"Oh my god!"
piątek, czerwca 17, 2016
- Oh my god!!! - woła jak w ekstazie mijająca mnie pod Duomo turystka. Nie mogę się nie uśmiechnąć. Sama spoglądam kolejny raz do góry i choć znam ten widok na pamięć - zgadzam się z turystką, jak tu nie westchnąć - Oh my god!!!! Oh my god!
Dobrze, że ja nie muszę pokonywać tysięcy kilometrów, by popatrzeć na te wszystkie cuda.
Zerkam to na nie, to na upojone widokiem twarze turystów. Jestem trochę jak pasożyt - żywię się tymi ich zachwytami odbijającymi się w wyrazie twarzy, w spojrzeniu. Zaglądam im w oczy, nasłuchuję, fotografuję ich z aparatami wycelowanymi w kopułę.
Czerwcowy dzień we Florencji, całkiem spokojny, odpowiednio ciepły, idealny, nawet turystów nie ma aż tak wiele. Idziemy wąskimi uliczkami, przechodzimy przez place i mosty, staram się ominąć największy tłok, pokazać piękne miejsca z najlepszej perspektywy, siadamy, na kawę i aperitivo, zatrzymujemy się na lody, zwiedzamy Santa Croce, robimy smakowe zakupy na targu. Mała Tosia drepcze powoli, zadziera głowę, podgryza wafelka, mała wielka turystka dzielnie daje radę ...
A potem wsiadamy do pociągu, zaraz ogarnia wszystkich senność. Mamy przecież w nogach dziesięć kilometrów do Acquachety z dnia poprzedniego i prawie dziewięć po Florencji. Patrzę na moją wykończoną grupkę. Mam nadzieję, że tak jak są zmęczeni, tak też są zadowoleni i wrócą zaraz do domu z pięknymi wrażeniami.
Ronta, Crespino, Biforco.
Przy kościele na Cardeto czekają chłopcy. Pędzimy do szkoły po świadectwo Mikołaja.
- Mikołaj dokonał cudów - mówią nauczycielki, a ja? A ja puchnę... jak zawsze! Piękne świadectwo! Idziemy na lody!
Ten krótki hymn pochwalny dedykuję grupie czytelników "życzliwej inaczej". I przypominam - blog jest moją prywatną powierzchnią, chcesz być gościem - zapraszam, ale nikogo tu na siłę nie trzymam, więc usilne obrażanie mnie i dzieci uważam za rzecz wyjątkowo obrzydliwą i przykrą.
ZAPRASZAĆ to znaczy INVITARE (wym. inwitare)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
27 komentarze
Rozumiem, że trafiają się "spełnieni inaczej". Ale faktycznie z takimi nie ma co dyskutować tylko wycinać! Pozdrawiam zawsze ciepło. M.
OdpowiedzUsuńPiękna Florencja - pięknie pokazana. Co do końcówki wpisu polecam: https://www.youtube.com/watch?v=Os1t-xhbp3Y tacy jesteśmy my Polacy, generalizuje ale coś w tym jest. Zazdrość, zawiść to straszna wada, często pojawia się kiedy człowiek sam nic nie umie tylko narzekać. Pozdrawiam i Forza !!!
OdpowiedzUsuńKasiu, rób swoje. Masz nas, szczerze życzliwych, więc warto. Buziaki.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam, wiem, że na szczęście życzliwych jest więcej, ale wciąż jeszcze nie zobojętniałam na podłość, która co i jakiś czas mnie dotyka.
UsuńProszę nie zwracać uwagi na wpisy osób chorych z zawiści. To ich jedyna radość, gdy mogą kogoś kopnąć, ale my wiemy, że chory nie może obrazić, bo... chory. Pozdrawiam i życzę dużo radości. Dzieci to wielki skarb, a Pani ma autentyczne powody, by być z nich dumną.
OdpowiedzUsuńTak to sobie tłumaczę...
UsuńOh my God Florencja!!!
