Najmilszy kawałek ziemi
sobota, marca 21, 2015
Nigdy nie przypuszczałam, że grzebanie w ziemi, sadzenie kwiatków, pielenie będzie mi dawało aż tyle radości. Ja mieszczuch, dla którego szczytem ogrodniczych sukcesów było raptem kilka pelargonii na balkonie. Inne rośliny, jak już kiedyś pisałam miały marne szanse na przetrwanie pod moją opieką. Kiepski ze mnie był ogrodnik, co tu dużo mówić. Mama zawsze mówiła, że przy mnie to nawet sztuczne kwiaty uschną. A teraz...
A teraz ten skromniutki kawałeczek toskańskiej ziemi, jaki mam przed domem stał się moją wielką miłością. Zacałowałabym go kwiatkami, wyperfumowała ziołami, ubrałabym w pnącza i krzaczki. Siedziała jak zaczarowana i patrzyła jak rośnie, kwitnie, daje owoce.
Nadszedł w końcu tak wyczekany przeze mnie moment - powyciągałam motyki ze schowka i zaczęłam pozimowe sprzątanie. W miarę oczyszczania terenu, na światło dzienne wyszły kolejne niespodzianki. Poziomki, które przywieźliśmy latem z lasu, rozrosły się nieprawdopodobnie, dzieci będą miały prawdziwą ucztę, kiedy sypną owocami. Wśród skupiska tulipanów odkryłam też kępkę rukoli, która o mały włos nie wylądowała na stosie z innymi chwastami, bo wyrywałam wszystko jak leci, co tulipanem nie było.
Ruszył też do pracy Pan Polllice Verde , zwany inaczej Panem Wytnij Wszystko. Po zimowy letargu pełny energii i chęci do działania, choć działanie to czasem ociera się o destrukcję.
- Nie patrz tak już na to drzewko, wytnijmy je i miejmy to z głowy.
- Ono samo prowokuje, patrz jakie brzydkie, wszyscy mówią, że szpeci.
- Szpeci, szpeci.
Kiedy oczyszczam teren wokół tulipanów, w tle słyszę zgrzytanie piły, szelest liści i co jakiś czas drobne obelgi pod adresem za pewne grubych pni.
Gdy wreszcie podnoszę głowę, by ocenić sytuację - połowy żywopłotu już nie ma.
- A to co?
- Okropne to było - mówi Mario i z odrazą rzuca za siebie kolejną odciętą gałąź.
- Że okropne to się zgadzam, ale to jednak nie mój dom! Co powiem Stefanii albo raczej co ona mi powie?
- Powie ci: dziękuję, że wyciełaś to g......ne "nie wiadomo co".
- Taaa.
Na wszelki wypadek robię Mario kilka zdjęć "przy pracy", w myśl zasady: strzeżonego Pan Bóg strzeże.
- A teraz rób co chcesz, mam dowód, że to nie ja.
Co jak co, ale musiałam przyznać, że żywopłot był wstrętny, a do tego w miejscu całkiem idiotycznym, niczemu nie służący. Nagle zrobiła się jasność i dom nabrał nowego uroku. Teraz mam miejsce na jeszcze więcej kwiatów i zieleni, która będzie prawdziwą ozdobą. Za chwilę przetransportujemy z ogrodu Mario białe glicine, które powędruje po barierce, a do ziemi rzucę nasiona "pięknej nocy". Zaraz będzie pięknie.
- O Dio! - krzyknął Tomek, kiedy zobaczył efekt dwóch godzin prac ogrodniczych. - Mamusiu i co teraz? - zapytał przejęty - Co powiemy Stefanii?
- Powiemy, że to nie my!
SIEPE to znaczy ŻYWOPŁOT (wym.siepe)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
8 komentarze
Pewnie... :D najlepiej obwinić innego :) A co tam! Niech się tłumaczy.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że przy Tobie to nawet sztuczne kwiaty uschną. Jest sposób, który sam wypróbowałem będąc odrobinę młodszy a u moich dziadków stał liściasty sztuczny kwiat. Ach, kiedy to było. Z rozpędu nawet on dostał odrobinę wody. Raczej bez efektu - ale jak wszytko co zielone, to jemu też nie pożałowałem.
Pozdrawiam w pierwszy dzień wiosny :)
Winnego zawsze trzeba mieć pod ręką:)))
UsuńA przesada w żadną stronę nie jest dobra:) Ściski wiosenkowe!
Fajny, ciepły, pozytywny post. Pozdrawiam z Polski, też słonecznej dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńno to gdzie zdjęcie z zywopłotem i bez?!
OdpowiedzUsuńBędą jak chaos zniknie! :)
UsuńNiezwykle miło czyta się wpis o tych wszystkich pracach, które sprawiają, że "dom" nabiera jeszcze więcej ciepła i radości...
OdpowiedzUsuńNie ma nic lepszego niz spedzenie pieknego slonecznego dnia na porzadkach w ogrodzie, tym bardziej ze jutro perspektywa deszczowego dnia z tempertura 5 stopni. U mnie pojawily sie wyczekiwane krokusy zasadzone w tamtym roku i kwiatki podobne do iryskow /niestety nie pamietam nazwy/. Nastepne beda tulipany. Fajnie bylo popatrzec jak corka skacze w gume z kolezankami, przypominialo mi sie moje dziecinstwo. Dzisiaj po raz pierwszy poszlam z kijkami na spacer. Jak ja kocham sobote!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aneta
Hi tak ja tez juz zrobilam w zeszlym tygodniu pozadek bo u nas w szkocji tez zrobilo sie cieplo i wszedzie mnostwo zonkili, krokusow i hiancyntow na trawnikach piekne dywany. wielbiam siedziec w ogrodku dla mnie to relaks.
OdpowiedzUsuńIwona Jankowska