Listonosz dzwoni trzy razy
środa, marca 11, 2015Wczoraj był niezwykły dzień... Wykipiał wiosną, strzelił słońcem, oblał się niebieskością nieba. Schodziłam nogi doszczętnie, z plecakiem, z aparatem, byłam tam gdzie, niewielu trafia. I już mnie skręca, by o wszystkim Wam opowiedzieć i zdjęcia pokazać. Z racji tego, że ja przygotowuję artykuł o kościołach rozsianych po naszych wzgórzach, a Mario montuje do tego krótki film, musieliśmy odwiedzić jeszcze jedno miejsce, żeby "zestaw" był kompletny.
Wczorajszy dzień będzie na pewno opowiadaniem w kilku aktach, ale proszę o cierpliwość, zacznę ją dopiero jutro. Dziś jest kilka bieżących spraw, które nie chcę, by umknęły.
Po pierwsze, jak już wspomniał wczoraj Nicko w swoim komentarzu, ukazał się wiosenny numer La Rivista, w którym możecie przeczytać mój artykuł na temat włoskiego pieczywa. Przy okazji polecam magazyn wszystkim "zakręconym" na Włochy, to prawdziwa kopalnia wiedzy.
La Rivista przywędrowała do mnie, kiedy stałam przy furtce i czekałam na przyjaciela - "Pana 5 minuti". Najpierw ona, a zaraz potem Tomka niespodzianka imieninowa, wyczekiwane z niecierpliwością, tak jak moja La Rivista - Kroniki Archeo. Już to wystarczyło, by uśmiech rozgościł mi się na twarzy, po średnio udanym poranku.
Kiedy po południu wróciliśmy do domu i już mieliśmy zbierać się do szkoły po dzieci, znów ktoś zadzwonił do bramy. Wyglądam...
Poczta! Znowu? Nie spodziewałam się trzeciej paczki. Listonosz trzymał w rękach średniej wielkości pudełko. - Może to bomba? - podsunął myśl Mario.
Kiedy podpisywałam kwity "donosicielowi" zerknęłam jednocześnie na dane nadawcy ... I już łza mi się w oku zakręciła, już zadyndała na rzęsie. Niespodzianka była "bombowa". Dziękujemy kochana A!!!
Cukierki nie doczekały do zdjęcia:) |
Kiedy czasem dotyka mnie przykry komentarz, złośliwość, która sprowokowana jest przez bloga, mam ochotę kliknąć "skasuj", zamknąć komputer i dać już sobie spokój z pisaniem i moimi opowieściami. A potem uświadamiam sobie, ile rzeczywistych i wirtualnych znajomości narodziło się dzięki niemu. Ile naprawdę dobrych i ciekawych ludzi mogłam poznać. Dziękuję Wam za każde miłe słowo, za każdy gest, to dla mnie bardzo ważne.
Tak jak są życzliwi, tak są też oczywiście i "życzliwi inaczej". I tu kolejny raz przypomnę, choć wczoraj już wypowiedziałam się na ten temat w komentarzu. Udostępniam sporo ze swojego prywatnego życia. Dzielę się zachwytami na temat miejsca w jakim żyję, opowiadam o przygodach dzieci na emigracji, o różnicach w mentalności, kulturze, czasem są to sprawy wielkie, czasem zwykłe codzienne drobnostki. Nie jesteśmy jednak rodziną Osbornów, tudzież innymi celebrytami i nie muszę publicznie spowiadać się z każdego kroku. Dlatego pytania typu: gdzie mąż? Skąd macie pieniądze? Czemu masz takie odrosty? Po co zdjęcia mają tandetną białą ramkę? i wiele innych "perełek" - są nietaktowne, nie na miejscu i w ogóle nie powinnam ich publikować, bo sam ich poziom jest dla mnie uwłaczający. Czy to tak ładnie zaglądać komuś do sypialni czy do portfela? Mnie się to w głowie nie mieści. Chodzi też o formę w jakiej są zadawane. Czym innym jest pytanie - czym się zajmujesz?, a inaczej już brzmi: skąd masz pieniądze? Nie chcę być złośliwa, informuję więc na przyszłość - że nie będę na tego typu pytania odpowiadać. Nie będę ich nawet publikować.
