Jej wysokość trufla!
poniedziałek, listopada 23, 2015To właśnie trufli poświęcona była niedzielna sagra w Brisighelli, trzecia z obejmującego cały listopad cyklu 4 sagre per 3 colli. Pojechaliśmy tam zaraz po obiedzie i wróciliśmy, kiedy zaszło słońce i zaczęło robić się naprawdę zimno. Pogoda dopisała, po nocnych śnieżycach, temperatury spadły o 10 stopni, ale za to powietrze zrobiło się przejrzyste jak kryształ, a niezwykłe światło zachwycało nawet tubylców. To ono sprawiało, że i tak zawsze urokliwa Brisighella, tym razem była jeszcze piękniejsza. Słońce odbijało się od kolorowych fasad domów, a ona błyszczała kolorami jak wystrojona na scenę gwiazda.
Ci co na włoskich sagrach są stałymi bywalcami, wiedzą dobrze, że nawet jeśli bohaterem ma być trufla, to i tak znajdziemy całe mnóstwo różnych dobroci. A nawet - jak już tydzień temu pisałam - rownież wszystko to, co do spożycia nie jest przeznaczone - zabawki, ciuchy i całe 1000 i jeden drobiazgów. Na szczęście ktoś w Brisighelli pomyślał i całe tandetne badziewie rozlokował po brzegach centrum, a piazza i przyległe uliczki przeznaczone były na wystawę samych dobroci, czyli to, czym aktualnie znana ze swych smaków ziemia Brisighelli obdarzyła.
Nie mogło zatem zabraknąć przede wszystkim oliwy, która jest nieoficjalnym emblematem miasteczka, Można było nawet zakupić tutejsze drzewko oliwne do własnego ogrodu. Drugim ważnym elementem było - rzecz jasna - wino. Z racji przyjaznego klimatu okoliczne wzgórza popaskowane są gęsto winnicami, można więc było degustować do woli i kupić to, co komu najbardziej zasmakowało. Wina z Romagnii nie są jeszcze poza Italią docenione, nikt ich nie wypromował, ale wierzcie mi, nie mają się czego wstydzić! Są doskonałe!
Poza truflami, winem i oliwą, stoiska uginały się od kolorowych konfitur, wędlin, serów, późno-jesiennych owoców, czekolad i grzybów. I znów dzieci biegały od straganu do straganu - tu grissini z pastą truflową, tam kawałek chleba w oliwie, a tu znowu kosteczka czekolady i zaraz jeszcze plasterek truflowej kiełbasy. Po prostu raj!
Jak głosił napis na tabliczce - trzej królowie już wyruszyli do Fognano. W jednym z zaułków można było zobaczyć zapowiedź znanej nam już, wyjątkowej szopki. |
Są też elementy stałe takich fest, każda okolica ma swoje. Tu na pograniczu Toskanii i Romagnii jest to na przykład mnich ciągnący wózek z całym zwierzęcym przychówkiem, budzący zwłaszcza wśrod dzieci ogromną sensację. Zaraz zbierają się dookoła, przyasiadają na chodniku i dalej bawić się z królikami, psami, kozami czy ptactwem. A zwierzyniec jakby nauczony swej roli nic sobie z tego nie robi, a nawet z pieszczot ochoczo korzysta.
Orkiestra też już dobrze nam znajoma! I selfie z taką bandą to jest dopiero coś! |
Cudowny dzień, smaczny, radosny, taki jak chciałam. Okraszony spotkaniami, ze znajomymi marradyjczykami, rozweselony słodkim winem. A na koniec, kiedy spacerowaliśmy wąskimi uliczkami zajadając pieczone kasztany, taka refleksja mnie naszła, że tak, jak dla mnie ulicznym smakiem dzieciństwa będą zapiekanki z pieczarkami albo frytki w potłuszczonym rożku, które kupowałam na warszawskim placu Szembeka, tak dla moich dzieci będą to pewnie ciepłe, słodkie, pachnące włoską jesienią, zajadane z papierowej torebki caldarroste (pieczone kasztany).
MERAVIGLIOSO to znaczy CUDOWNY (wym. merawiliozo)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
10 komentarze
Patrząc na zdjęcia i uśmiechnięte twarze faktycznie la giornata è stata meravigliosa. M.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie stragany pysznosci, zeby tak mozna bylo reke w ekran komputera i zajadac te pysznosci ech .....PozdrawiamAlicja
OdpowiedzUsuńA ja trochę nie na temat. Właśnie przeczytałam artykuł o ciekawej wystawie we Florencji w bazylice Santa Croce. Może będzie Pani zainteresowana. Podaję link do artykułu: http://gosc.pl/doc/2836018.Jezuita-ktory-malowal-dla-cesarza
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ze słonecznej dziś Warszawy! Ania z Warszawy
Pani Kasiu, chciałabym zapytać jak to jest z tymi truflami, widzę że taki całkiem spory egzemplarz na straganie kosztuje 40 euro, a czytałam o niebotycznych cenach pojedyńczych trufli. Czy cena zależy od gatunku?
OdpowiedzUsuńMiałam okazję smakować chorwackiej oliwy z truflami i tego smaku zapomnieć się nie da. Niewątpliwie jednak trufla to bardzo intensywny aromat i nie można z nią przesadzić.
OdpowiedzUsuńMnie zawsze intryguje to, że jeśli zostawi się truflę w lodówce, nijak nie zabezpieczoną, to jej zapach może przejść do produktów, które są nawet zamknięte w puszce.
Uwielbiam szampańskie risotto z truflą. Warte każdej ceny. We Włoszech zawsze to zamawiam.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi w Azji takich wymyślnych produktów..:)
OdpowiedzUsuńMniaam, wszystko wygląda pysznie! Aż się buzia uśmiecha :)
OdpowiedzUsuńa ja trufli jeszcze nie miałam okazji spróbować, a i jakoś mnie nie ciągnie, sama nie wiem dlaczego. ale na taki rynek z przyjemnością bym się wybrała, dla samej atmosfery...
OdpowiedzUsuńSuper, powinien być napis przed postem "Uwaga, dużo jedzenia, kto głodny niech najpierw zje, zanim to zobaczy." haha ;) Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń