Materiał wybuchowy - Pasqua we Florencji
poniedziałek, kwietnia 06, 2015
Długo zastanawiałam się co tu dzieciom i samej sobie zorganizować na Niedzielę Wielkanocną, by nie dać się smutnym nastrojom. I tu z pomocą, choć na pewno zupełnie nieświadomie, przyszedł mi mój wierny czytelnik Nicko, który kilka dni wcześniej udostępnił na fb link z informacją o wolnym wejściu do muzeów Florencji w czasie świątecznej niedzieli. "To jest myśl!" - ucieszyłam się - pojadę z chłopcami do Florencji, weźmiemy do plecaka świąteczne kanapki i pozwiedzamy muzea naszej toskańskiej stolicy.
Traf chciał, że szukając informacji "co i gdzie zobaczyć", znalazłam zdjęcia i opowieści o pewnej starej tradycji, która już od setek lat obchodzona jest we Florencji w każdą Pasquę.
To już całkiem mnie podbudowało - jeśli mamy zostać tu sami to przynajmniej nacieszymy się i lokalnymi obchodami świąt, których do tej pory nie widzieliśmy. Przedstawiłam mój plan chłopcom, a oni przyjęli go z entuzjazmem!
Prognozy pogody były bardzo zasmucające, ale tak się zaparłam, że nawet śnieżyca i gradobicie nie odwiodłyby mnie od realizacji tego planu.
Stacja Biforco 9.00 rano, Wielkanoc |
W świąteczny poranek zerwaliśmy się wcześnie i żeby polskiej tradycji stało się zadość zjedliśmy uroczyste śniadanie, dzieląc się wcześniej nieświęconym jajkiem, ale przecież jak się komuś dobrze życzy, to nie ważne dodatkowe gadżety. Za oknem lało równo i tylko modliłam się w duchu, żeby przestało nim dojedziemy do Florencji.
Choć stacja kolejowa znajduje się zaledwie kilkaset metrów od naszego domu, to kiedy tam dotarliśmy, byliśmy jak przysłowiowe zmokłe kury. Parasole tylko by nam przeszkadzały w takiej wyprawie, więc zostały w domu.
Na szczęście stolica Toskanii przywitała nas bezdeszczową pogodą i niebem umiarkowanie pochmurnym. Ubaw mieliśmy patrząc na zagranicznych turystów w sandałkach, japonkach, w strojach iście letnich. Biedacy, mieli nadzieję na toskańskie upały, a tu ... raptem 12 stopni!! Tubylcy rzecz jasna przy takiej aurze w puchówkach i futrach:)
Chwilę porozglądaliśmy się dookoła i ruszyliśmy za tłumem, bo godzina robiła się późna i trzeba było zająć dobre miejsca, by zobaczyć dobrze wybuchowe przedstawienie.
Ostatni raz taki tłum widziałam na dniach młodzieży w Częstochowie, kiedy był papież, to było w 199... nie pamiętam. W każdym razie ogarnęło mnie lekkie przerażenie, kiedy udało nam się przecisnąć kilkadziesiąt metrów, by znaleźć się jeszcze bliżej Duomo.
- Jak się czujesz? - zapytałam z niepokojem, kiedy Tomek oparł głowę o plecy osoby stojącej przed nim.
- Może być.
- Może być to znaczy niezbyt dobrze?
Na dole, na wysokości jego głowy, brakowało tlenu. Ścisk był niesamowity. Ot, znów się Matka Polka wybrała, dwoje dzieci, dwa plecaki, sprzęt filmowo - fotograficzny - pogratulować!
Przecisnęliśmy się jeszcze dalej i znaleźliśmy dobre miejsce, gdzie można było oddychać, a do tego mieliśmy miłe sąsiedztwo, które poinstruowało nas co i kiedy będzie się działo.
Tradycja "carro scoppiante", czyli wybuchającego wozu ma kilkaset lat. Każdego roku w Niedzielę Wielkanocną wóz zostaje ustawiony przed wejściem do katerdy. Kiedy msza się kończy i zaczynają bić dzwony na Campanile, arcybiskup Florencji odprawiający nabożeństwo wysyła z ołtarza płonącego gołębia, a właściwie gołębicę, która podpala wóz, a ten strzelając i wybuchając na tysiąc sposobów wywołuje ogromny entuzjazm wśród publiczności.
- Przygotuj się, jak tylko usłyszysz trąbę albo dzwony, wtedy "nadleci" gołąb. Najlepiej to sfilmować - radził mój sąsiad w tłumie.
Zrobiłam więc roszadę z aparatami, Tomek - teleobiektyw, Mikołaj - telefon, ja - kamera.
- Ten wóz był już wiele razy resturowany - opowiadał dalej mężczyzna - ale przyznajmy, że jego praca to dosyć spore ryzyko uszczerbków na zdrowiu.
W końcu rodzwoniły się dzwony na Campanile i z głośnym świstem nadleciała płonąca gołębica i uderzyła w carro, a ten .... Obejrzyjcie sami!