I jeszcze jedna uwaga - szwankuje mi "fanpejdż" fb, nie wiem czy dochodzą do Was moje odpowiedzi. Na wszelki wypadek jednak poproszę - kontaktujcie się ze mną mailowo lub przez formularz kontaktowy.
LISTONOSZ to po włosku POSTINO (wym. postino)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
25 komentarze
Pani Kasiu, czytam Pani blog zawsze przy porannej kawie, piękne zdjęcia cieszą moje oko a ciepłe komentowanie toskańskiej rzeczywistości dodaje uśmiechów, chociaż nieraz się złoszczę, szczególnie kiedy pisze Pani o szkole, też walczę z bezmyślnością naszych nauczycieli a opisywane przez Panią toskańskie wydarzenie matematyczne utwierdziło mnie, że warto uczyć dziecko, że ono też ma rację i powinno się domagać uznanie swojej racji. Pani Kasiu, mądrzy ludzie głupot nie piszą a głupi.............. nie ma co komentować a tym bardziej się przejmować. Czekam na zdjęcia i kolejne toskańskie zapiski, pozdrawiam, Hana
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie pani Kasiu!
OdpowiedzUsuńPodróż do Włoch marzyła mi się od zawsze , ale kiedy przez przypadek natrafiłam na pani blog (szukałam wtedy w internecie jakiegoś filmu i wyskoczył mi dom z kamienia) marzenie na nowo powróciło. Dlatego też każdy pani post jest dla mnie taką małą wycieczką do Włoch i znów wierzę , że kiedyś tam pojadę - dziękuję;)
Pozdrawiam serdecznie - A.
P.S. Gratuluję artykułu ;)
Każdy taki negatywny komentarz pochodzi najczęściej od osób, które w ten sposób rozprawiają się ze swoimi kłopotami.
OdpowiedzUsuńKasiu, żyjesz moimi marzeniami! Głowa do góry :) Czytam od rana Twojego bloga, pozwala mi on przeniesc się na chwilę do bajecznej Toskanii moich marzen :)
Gratuluję artykułu! Czekam już na opowiadanie o wczorajszym dniu! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pani Kasiu, na takie wścibskie, niekulturalne pytania o męża, pieniądze, ale także na każde inne ingerujące niegrzecznie w czyjeś życie, jest tylko jedna odpowiedź: a dlaczego pytasz?? Pozdrawiam serdecznie. Hanka
OdpowiedzUsuńKasiu, i słusznie. Olać hejtujących. Jak się nie podoba to przecież mogą nie czytać. Blog jest Twój, kolory Twoje i wszelkie inne drobiazgi też należą do Ciebie. Blog genialny. Teksty rewelacyjne. A ja cieszę się, że dzięki Tobie mam okazję poznawać Toskanię. Trzymaj się ciepło i nie przejmuj złowrogo nastawionymi osobnikami.
OdpowiedzUsuńPani Kasiu, takich "życzliwych" gości trzeba od razu wyrzucać za drzwi, tam jest ich miejsce. Na domzkamienia trafiłam niedawno, teraz codziennie do Pani zaglądam i bardzo tego potrzebuję. Będzie mi pomagał przetrwać od wyjazdu do wyjazdu. A najważniejsze, że jest to miejsce spotkań ludzi, których tak jak mnie dotknęło włoskie szaleństwo.
OdpowiedzUsuńA ja myślę, ze nie mogą nie czytać, bo zazdroszczą... Tak, tak. Dla nich Twoje życie jawi sie jak niekończące się wakacje. Zachwyty nad kwiatkiem, rzeką, górami, widokami, a najgorzej - nad miłymi usmiechnietymi ludźmi, to dla nich zbyt wiele. Zazdroszczą, że można tak żyć, nie gonić za karierą w wielkim mieście, a przy tym nie być jakimś odludkiem, tylko piękną zadbaną oczytaną kobietą, w dodatku otoczoną gronem przyjaciół. Masz więcej przyjaciół w małym miasteczku, niż oni w wielkim mieście :-) To jest coś. Kasia z Pragi
OdpowiedzUsuń:) A co to kogo obchodzi? Serio, ktoś Cię zapytał o odrosty? Cóż, powiem brutalnie: olej ciepłym, no wiesz... Pisząc bloga stałaś się jakby osobą publiczną, a tzw. hejt jest zjawiskiem fizjologicznym. Trzeba sobie wyrobić skórę słonia, ot co. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńMnie się akurat białe ramki podobają, jak ramki prawdziwych zdjęć.
