Sklep mięsny
czwartek, września 03, 2015
- Mamusiu! I co my teraz zrobimy? - spytał przejęty Mikołaj.
- Nic. Jakoś damy radę!
O czym była mowa? A o tym, proszę Państwa, że na drzwiach macellerii zawisła kartka z informacją, że od dnia ... do dnia ... sklep z powodu urlopu pozostanie zamknięty.
- A gdzie my teraz salsiccię kupimy?
- Salsiccię zjemy, kiedy Giordano wróci z wakacji, a przez ten czas awaryjnie mięso kupować będziemy w markecie.
Każde szanujące się włoskie miasteczko musi mieć swojego rzeźnika! Kiedy przyjechałam do Marradi pierwszy raz zakupy mięsne robiliśmy u Silvano i jemu pozostaliśmy wierni póki nie przeszedł na emeryturę. Tak się złożyło, że mniej więcej w tym czasie zakończył działalność też drugi rzeźnik, pozostawiając tym samym miasteczko bez ani jednego "mięsnego". Zatem kiedy w końcu żaluzje zostały podniesione, a za ladą nowego sklepu stanął Giordano Marradi odetchnęło z ulgą. Znów wszystko było jak należy.
Instytucja prawdziwego sklepu mięsnego już chyba w Polsce wymarła. Pozostały jedynie bazarowe budki, ale to już nie to samo. Z dzieciństwa mam obrazek mięsnego w pobliżu naszego domu na warszawskim Grochowie, pamiętam panią sprzedawczynię, wagę i zapach mięsa, który nie wiem skąd się brał, bo przecież haki zwykle były puste! Pamiętam też mój stres - będzie kolejka czy nie? Każe nam mama stać nie wiadomo ile godzin, czy da sobie spokój ze schabem bez kości...
- Mamusiu mogę iść z tobą? - dopytuje zawsze Mikołaj - uwielbiam ten zapach ...
Ja natomiast zapachu może tak bardzo nie uwielbiam, ale zakupy robić u macellaio już tak. Podziwam szynki wiszące od sufitu, kiełbasy, finocchiony, pancetty, półki z wędlinami, lodówkę z mięsem - gdzie oczywiście trippa i lampredotto i gołąbki, perliczki, króliki.
Zachwycam się też za każdym razem obsługą, dla każdego klienta jakieś miłe słowo, każdy zakup starannie zapakowany. Takie sklepy jak rzeźnik, warzywaniak, piekarz, o których też wkrótce napiszę i inne tworzą klimat miasteczka, są jego częścią i kiedy któryś z nich się zamyka, z powodu chociażby ferii, zaraz wszystkim czegoś brakuje...
MACELLAIO - to znaczy RZEŹNIK (wym. maczellajo)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
5 komentarze
W Polsce dotyczy to nie tylko mięsnych ale i warzywniaków. Nie ma typowych takich sklepów a jak są to nieliczne. Stoiska w marketach zastępują wszystko. :):):):)
OdpowiedzUsuńNo niestety. Markety powoli dominują rynek. Ostatnio miałam problem z kupieniem warzyw w zwykłym warzywniaku.
UsuńKasiu masz rację i Kamil ma rację- takie sklepiki to skarb,a przy okazji można zamienić parę słów ze sprzedawcą,spotkać sąsiada i znajome twarze...a to takie cenne chwile w dzisiejszym zagonionym ,anonimowym świecie !!! Ostatnio siedziałam wieczorem w ogrodzie i nagle poczułam zapach pieczonego chleba w naszej pobliskiej piekarni...aż sie wzruszyłam bo znam przecież właściciela,znam smak tego chleba i uśmiech sprzedawcy.Jaka szkoda ,że takich prywatnych,rodzinnych sklepików coraz to mniej.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-lucyna S. z Wodzisławia Śł.
Widać, że prezentacje w sklepie ma top. Ja jednak omijam mięsne szerokim łukiem ... ale też mamswojego od ryb, kurczaków i indyka. Nie przepadam zamarketowym szajsem, za przeproszeniem. Masowa produkcja psuje mi apetyt. dobrze mieć "swojego" rzeźnika, w końcu z mięsemnie ma żartów.
OdpowiedzUsuńO tak, rzeźnicy są w cenie. ;) U nich zawsze jest pełno!
OdpowiedzUsuń