OdpowiedzUsuńOh my God co za ludzie...! Kasiu przewaga nas podczytywaczy, życzliwych zazdrośników i zaciętych kibiców jest widoczna. Wszystkich innych miotłą... Ludzie dajcie spokój!!!
No i na końcu, co nie znaczy, że najmniej "Oh my God" - Super chłopak Mikołaj. Fajnych dłuuugich wakacji.
Aneta z Gdańska
oh my god - co oni w tej Florencji jedza ! O Signiore, to juz wole peperoncino i melenzane z Calabrii
OdpowiedzUsuńDobre peperoncino, dobre melanzane, ale i trippa mmm:)
UsuńKasiu a w którym poście obrażano Ciebie i dzieci bo jakoś nic takiego ostatnio nie zwróciło mojej uwagi.A czytam codziennie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-lucyna S.
Lucynko tak jak już kiedyś nie raz napisałam - komentarzy obrażających Czytelników, mnie czy nie daj Bóg dzieci publikować nie będę. Ale ludzie widać nie zrozumieli albo zrozumieli i tak czy inaczej dla zasady chcą wylewać na mnie wiadro pomyj. Najbardziej zadziwiają mnie jednak komentarze, że nuda, że beznadzieja, a jednak komentarze pojawiają się na tyle często, że śmiem sądzić, iż ta moja blogowa nuda nieżyczliwców przyciąga wyjątkowo skutecznie. Mnie osobiście jeśli coś nudzi zwyczajnie nie czytam i nawet szkoda byłoby mi czasu na komentowanie.
UsuńDzieki Kasiu za wyjasnienia.Ja myślę,że to też jest zazdrość ,że Tobie się udało życie w Toskanii i dlatego takie posty obrażające drugiego człowieka.To takie niskie pobudki więc nie warto się nimi przejmować !!!
Usuńlucyna S.
Kasiu, cieszę się, że mogę zwiedzać z Tobą tyle pięknych miejsc, że pozwalasz cieszyć się codziennością Twoją i Twoich bliskich. Nie przejmuj się głupią gadaniną 'mądrych inaczej'. Bądź dumna ze swoich Chłopaków, bo masz ku temu pełne prawo. Pozdrawiam serdecznie, Ewa
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńFantastyczne widoki, Włochy mają niepowtarzalny urok. Następnym celem będzie Wenecja !
OdpowiedzUsuńO widzę że byliście na tarasie jednego z moich ulubionych sklepów we Florencji.
OdpowiedzUsuńNicko
si:)
UsuńByło mi dane czas jakiś pomieszkać w „Domu z kamienia“ i pozwolᶒ sobie dołożyć jeszcze trochᶒ peanów do tego co napisała Kasia. Wszystkie sukcesy ci wspaniali chłopcy osiagnᶒli całkowicie samodzielnie. Kasia nie pomaga dzieciom w lekcjach, jak to robi wielu rodziców w Polsce. Po pierwsze: nie ma takiej potrzeby, bo jej synowie są naprawde dobrzy, a po drugie Kasia jest osobą bardzo zajetą. Jedyne, co slyszalam na temat szkoły, to pytanie, czy lekcje są odrobione. I zawsze były. Bo Tomek i Mikołaj są nie tylko zdolni, ale również bardzo odpowiedzialni. Pozdrowienia. Gabriela (komentarz nie jest sponsorowany)
OdpowiedzUsuńGrazie:)
UsuńMam jednak nadzieję że Polacy aż tak bardzo nie różnią się od innych nacji, internet jest doskonałą platformą dla nieudaczników, zazdrośników itp. Ale można i w tym znaleźć dobre strony - może jak kopną kogoś wirtualnie to w prawdziwym życiu nie zrobią nikomu krzywdy:) Może w ten sposób się oczyszczają?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Wrocławia MS
Nidy nie byłam we Florencji, raz prawie byłam ale to była tylko przesiadka na dworcu wiec sie nie liczy. Teraz po
OdpowiedzUsuńtym poście postanowiłam ze w jakaś sobotę sie wybiorę, wlasnie sprawdziłam ze to nie całe 3 godziny drogi pociagiem.
