Biel nie taka
piątek, marca 11, 2016
Kiedy dojeżdżaliśmy już do Passo della Colla po naszych niedzielnych przygodach, oglądałam się przez ramię przy każdej przecince. Mgły się częściowo rozstąpiły i znów zapierało dech, znów było pięknie, choć sceneria daleka była od wiosennej. Tak tu tak jest, -przy złej pogodzie w Marradi pada deszcz, a "na colli" jeśli jest zimno, sypie mokry śnieg.
- Chcesz podjechać na Sambucę, żeby zrobić zdjęcia? - zapytał Mario, patrząc na moje podskoki i wygibasy z aparatem w ręku, kiedy dojechaliśmy do rozgałęzienia dróg.
- Nie chcę już zdjęć ze śniegiem.
-To co, skręcam, czy jedziemy prosto?
- Jedźmy na Sambucę! Jedźmy na Sambucę! - pokrzykiwali chłopcy, jakby urodzili się na Malediwach i śnieg widzieli tylko na filmach.
- Dobrze, dobrze, to już jedźmy, ale żadnych bałwanów!
- Spokojnie! Porzucamy się tylko śnieżkami!
Jak tylko samochód się zatrzymał, dwa czorty wyskoczyły na śnieg i dalej szaleństwa uprawiać, patrzyłam z niesmakiem, wzdrygając się na samą myśl o kontakcie dotykowym z białą substancją. Igraszki na śniegu, to jest jedna z tych rzeczy, której chyba nigdy jakoś bardzo, bardzo nie lubiłam. Może i cieszył mnie dzień na sankach, ale już nawet jako mała dziewczynka w marcu zdecydowanie wypatrywałam wiosny.
Czekam na mięśnie zdruzgotane po przekopaniu ogródka, na rozpaczliwe szukanie cienia, na pot lejący się po plecach, na fiolet glicine, na słodycz ginestre. Chcę przez kolejne miesiące biel widzieć już tylko w moich letnich sukienkach...
GIOCARE A PALLATE - to znaczy RZUCAĆ SIĘ ŚNIEŻKAMI (dżiokare a pallate)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Sorry. Już nie mogę. Daję sobie spokój z czytaniem tego bloga. Życzę wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńNikt tu nikogo na siłę nie trzyma. To tak jak z programemm telewizyjnym - nie podoba się - wystarczy zmienić kanał. Ale tak na marginesie, czy aż tak silna jest potrzeba by to manifestować? Jeśli mi się u kogoś nie podoba po prostu wychodzę, pod jakimkolwiek pretekstem, a nie ogłaszam wszem i wobec, że mam już dosyć. Oczywiście to internet i można wszystko... jednak internet internetem ale choć odrobina kulturu jest zawsze mile widziana.
UsuńOczywiście. Kultura przede wszystkim. Ale czy nie wydaje się Pani, że niektórzy, pomimo całej sympatii, mogą być zmęczeni tym słodko-melancholijnym i trochę cierpiętniczym stylem. Co nie zmienia mojej opinii, że jest pani całkiem sympatyczną osobą.
OdpowiedzUsuńZ życzeniami odwagi i wytrwałości. Pozdrawiam.
Slodko melancholijny na pewno tak. Czasem sama uprzedzam - uwaga bedzie slodko. Co do cierpietnictwa sie jednak nie zgodze. Wydaje mi sie ze mimo powaznych przeciwnosci losu o ktorych na blogu nie pisze udaje mi sie radosc zycia e sobie ovali. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń