Sport, Befana, tombola i pizza
poniedziałek, stycznia 04, 2016"Befanowe" szaleństwo czas zacząć!!! Tak samo jak w zeszłym roku, a pewnie też i w latach poprzednich klub sportowy marradese dla wszystkich w jakikolwiek sposób związanych ze sportem w Marradi zorganizował wieczór pełen wrażeń - pizza, wesołe towarzystwo, Befana i tombola. Sala wypełniona po brzegi - około 140 gości. Cały zastęp ludzi pracujący przy wypiekaniu pizzy i ganiający z tacami. Organizacja na medal. Gwarno i radośnie. Wróciliśmy do domu rozbawieni i najedzeni, wprawdzie bez nagrody, ale nie można mieć wszystkiego. Poza tym akurat ja w życiu wygrałam tylko raz, kiedy miałam sześć lat - pudełko chińskich, świecowych kredek na wiejskim odpuście. Loterie i konkursy traktuję jako zabawę i zdrową dawkę adrenaliny. Kropka.
Nauczeni doświadczeniem zeszłego roku, że kiedy jest impreza na ponad 100 osób to trzeba przykleić się do bliższych znajomych, w tym roku zorganizowaliśmy pół stołu dla klasy Mikołaja. Znów miałam okazję do rozmowy, jeszcze bliższego poznania się, do podzielenia się moimi pasjami, opowiedzenia o moim pisaniu i zdjęciach. Rozmawialiśmy o filmach, książkach, fotografowaniu, o pracy w barze, o starych domach i o tysiącu innych rzeczy. Jest mi niezwykle miło, kiedy uczestnicy rozmowy są żywo zainteresowani tym co robię, co myślę, co lubię. Czuję, że ta ciekawość nie jest udawana, to nie kurtuazja, tylko prawdziwe zainteresowanie.
Muszę przyznać, że nigdy jednak, w czasie tych włoskich uczt, nie zdarzyło mi się rozmawiać o Tiziano Terzanim, o Robercie Capa, o Ozpetku czy Almodovarze. Dla niektórych było zaskoczeniem, że osoba z dalekiego kraju, choć oczywiście pełna miłości dla Italii, to mimo wszystko nie zatrzymuje się na wzdychaniu do zielonych pagórków, ale przeczytała wszystko co Terzani wydał, czy co nakręcił Ozpetek. Muszę przyznać, że słowa uznania pod moim adresem przyjemnie mnie połechtały, choć sama oczywiście nic w tym wielkiego nie widzę.
I jeszcze coś - każdy z moich rozmówców przyznał, że na krótszy lub dłuższy okres musiał w przeszłości Marradi porzucić, ale nigdy, w żadnym przypadku nie zdało to egzaminu. Każdy z nich wcześniej czy później wrócił. A zatem moja fiksacja, jest chyba czymś jak najbardziej naturalnym, bo Marradi nie można nie kochać i nie można do niego nie wracać.
A Befana?
Sprytne dzieci wyciągając ręce po słodkości, nie omieszkały starowiny zapytać dlaczego ustroiła się w buty do tenisa. Ta jednak dzieliła cukierkami, ale ani słowem się nie odezwała. Już jutro powróci przed bar Biforco, a wraz z nią biforkowa tradycja, którą z nostalgią wspominają moi rówieśnicy.
KREDKI to po włosku MATITE COLORATE (wym. matite kolorate)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
5 komentarze
Tak sobie myślę właśnie, że te spotkania dla Włochów są ważne, bo zawsze jest sporo ludzi na nich. Niektórzy ludzie nie lubią tego we Włoszech, że wszystko na spotkaniach, w grupie itp;
OdpowiedzUsuńJa nie lubię tego w Polsce, bo takie spotkania są podszyte potrzebą krytyki często i brzydko mówiąc obgadywania. Brrr.
Dobrze, że atmosfera była przyjazna i chciało się być.
A o.
Tak...w polsce niewazne gdzie,czy wieksze spotkanie znajomych ,czy spotkanie rodzinne,zawsze czlowiek narazony na ploty,przytyki,krytyke...ja musialem ostatnimi czasy ograniczyc a wrecz zaprzestac wizyt rodzinnych...nie chce aby ktos znowu zrobil mi przykrosc.Polacy sa cholernie zazdrosni,cokolwiek nie powiesz,czym kolwiek sie nie pochwalisz zawsze spotkasz sie z ,,odpowiednim komentarzem,,jako dojzały czlowiek nie bywam i nie lubie wszelkich masowych spotkan,ktore maja jakis element celebracji,no oprocz dobrego jadla;)wszystko to dla mnie jakies poganskie elementy...nie chce juz nawet brac udziału w swietach koscielnych...jestem wierzacy,ale nie praktykujacy.Pozdrawia Kmicic z Lehistanu...ps.oby nie sprawdzily sie przepowiednie,ze bedziecie musieli uchodzic z wloch na jesieni 2017...
OdpowiedzUsuńA po co te przepowiednie?
UsuńA co to za przepowiednie i kto przepowiedział,bo nic nie wiem?
OdpowiedzUsuńA o.
Skoro Kasiu pytasz...przepowiednia...czekaj,co mowi viki;)...ale tak powazniej,to chyba mam jakas misje,albo cel,a moze kazdy ją mam...dziwne,ale mi ostatnimi czasy pewne fakty zaczynaja ukladac sie w pewna calosc,calosc dosc jednak skomplikowanej ukladanki.A co to ma wspolnego z Twoim blogiem?...pewnie nic,moze za duzo czytam i interesuje sie glebszym aspektem naszego zycia,niz tylko konsumcyjny.Pomimo,ze jestem/bylem dosc apolityczny,to nie da sie nie wychwycic z obecnej sytuacji kraju i swiata,ze cos sie definitywnie zmienia...na gorsze...
OdpowiedzUsuńKmicic