Otwierając drzwi "Kamiennego domu" zaprosiłaś do niego Kasiu nie tylko życzliwe osoby ale również cały tabun zazdrośników, rozchwianych emocjonalnie życiowych nieudaczników i tych których sensem życia jest zatruwanie codzienności innym. Wymieść ich trzeba bo nie warto tracić czasu na zajmowanie sobie głowy takimi bzdurami. Tak jak już wcześniej pisałem wlezie Ci taki paździerz w gumiakach na perskie dywany i myśli, że wszystkie rozumy pozjadał.
OdpowiedzUsuńNicko
PS. Holenderskie dojarki ciągle w modzie i tak na marginesie zrób coś z tymi odrostami hi hi hi
Uwielbiam całą Twoją rodzinkę :)
Jeszcze dodam kilka słów i się powtórzę, bo może nie wyrazilam się dość jasno. Nie będę publikować niegrzecznych komentarzy. Nie wszyscy muszą się ze mną zgadzać, nie wszyscy muszą mnie kochać. Publikowałam zawsze komentarze, które polemizowały z tym co pisałam o ile były kulturalne. Lubię dyskusje na blogu. Wbrew opinii niektorych nie publikuję tylko tego co pochlebne. Mam wrażenie, że czasem niektórzy koniecznie chcieliby usłyszeć moje lamentowanie. Tylko po co? To, że mierzę się z różnymi przeciwnościami losu, to wiadomo, bo nie raz między wierszami wspominam o tym. Przykro mi jeśli zawiodę niektórych - ale Toskania jest dla mnie jedną z najlepszych rzeczty jakie mnie w życiu spotkały. Będę dalej dążyć do realizacji moich marzeń i planów, nawet jak będzie pod górę. Postaram się zachować optymizm i dalej zachwycać światem dookoła. A jeśli ktoś ma ochotę na wyrażenie krytyki i zarzuca mi, że nie publikuję "złych" komentarzy to dlaczego sam nie ma odwagi podpisać się czy uwidocznić swojego profilu??? Tak łatwo obrzucić kogoś błotem podpisując się jako anonim albo inny X. Ot polska szczerość.
OdpowiedzUsuńDo postów dajesz tylko to ,co Twoim zdaniem nadaje sie na POKAZ ,a lamentujesz i tak w co drugim poście ! Depresyjna z Ciebie kobieta BAAAAARDZO !!!!!!!!!!
UsuńMoże i depresyjna, każdy ma prawo do swojej opinii. Ale na pewno nie robię niczego na pokaz. Piszę to co mnie akurat w danym momencie do pisania inspiruje. To nie spowiedź publiczna, a opowieść o Toskanii z drobiazgami z mojego życia w tle. A poza tym, skoro jestem taka depresyjna, to chyba nikt tu nikogo na siłę nie trzyma. Widzę, że mój post, poruszył wszystkich nieżyczliwych. Zasypaliście mnie już jadem na poczcie mailowej. Dziękuję, bardzo budujące.
UsuńAnonim a co ty bys chcial??? Dawaj na swoim blogu to co nie na POKAZ, a nie przychodzisz tu i wytykasz. Jak mozna kogos nazwac depresyjna kobieta? Jestes psychologiem/psychiatra? Anonim, podpisz sie, pokaz swojego bloga a jak go nie masz, to zaloz i my wszyscy chetnie tam wejdziemy, poczytamy i sie porozgladamy. To widac, ze masz niepowtarzalny styl, po spacji przecinek.....Kasia z Pragi.
