z nas jak umie. Wymiana sąsiedzka skończyła się kilka lat temu, bo już ani my na "trzecim", ani oni na "drugim"… Ale raz do roku przychodzi taka chwila, jak wczoraj, kiedy znów zasiadamy przy tym samym stole co na warszawskim Grochowie. Tylko kuchnia już nie ta i szerokość geograficzna inna i pewnie wszystko wywróciło się do góry nogami, tylko my w tym wszystkim wciąż pozostaliśmy tacy sami, tak samo młodzi jak wtedy, jak w czasach kiedy noworodki były noworodkami.
Dziś zaręczam, że Nikon spokoju nie zazna, bo plan mamy piękny. Czekają na nas Apeniny, nad którymi niebo pięknie od rana się rozpromienia. Dobrego dnia!!
PIĘTA to po włosku TALLONE (wym. tallone)