Wybaczcie amatorszczyznę, gdzieś tam moje nogi, podłoga, plecak, czyjaś głowa, ale byłam tak rozemocjonowana, że sama nie wiedziałam co mam robić - zdjęcia? filmiki? Wariactwo!! Co za spektakl! Jeśli kiedyś będzie Wam dane być w Tosknii w czasie Wielkanocy, pofatygujcie się do Florencji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i by znaleźć dobre miejsce ustawić się trzy godziny wcześniej, ale wierzcie mi - WARTO! Wydarzenie jedyne w swoim rodzaju!
Bardzo się cieszę, że przyjechaliśmy w ten dzień do Florencji, bo przynajmniej nie czuliśmy się sami, a miasto podarowało nam takie emocje, że słowami opisać nie sposób. To oczywiście nie był koniec atrakcji. Kiedy już wóz przestał strzelać i dymić, czekała nas muzealna część niedzieli. I tu emocji było wiele, ale o tym opowiem Wam w kolejnych dniach!
SCOPPIARE to znaczy WYBUCHAĆ (wym. skoppiare)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
17 komentarze
Pięknie - to się nazywa Niedziela Wielkanocna - tylko pozazdrościć Medyceuszom, którzy mieli możliwość oglądać to wszystko z bliska - i nawet Leonardo gołębicę im zrobił. Pozdrawiam i dzięki za realizację planu wielkanocnego z Florencją w tle. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPS.
Podziękowania dla Tomka i Mikołaja, ze dali się namówić na ten wyjazd - pomimo niesprzyjającej aury na początku wyprawy.
Nicko
Zobaczyć to i nagrać dla Nicko stało się argumentem przetargowym:)
UsuńNo wybuchowo! Pozdrowienia wielkanocne z Warszawy.
OdpowiedzUsuńAle niezwykłe wrażenia. Mąż pyta jaka jest tego idea, co ma symbolizować?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia op.
Jak jutro znajde chwilę to postaram sie odpowiedzieć na pytanie chyba ze Kasia zrobi to wczesniej
UsuńNicko
Należałoby cofnąć się w tył do pierwszej krucjaty, czyli początek minionego tysiąclecia, na jej czele stanął Pazzino, przedstawiciel jednej z wielkich rodzin Florencji. Wyprawa ta zakończyła się podbiciem Jerozolimy, a jako dar Pazzino otrzymał 3 odłamki kamienia z Grobu Pańskiego. Te zostały przywiozione do Florencji na początku XII wieku i przechowywane potem przez rodzinę de Pazzi. Od tej pory też te trzy kamienie były też używane jako iskra nowego ognia na Wielkanoc - symbol nowego życia. Ogień zostawał potem rozsylany po domach innych rodzin i tak rozpoczęla się tradycja przekazywania Ducha Świętego, nowego życia.
UsuńZ czasem zbudowano wybuchający wóz, który święci swe triumfy tylko raz w roku przyciągnięty na plac Duomo przez białe woły, a w czasie śpiewania Alleluja arcybiskup wysyla po stalowej lince (która łączy ołtarz z carro) płonącą gołębicę. Ogień ma być dobrą wróżbą dla mieszkańcow Florencji, dla rolników, ma przynieść dobre zbiory. Jeśli gołąb nie dolatywał do carro, było to odbierano jako złe proroctwo. A zdarzało się i tak - kilka lat temu gołębica uderzyla w kolumnę nawy głównej.
Widowisko jest niesamowite!
Nicko przekopałam internet i nie mogę znaleźć żadnych odniesień do Leonardo, poratuj proszę wiedzą!
To juz jutro opowiem historie o Medyceuszach, Leonardo i golebicy.
UsuńPS
Kasiu jutro jestem o 12 dopiero
Nicko
Niesamowite, naprawde zobaczyc cos takiego.
OdpowiedzUsuńwow cuda z tych domów i muzeów... piękne miejsca. niesamowita architektura...
OdpowiedzUsuńSuper - tyle lat mieszkam w Italii a nie wiedzialam , ze cos takiego dzieje sie we Florencji. W ogole malo znam Wlochy - tylko poludnie. Ciagle praca, praca, praca. Mam zamiar w koncu zostac turystka. Pozdrowienia .
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tak wyjątkowego spędzenia Niedzieli Wielkanocnej :) Muszę się tam kiedyś wybrać i zobaczyć to wszystko na własne oczy:)
OdpowiedzUsuńPieknie, pamiętam jakie ogromne wrażenie zrobiła na mnie ta katedra z pierwszego zdjęcia, gdy byłem tam po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Bombowe wrażenie" - w tłumie odczuwa się je z większą intensywnością ;) Piękne przeżywanie Niedzieli Wielkanocnej ;)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że nie słyszałam o tej wybuchowej tradycji, ale biorąc pod uwagę ilość obserwatorów, to cieszy się sporą popularnością we Florencji :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu planuję Florencję w Wielkanoc, bo chciałabym to w końcu zobaczyć sama, ale zrobiłaś taki reportaż, że czuję, jakbym była tam razem z Tobą i chłopakami:). Pozdrowienia Kasiu!!!
OdpowiedzUsuńSuper sprawa - Wielkanoc we Florencji! Ja jeszcze mam świeże wspomnienia z odwiedzin w tym mieście i z wielką chęcią tam wrócę, zdecydowanie mam niedosyt! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń