"Codzienna suma zachwytów nad życiem"
piątek, grudnia 18, 2015To słowa jednej z moich Czytelniczek - mam nadzieję, że wybaczy mi cytowanie jej - ale tak mnie to podsumowanie mojej życiowej filozofii zachwyciło, że musiałam się z Wami podzielić. Nie raz w trakcie pisania tego bloga, a wiosną będą to już cztery lata, przemknęło mi przez głowę, żeby pożegnać się, zamknąć komputer i już nic więcej nie pisać. Jednak z upływem czasu coraz częściej zaczęłam odbierać pozytywne sygnały od Was, miłe wiadomości, przywracające wiarę w sens tego, co robię. Niektóre z listów, które do mnie napisaliście były początkiem bardziej lub mniej (z mojej winy) regularnej korespondencji.
W kilku przypadkach następstwem korespondencji było też spotkanie na żywo - zawsze miłe i wzruszające.
Inna historia to moje lekcje, które są odgałęzieniem bloga. One też zaowocowały nowymi znajomościami i przynajmniej dla mnie stały się czymś więcej niż nauczaniem o zaimkach, czasownikach i rodzajnikach. Chcecie tego czy nie, ale w małym ułamku daliście mi możliwość uczestniczenia (choćby tylko wirtualnie) w Waszym życiu.
Słuchając o sukcesach szkolnych dzieci, opowieści z Waszego dzieciństwa, o problemach w pracy, o dniach lepszych i gorszych, czuję się naprawdę wyróżniona, bo kim ja jestem? Przecież tak naprawdę ledwo się znamy...
Słuchając o sukcesach szkolnych dzieci, opowieści z Waszego dzieciństwa, o problemach w pracy, o dniach lepszych i gorszych, czuję się naprawdę wyróżniona, bo kim ja jestem? Przecież tak naprawdę ledwo się znamy...
Przedświąteczne gesty z Waszej strony, pamięć, tak zwane włoskie pensierini sprawiły, że ścisnęło w gardle ze wzruszenia i łza się w oku zakręciła. Ciasteczka własnej roboty, życzenia wypisane od serca, opłatek, upominki ... brak mi słów, a zwykłe "dziękuję" wydaje się przy tym wszystkim tak bardzo mizerne.
Najbardziej w tym wszystkim wzruszył mnie jeden prezent. To chyba najniezwyklejszy prezent jaki w życiu dostałam. Tak, bez wątpienia - kiszona kapusta prosto z Tyrolu będzie jak drogi klejnot w kolekcji miłych wspomnień. Dzięki dobremu sercu, które mieszka na alpejskich wzgórzach w mojej toskańskiej kuchni zapachnie wigilijną kapustą z grzybami i pierogami jak u mamy. Dziękuję jeszcze raz, z całego serca ... za wszystko, a przede wszystkim za to, że jesteście...
CONOSCERSI to znaczy ZNAĆ SIĘ (wym. konoszersi)
CONOSCERSI to znaczy ZNAĆ SIĘ (wym. konoszersi)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
11 komentarze
Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie przemknie Ci przez głowę taka "głupota" ;) by przestać pisać. Bo prawdą jest, że to co robisz ma sens i daje choć szczyptę radości nam - czytelnikom, uczniom, obserwatorom. I tym oto sposobem mogę się odnieść do Twojego "czuję się wyróżniona, bo kim ja jestem?". Ano właśnie dzięki swojej szczerości, prawdziwości, osobowości, .... i jeszcze setkom innych cennych - jesteś częścią nas. Pozdrawiam, M.
OdpowiedzUsuńKasiu, czytam Twojego bloga od niedawna, ale już jestem od niego UZALEŻNIONA. Codziennie bowiem (CODZIENNIE) zaczynam pracę od kawy i wizyty w kamiennym domu. Odwyk nie wchodzi w grę zupełnie:) Pozdrawiam Mariola.