UsuńMiałem się już nie włączać do tej dyskusji nie sposób jednak przejść obojętnie (czy może raczej czytać obojętnie) tych wypocin, przemyśleń rodem z komunistycznego gospodarstwa rolnego. Anonimie czy - czymkolwiek tam jesteś wiedz jedno, że anonim w sieci przestał być anonimowy i obrażanie innych znajduje swój odnośnik w KK. Jeśli Katarzyna wg ciebie jest depresyjna to po jakiego czorta to wchodzisz i czytasz. Chcesz wejść z nami w polemikę, a może zobaczyć ile osób będzie bronić Kasi. Gwarantuję, ze do polemiki z Nami to ci jeszcze bardzo daleko (w pewnych sferach z jak anonimami się nie polemizuje), natomiast bronić Jaj będzie mnóstwo osób.
UsuńP.S.
Ja uwielbiam osobiście Twoją Kasiu "depresyjność" - sączę ją jak kieliszek absyntu, który rozkosznie rozlewa się dokładnie tam gdzie powinien.
Nicko
Tak trzymaj Kasiu. Pozdrawiam. Hanka
UsuńOooo nie warto już pisać o tych wredotach myślę, że szkoda tego pięknego miejsca. Nicko napisałeś perskie dywany a ja myślę, że należało użyć zwrotu toskańska terakota . Koniec z gnuśnością tego świata i utyskiwaniem. Wiosna idzie (choć u nas dziś zachmurzenie i deszcz) ale wczoraj oj ciepełko, słoneczko, radość wszędzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia op.
Gratuluję publikacji, szkoda że nie będę mógł przeczytać (najpierw sobie obiecałem hebrajski, potem może włoski żeby z Mario pogadać)
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się wszyscy
Piotrek
Jestem codziennie u Ciebie, czytam Twoje wpisy i ...musiałam się cofnąć białe ramki, jakie białe ramki?
OdpowiedzUsuńJa widzę piękne zdjęcia i nigdy nie zwróciłam uwagi na to ,że one są w białych ramkach ehhhh życie,
jeszcze się taki nie urodził coby wszystkim dogodził,
Kasiu" bycie pozytywnie nastawionym może nie rozwiąże Twoich problemów, ale wkurzy wystarczającą liczbę ludzi by było to warte zachodu", nie wiem kto jest autorem tych słów, rób swoje i na nikogo się nie oglądaj, to jest Twoje życie i Ty wiesz
co jest najlepsze dla Ciebie i Twojej rodziny
Pozdrawiam Ela
Cieszę się, że jesteście:)
OdpowiedzUsuńU mnie też już wiosennie i aż chciałoby się krzyknąć: Nareszcie! Grę dobble znam i gram :-) Oj będziecie mieć sporo frajdy całą rodziną! Oj tam od razu kasować, lepiej zignorować i dalej robić to co lubisz, bo wiem na pewno, że lubisz swojego bloga, piszesz bardzo ciekawie i masz do tego dar... Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńA... wśród książek widzę Dobble :) Fajna gra. Moje córcie i my z Asią uwielbiamy ją. Chociaż nie tylko tę grę. Takimi wariatami planszówkowymi jesteśmy.
OdpowiedzUsuńKasia... cieszymy się, że jesteś. To Ty tworząc cudowną atmosferę na swoim blogu, dajesz nam radość.
Nie przejmuj się, nie warto. Spełniaj dalej swoje marzenie!
OdpowiedzUsuńKasiu, gratuluję artykułu! Jesteś wielka! Jeszcze wszystko przed Tobą! A kropką nad i będzie wymarzony Dom z Kamienia i książka:))
OdpowiedzUsuńps. Jeśli chodzi o galla anonima. Olej go, przez duże O!!!!!!
muzien
Pani Kasiu,
OdpowiedzUsuńprosze sluchac madrych ludzi i nie przejmowac sie hejtami aninimow(przez male ‚a‘).
W jednej z piosenek Komy padaja nastepujace slowa: ‚Po co czytac komentarze sfrustrowanych miernot? Niech sie durnie truja jadem, oszczedz sobie zlego!‘
Tego Pani zycze! Pani blog jst absolutnie cudowny i jestem od niego uzalezniona. Nigdy specjalnie nie ciagnelo mnie do Italii, ale dzieki Pani moje nastawienie zaczyna sie zmieniac
Prosze pisac dalej!
Pozdrawiam z Niemiec, Tina P.