Konduktor
poniedziałek, sierpnia 17, 2015
- Nie mamy biletów - informuję konduktora, kiedy wsiadamy do pociągu. - W Biforco nie ma automatu.
- Zaraz wam wypiszę.
Konduktor znika, a ja wracam na miejsce. Pojawia się za niecałe 5 minut, kładzie Tomkowi na kolanach terminal czy też to, co ma nam wydrukować bilet.
- Trzymaj, będziesz mi pomagał - uśmiecha się serdecznie - to gdzie jedziecie?
- Santa Maria Novella.
- Ile was jest?
- 2 dorosłe i 3 dzieci.
- Jesteście na wakacjach?
- Nie, ja mieszkam tutaj, to przyjaciółka jest u mnie na wakacjach i zabieram ją do Florencji.
- Tak mi się wydawało, za dobrze mówisz, lepiej niż ja.
- Dziękuję. To dobry pomysł pchać się w Ferragosto do Florencji? - ogarniam wzrokiem pociąg pełen wędrowców z plecakami.
- Raczej tak, dziś to pewnie wszyscy nad morze pouciekali, tylko sklepy raczej będą zamknięte - zerka na mnie i dodaje - ale ciebie chyba sklepy nie interesują?
- Nie, nie - odpowiadam z uśmiechem - absolutnie. Chcemy tylko pochodzić po Florencji.
Między jednym słowem, a drugim prosi Tomka o oderwanie biletu, który wydrukowało małe pudełeczko, dziękuje mu za pomoc i znika w głębi pociągu.
Pociąg zatrzymuje się na stacji w Roncie.
- Masz bilet? - słyszę jak konduktor woła przy otwartych drzwiach, ale odpowiedź nie dochodzi do moich uszu. Odwracam się więc zaciekawiona, a konduktor dalej - to jutro jak będziesz miał, zabiorę cię do Florencji, chcesz?
Na ławeczce dworcowej siedzi z mamą malutki chłopczyk. Uśmiecha się do konduktora i kiedy drzwi się zamykają, a pociąg powoli rusza, macha mu rączką na pożegnanie.
- Jak masz na imię? - pyta Tomka konduktor, kiedy kolejny raz przechodzi między fotelami.
- Tommaso!
- Tommaso ... Bardzo ładnie, tak jak mój wnuk. - A potem dodaje już w moją stronę - mam ich dwóch Tommaso i Filippo.
- Bardzo ładnie - komplementuję - a moi to Tommaso i Nicola.
- Biblijnie?
- Nie, z biblią to nie ma nic wspólnego. Chciałam, by mieli imiona międzynarodowe. Po polsku nazywają się Tomasz i Mikołaj, ale dla miejscowych są Nicola i Tommaso, Thomas, Tomi.
- Czyli urodzili się w Polsce?
- Tak, tutaj mieszkamy od dwóch lat.
***
Pociąg zatrzymuje się w Fiesole. Młodzi ludzie z plecakami szykują się do wyjścia.
- Nie zapomnijcie niczego! - Woła konduktor i sam rozgląda się czy nic na fotelach nie zostało. - Wszystko macie? - upewnia się jeszcze raz, kiedy wędrowcy stoją już na peronie.
***
- Miłego spaceru! - słyszę obok siebie stojąc już na stacji we Florencji. Konduktor uśmiecha się serdecznie.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że to będzie dobry dzień.
- Na pewno!
- Buon Ferragosto!! - macham mu na pożegnanie.
Takie pewnie nic... Dla mnie jednak to kolejne wspomnienie zatrzymane w Nowym Toskańskim Notesie. Spotkania i rozmowy z ludźmi należą do tych najdroższych. Tego konduktora zapamiętam na zawsze, chciałabym go kiedyś jeszcze spotkać. Było w nim coś pozytywnego. Miałam wrażenie, że wykonuje swoją pracę z niespotykaną dbałością, że jest w nim jakaś radość, coraz rzadziej spotykana - zwykła radość życia.
CAPOTRENO - to znaczy KIEROWNIK POCIĄGU. (wym. kapotreno)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
9 komentarze
Jak pierwszy raz byłem w Italii w święta Bożego Narodzenia, zaszokowało mnie, to że pani obsługująca miejskie WC powiedziała mi przy wejściu z uśmiechem Buon Nattale. :)
OdpowiedzUsuńLubię te Wasze historie...
OdpowiedzUsuńTakie nic, Kasiu, a jednak życie jest piękniejsze.W piątek pan listonosz, który często do nas przychodzi, zapytał: Jak pani to robi, że ciągle jest uśmiechnięta. Zaniemówiłam i sama siebie zapytałam: Naprawdę? I uśmiech nie schodził mi z twarzy przez cały dzień. Takie nic...
OdpowiedzUsuńDopiero dwa lata? Mi się wydawało, że już od wielu, wielu lat. Ale tak, kalkulacja się zgadza... :)
OdpowiedzUsuńJak czytam Twoje opowieści to mam ochotę biec po walizkę, spakować się i wyruszyć do Toskanii jeszcze dziś ... :)
OdpowiedzUsuńTak, to takie budujące spotkać właściwą osobę na właściwym miejscu, zadowoloną ze swojej pracy, niezależnie od profesji. Oj, jak tęsknię za Florencją. Pozdrawiam z Wrocławia
OdpowiedzUsuńwow taki konduktor to prawdziwy skarb :D z Twojej opowieści widać że lubi swoją prace :D aż miło no i lubię podróżować pociągami wiec miło było zobaczyć wnętrze toskańskiego pociągu Dziękuje :D
OdpowiedzUsuńOby więcej takich konduktorów :)
OdpowiedzUsuńFajna historia. Miło się czyta i ...nawet trochę poruszające..choć niby zwykła historia :)
OdpowiedzUsuńDużo wewnętrznego słońca i uśmiechu - wszystkim :)