Sobota z Bandą Wilka
niedziela, stycznia 22, 2017
- Zobacz co mam? - Tomek wyciąga w moją stronę słoik z różowym przysmakiem.
- Mmmm cebulka! Skąd ją wziąłeś? Myślałam, że już całe zapasy wyjedliśmy.
- Giorgio mi dał!
- Ach ten Giorgio!
Będzie mi brakowało tej cebulki i tych wieczorów, kolacji i obiadów, gwaru i niewybrednych żartów, ciepła i wesołego towarzystwa. Dziękujemy myśliwym za ciepłe przyjęcie, za to, że ugościli nas przy swoim stole. Pewnie żaden z nich nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielka była to dla mnie radość, wyróżnienie, jak bardzo te chwile były wyjątkowe.
Ostatnia "mangiata" za nami. Myśliwi wracają do swoich domów. Sezon się skończył.
Spędziliśmy przecudowne południe i wczesne popołudnie przy daniach, o których można napisać poezje. Pasta z ragu', dziczyzna, wino, słodkości bez końca, prawdziwe delicje okraszone żartobliwymi dedykacjami.
Och, jak nam było cudownie!
Tortelli, cantucci, crostata, torta, basta!!!! - Już nie damy rady - mówiły dzieci, ale zachęcani wciąż ręce wyciągali po łakocie. Oczy by jadły i jadły, a dusza by się śmiała i śmiała…
Przepis na marynowaną cebulkę oczywiście dostałam. Ba! Dostałam nawet worek cebuli i teraz na pewno nie zawaham się jej użyć. Przepis znajdziecie już wkrótce w Kuchni Kamiennego Domu.
GRAZIE A FAUSTO, A GIORGIO, A TUTTI…
WOREK to po włosku SACCO (wym. sakko)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Chwilę po ósmej stałem się głodny niczym wilk ;) chyba takie wpisy muszę czytać po śniadaniu. Fajne towarzystwo, świetny klimat.
OdpowiedzUsuńGodne pozazdroszczenia jest to, że Waszej rodzinie udało się tak szybko wejść w miejscową społeczność, zostaliście zaakceptowani, jesteście zapraszani do domów, to piękne! A wiem od znajomych, że nie jest to wcale takie oczywiste we Włoszech, tylko w książkach można przeczytać, że ktos tam przyjeżdża i od razu całe miasteczko jest na niego otwarte i nie może się opedzić od przyjaciół. Serdecznie pozdrawiam Małgorzata S.
OdpowiedzUsuńTo prawda, czasem sama mam wrażenie, że to wszystko jest jak film:)
UsuńAle pyszności!!! To musiała być wspaniała uczta.
OdpowiedzUsuń