OdpowiedzUsuńFakt... Uzależnić się można :) i w pełni podzielam zdanie, że odwyk jest już niemożliwy ;)
UsuńKasiu, pisz, pisz dla nas Twoich czytelników - sympatyków. Nie miej wątpliwości! Kim jesteś? Jesteś dla mnie (dla nas) dobrą energią, wzruszeniem, przywracasz umiejętność cieszenia się z drobiazgów, stwarzasz swoim dzieciom ciepły, bezpieczny dom. Dzięki Tobie wiem, że mój system wartości, który jest podobny do Twojego nie jest "dziwny" ( także to, że 11 - latek wierzy w Mikołaja !). Jesteś potrzebna i ... uzależniasz :)))). Dobrego dnia dla Ciebie i chłopców! Małgosia.
OdpowiedzUsuńKasiu! Nie chowaj się , nie znikaj, nie zamykaj! Dzięki Tobie naprawdę chce się marzyć. Dzięki Twoim opowieściom chce się planować. Dzięki blogowi uświadamiam sobie że są jeszcze fantastyczne miejsca i przede wszystkim ludzie żyjący nie dla siebie a dla innych i z innymi - Tak z uśmiechem. Nie ma już pytania gdzie jedziemy wakacyjnie? Jest pytanie którą część Włoch tym razem chcemy wchłonąć. Twoje wzruszenia są naszymi, choć jak wspomniałaś nie znamy się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Aneta z Gdańska
Cóż mogę napisać, jedynie zgodzić się z trzema wcześniejszymi komentarzami... Uwielbiam wchodzić na Twojego bloga, chłonę każdy wers przez Ciebie napisany...podziwiam zdjęcia... po prostu bajka... mimo, iż życie płata nam różne figle... i nie zawsze jest kolorowo to dziel się swoim refleksjami, codziennością... Dzięki tobie możemy zobaczyć... inny kraj...mam nadzieje, że będzie mi pisane choć w małym stopniu poznać część miejsc, które mogłaś Ty zobaczyć...:) pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńPani Kasiu, nigdy nie pisałam do Pani ale pomysł zaprzestania pisania mnie zmroził jak lutowy wiatr. Przecież Pani blog jest mocno uzalezniający!! A uzależnienie to choroba i nie wolno pacjenta zostawić bez pomocy. Życzę pogodnych Świąt i wiele dobroci w Nowym Roku
OdpowiedzUsuńMoja codzienna rutyna: płatki, kawa, wiadomości i Kamienny Dom. Nie może być inaczej, o nie. A że zwątpienia i niechęć nachodzą człowieka - no cóż, takie jest życie. Opowiada Pani z polską nostalgią o włoskim słońcu, włoskich zwyczajach i przyjaźniach i niech tak zostanie. Pozdrawiam Hana
OdpowiedzUsuńA ja napiszę tak : Kasiu jesteś BOSKA
OdpowiedzUsuńPisz, pisz. Nie czytam Cię codziennie, ale kiedy nie umiem znaleźć uśmiechu i słońca, szukam go u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńKasiu, czy wybaczę? Jest mi niezmiernie miło!!! Taka niespodzianka:-)
OdpowiedzUsuńNa Święta wróciliśmy do Polski i właśnie od piątku odwiedzamy rodzinę i spotykamy się z przyjaciółmi. Ciężko będzie wyjechać z powrotem...ale tym pomartwię się w dniu wyjazdu.
Oby zawsze starczało trochę siły na prowadzenie bloga- jak setki innych czytelników czekam na każdy Twój wpis- czy to smutny, wesoły... Twoje wpisy są tak prawdziwe...pewnie tym nas tak uzależniasz. Dużo dobrych myśli, spokoju i tylu najbliższych przy Tobie w tym czasie życzę - ile tylko to w tym roku możliwe! My tu wszyscy tak ciepło o Tobie i Twojej rodzinie myślimy.
Uściski z Gdańska!
Ania ze Swiss:-)