Toskańskie gości wojażowanie
poniedziałek, lipca 13, 2015
Z racji tego, że Marradi jest odsunięte od turystycznego szlaku, dotarcie do "przewodnikowo - pocztówkowych" zakątków Toskanii jest zajmujące i wymaga czasu. Nie ma jednak co rozpaczać, bo wystarczy pokonać 30-sto kilometrowy odcinek górskiej drogi i możemy cieszyć się widokiem łagodnych pagórków z rozrzuconymi z rzadka wiejskimi posiadłościami, co i rusz strzelającymi w górę cyprysami, tu i tam żółcącymi się słonecznikami, z leżącymi na polach, zmęczonymi upałem belami słomy, z dojrzewającymi w winnicach winogronami.
Toskania w stu procentach ... choć wciąż nieznana i przez to jeszcze bardziej piękna.
Postanowiłam moim gościom pokazać tereny niższego Mugello. Tak naprawdę to przede wszystkim tamte okolice są tak nazywane, Marradi to już Alto Mugello albo częściej Appennino Tosco - Romagnolo.
Piątek zatem, nim wylądowaliśmy na feście wina u Francesco, minął nam na leniwym wojażowaniu od Vicchio, przez dom Giotto i most Cimabue, do Borgo S. Lorenzo, a na słonecznikowym polu kończąc.
A może nowe kaktusy do kolekcij? |
Giotto w Vicchio |
klasyka |
A goście się zachwycają: dzrzwiami, kołatkami, lampami i zegarami... |
Kolejne ścienne malowidło w Vicchio |
Czy może być milsza nazwa dl enoteki? |
Moje wrażenia - martwy świat rzeźb |
Ilekroć oprowadzam gości po miejscach, które mnie zachwyciły, jestem przejęta, bo to co na mnie robi wrażenie, niekoniecznie musi poruszyć innych. Poza tym, ja jestem w ogóle dziwnym przypadkiem. Zabieram więc nieśmiało to tu to tam i czekam na reakcję - spodoba im się czy nie, będą zadowoleni, a może woleliby coś innego? I tak się będę gnębić myślami, w oczy zaglądać, szukać w nich zachwytów i łudzić się, że choć w drobnym stopniu udało mi się spełnić toskańsko - wakacyjne oczekiwania.
Oto jak nam było, co widzieliśmy i jak się bawiliśmy, toskańska kronika zdjęciowa na dobry początek tygodnia.
w ogrodzie domu Giotto |
"Nie martw się mamusiu, ja go pogonię!" (mowa o kocie) |
Przyjaźń spod warszawskich topoli, w cień toskańskich cyprysów |
Tam, gdzie Giotto spotkał mistrza |
Foto autoportret |
Zaułki Borgo |
WOLNY to znaczy LENTO (wym. lento)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
13 komentarze
Pięknie i ta pogoda... A te gladiole to sobie tak bezczelnie rosną w polu, czy uchwyciłaś fragment ogrodu? Pozdrawiam. Hanka
OdpowiedzUsuńrosły za płotem trochę na dziko, choć może dawniej ktoś je tam posadził!
UsuńKasiu, jak zawsze pięknie, klimatycznie.Oglądając Twoje zdjęcia ma się ochotę otworzyć walizkę ,spakować raz dwa i szybko przenieść do miejsc które pokazujesz.Byłam w zeszłym roku w Toskanii i tęsknię za nią bardzo.Pozdrawiam z pachnącego deszczem Szczecina Ela
OdpowiedzUsuńZa Toskanią nie można nie tęsknić!
UsuńPiękna pogoda i "bardzo toskańskie zdjęcia" zgodne z tym co pozostało w moich wspomnieniach o Toskanii sprzed paru lat. Pomagają mi dzisiaj przetrwać pierwszy dzień w pracy po tygodniowym urlopie - gdzie w Dani! Jedyne chyba miejsce w zeszłym tygodniu w Europie gdzie było 15 stopni, huraganowy wiatr i deszcz. Wakacje wiadomo zawsze są fajne - inne miejsca, dobre towarzystwo ale z radością wrócę w przyszłym roku na południe i już wiem, że nie chcę zwiedzać Norwegii, Szwecji itd. To jednak nie moje klimaty.Pozdrawiam z zachmurzonych Gliwic.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że też nie moje, choć na pewno pięknie!
Usuńczasem bardzo trudno mi do ciebie zaglądać, bo gdy źle zazdroszczę po prostu...ale dobrze ze jesteś, dajesz nadzieje mimo wszystko
OdpowiedzUsuńDziękuję..
UsuńA mnie zachwycało wszysrko :) i nadal zachwyca. I zachwycać będzie. Szczegóły, drobiazgi, światło, cień i kwiatki... tutto! Zazdroszczę Ci że masz to wszystko wkoło siebie.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie :D. Te cudowne zdjęcia... i to wywieszone pranie...- widok który pamiętam ale nie z Toskanii (jeszcze nie udało mi się odwiedzić) a z Rzymu co, przyznam, początkowo trochę mnie zaskoczyło, ale tylko trochę ponieważ później bardzo spodobało mi się, że nawet w mieście Włosi potrafią nie przejmować się tym co mogą pomyśleć inni (w tym turyści) tylko spokojnie rozwieszają swoją bieliznę wzdłuż drogi żeby wysuszyć ją na świeżym powietrzu. A może to tylko ja miałam to szczęście, że zapuściłam się w urokliwe wąskie uliczki z dala od typowego szlaku turystycznego i zobaczyłam fragment "prawdziwych" Włoch.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z deszczowych dziś okolic Zielonej Góry, Karolina :)
Ja to pranie uwielbiam i namiętnie fotografuję, może turyści natomiast moje prześcieradła uwieczniają:)
UsuńTak...kaktusów w pokoju chłopięcym nigdy za wiele :)
OdpowiedzUsuńoczywiście:)
OdpowiedzUsuń