Wspomnienia smaków
niedziela, sierpnia 14, 2016To dla gości polne drogi, Florencja, wodospady, morze i inne cuda. To wszystko, ale też wiele więcej, bo przecież nie samym widokiem żyje człowiek! Mam nadzieję, że każdy, kto w tym roku do Marradi zawitał, wyjeżdżał potem z miłymi wspomnieniami podniebienia.
Tak naprawdę sama nie wiem, co jest dla mnie większą satysfakcją. Widzieć oczarowanie na twarzach gości, kiedy stają w cieniu Duomo we Florencji, czy kiedy z rozwianym włosem wpatrują się w horyzont na Sambuce czy na Lavane, czy też kiedy odpływają zasłuchani w mistyczną ciszę Gamognii i w szum wodospadów na rzece Lamone? A może w gruncie rzeczy największą satysfakcją jest błogostan, jaki wywołują u nich najcudowniejsze smaki Toskanii, smaki Mugello i Marradi?
Może to właśnie te wspomnienia pozostają w człowieku najdłużej...
Każdy ma swojego faworyta, każdy ma swoje ulubione smaki, które potem zabiera do domu i często we własnej kuchni próbuje odtworzyć. Mam wrażenie, że dla większości tegorocznych "letników" w absolutnej czołówce pozostaną: fegatino, smażona piadina, finocchiona, stracchino i bistecca.
Jeden będzie tęsknił za pizzą, jaką robiliśmy razem w Domu Grillo, inny za bisteccą czy piadiną jakie zajadaliśmy w zaczarowanym ogrodzie Domu świętej Barbary, a może jeszcze ktoś za pastą, risotto, za fegatino czy zwykłą kawą z Kamiennego Domu...
Myślę też, że poza samym smakowaniem degustowaniem, niektórzy wyjeżdżają stąd z pewnym postanowieniem na przyszłość. Z nauką, że w ciągu dnia powinien być czas, by usiąść przy stole z dziećmi, z rodziną, z przyjaciółmi, że zabiegani w ciągu dnia powinniśmy znaleźć czas, żeby choć przez moment pobyć razem.
Posiłki w Kamiennym Domu to rytuał, a najważniejszym z nich jest kolacja. Nawet jeśli żyjemy skromnie, to staram się, by stół był zastawiony, żeby było smacznie i wyjątkowo nawet w zwyczajne dni, bo błogostan na twarzach dzieci jest tak samo ważny jak ten, który spływa na wakacyjnych gości …
Dziś przed nami być może najbarwniejsza w tym sezonie nocna wyprawa - strastellata! Tak wyjątkowym akcentem kolejni marradyjscy goście zakończą swoje wakacje. Żeby pozostać w temacie jedzenia dodam tylko, że już od wczoraj trwają przygotowania do uczty, jaka czeka piechurów na mecie. A menu jest wyjątkowo bogate. Będzie i porchetta i capriolo i … Ale o tym jak maszerowaliśmy w ciemnościach i czym raczyliśmy się przy stole opowiem już jutro.
NAWET JEŚLI to po włosku ANCHE SE (wym. anke se)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Kasia nie przesadzaj nie pamiętam żeby skormnie było :) zawsze była na bogato i trzeba się było trulać na kanapę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piotrek
Tak, w tych czasach pośpiechu, wszelkich dodatkowych zajęć, komputerów, godzin nadliczbowych itp., to trudne. U nas w domu też zawsze (no prawie) rodzina spotykała się przy stole jedząc razem, u Was kolację, u nas późny obiad. Pozdrawiam, Hanka
OdpowiedzUsuń