Koniecznie:))
UsuńDziekuje za piekne wycieczki ktore dokumentujesz na swoim blogu goraco pozdrawiam z deszczowej Angli.Grazyna
OdpowiedzUsuńPani Kasiu , proszę się nie przejmować zawistnikami , z radością czytam każdy wpis , dzieciaki super !
OdpowiedzUsuńI tak uwielbiam Panią czytać. Moc pozdrowień dla Pani i chłopaków i czekam na następne koleje Waszego życia w tym pieknym kraju.
OdpowiedzUsuńKasiu,
OdpowiedzUsuńczytam Twój blog od roku, codziennie. Nie komentuję, pewnie z nieśmiałości.
Jednak przyszedł czas i na mnie. :)
Kocham Włochy a Toskanię szczególnie, od wielu lat jeżdżę tam na wakacje i mogę śmiało powiedzieć, że Italia z Twojej perspektywy to czysta przyjemność. Połączenie włoskiej codzienności z elementami wakacji, do tego opisane z lekkością i zwinnością pióra. Nieustannie Ci kibicuję.
Z mojej strony serdeczne podziękowania za wytrwałą pracę przy blogu, bardzo to doceniam. Sprawiasz, że każdego dnia grono osób ( w tym i ja) ma piękne i jednocześnie bardzo wartościowe minuty oderwania od rzeczywistości. Taka piękna symbioza na tym blogu.
Co do tych mniej zadowolonych czytelników - to już Napoleon powiedział, że wielkości człowieka nie mierzy się ilością przyjaciół lecz ilością jego wrogów. Wiedział co mówi.
Gdyby trzeba było zaświadczyć o Twojej wielkości to mogę przejść na tę drugą stronę :) (ale tylko na chwilę).
Pozdrowienia dla Ciebie i rodzinki.
Pozdrowienia dla Mario.
Ewa z Wielkopolski
Zwykle nie biorę udziału w takich tematach, ale raz zrobię wyjątek.
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie wiadomość o nieżyczliwych komentarzach, zwłaszcza tych dotyczących dzieci. Bardzo. Nie pisze pani o problemach wychowawczych, o sprawach małżeńskich, szkolnych, chorobach, nie prosi o pomoc ani o pieniądze. Wydawać by się mogło, że taka tematyka, jak na tym blogu, raczej nie sprzyja jątrzeniu i szukaniu zwady.
A jednak.
Ludzie są dziwni. Przekonałam się o tym, kiedy sama założyłam bloga, zaraz po tym, jak zostałam sama z synem, któremu zdiagnozowano autyzm.
Tyle jadu, ile wtedy dostałam, starczy mi na całe życie.
Dziś mało piszę na blogu, bardzo mało. W zasadzie tylko wtedy, gdy ktoś się upomni i zadaje pytania w mailu.
Ale zawsze pewna byłam, że ludzie mnie atakują, bo odważyłam się zostać sama, mimo trudności finansowych i dlatego, że proszę o wsparcie w terapii dziecka i zbieram pieniądze na subkoncie fundacji.
A tu taka niespodzianka. Jad potrafi wyjść z ludzi nawet wtedy, gdy ktoś lekko, pięknie i z pasją opisuje spełnienie swojego marzenia...
Widać to nie kwestia tematyki bloga, a ludzi po prostu, jakiegoś wewnętrznego niespełniania, może nieszczęścia, strachu przed czymś, rozczarowania życiem...
Dziwię się tylko, że komuś się chce takie wpisy powielać. Po co? Na co?
Może pomaga to wylać żal i złość, taka forma autoterapii? Upuszczenie powietrza, obniżenie ciśnienia?
Proszę starać się nie żyć tymi wpisami dłużej niż trwa ich czytanie. Szkoda zdrowia.
Będę zaglądać, bo czytanie pani bloga daje mi od paru dni mnóstwo czystej przyjemności i odwagi, by myśleć o przyszłości dobrze i marzyć, że i mnie kiedyś coś jeszcze się uda.
Pozdrawiam ciepło