Nigdy z pustymi rękami
środa, lutego 25, 2015
Mario zawsze powtarzał chłopcom - "Mai tornare a casa senza niente". Tak weszło im to przez lata w nawyk, że z każdej mniejszej czy większej wycieczki, nawet ze zwykłego spaceru znoszą do domu rupiecie. Dobrze jeśli jest to wiązka drewna, bo w domu, w którym jest kominek, drewno zawsze się przyda. Niestety, zwykle naznoszone patyki są tak wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju, że nie wolno ich przeznaczyć na spalenie. Bo albo miecz albo przypomina jakiegoś stwora, a ten to laska czarodzieja... Rośnie więc sterta koło furtki i dopiero kiedy jest na tyle duża, że ciężko połapać się w ilości sztuk drewna, podbieramy na rozpłkę. Poza patykami są oczywiście kwintale kamyków, muszelek i innych dziwnych znalezisk - nawet mała stara szafeczka, ale o tym innym razem.
- Musi być właśnie ten? - Tak, ten, żaden inny! |
Kiedy z ostatniej wycieczki pakowaliśmy się do samochodu, uciekając w popłochu przed siąpiącym coraz mocniej deszczem, Tomek nie poddawał się i drzewo wytrwale zbierał.
- Co ty robisz? - pytał Mario - Wskakuj do samochodu, bo pada coraz mocniej.
- Mai tornare a casa senza niente! Mai....* (Nigdy nie wracaj do domu z pustymi rękami. Nigdy...)
_______________________________________________________________
Poranny dialog, na gorąco:
- Mamusiu czy do ciebie w szkole mówili po nazwisku?
- Tak i nienawidziłam tego!
- Ojej!
- A u was jak jest? Jak się do was zwracają nauczyciele?
- Po imieniu, ale do X i Y czasem po nazwisku.
- A do ciebie? No tak głupie pytanie. - dodaję po chwili. - Zwracanie się do ciebie po nazwisku to nie lada wyzwanie, nawet jeśli nie nazywasz się Brzęczyszczykiewicz.
- No właśnie! - śmieje się Tomek - do mnie mówią Thomas.
- I podoba ci się?
- Tak, ale wolę Tomasino. Z Mikołajem mieli trudniej. Dwie litery, których nie znają - J i Ł. Widziałaś jak piszą - Mikolay.
- Zatem żeby było bardziej swojsko jest Nicola.
- Rodzice powinni dawać dzieciom łatwe imiona - podsumowuje Tomek.
- Dla mnie jednym z podstawowych kryteriów przy wyborze waszych imion, była możliwość przetłumaczenia ich na inne języki. Nigdy nie wiadomo, gdzie w przyszłości zaniesie nas los.
- Ale Mikołaja chciałaś nazwać Klimek.
- Tak, bo zawsze kochałam góry, a to przecież góralskie imię.
- No to czemu wybrałaś Mikołaja?
- Bo wszyscy krytykowali, że ktoś kto mieszka w Warszawie, nie może być Klimkiem, że to zbyt wydumane i oryginalne.
- Szkoda.
- Ale Mikołaj przecież też jest ładnie.
- No tak. Ale ja jak będę miał syna, to nazwę go Klimek. Będę przecież mieszkał w Val d'Aosta, w górach!
CHIAMARSI - to znaczy NAZYWAĆ SIĘ (wym. kiamarsi)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
5 komentarze
no to u mnie chyba nie było by tak trudno Arkadiusz i Mateusz. Moi chłopki też często przynoszą patyki do domu
OdpowiedzUsuńKlimek to nazwisko rodowe mojej ŚP (już) Mamy ;-). Niemniej, i jako imię i nazwisko brzmi sympatycznie. Syn mojej siostry to Tomasz, a syn mojego brata to... Mikołaj. Zobacz, jakie fajne zbieżności, ha ha ;-). Ja mam indyjskiego męża i chłopaki mają po nim nazwisko, a imiona polskie i zarazem międzynarodowe - Aleksander i Maksymilian.
OdpowiedzUsuńSwego czasu uczyłam się włoskiego, bo mam do niego miętę, ale było to lata temu i już prawie nic nie pamiętam!
Znoszenie rzeczy do domu... Też to znam!
Klimek to przecież zdrobnienie od Klemens:-)
OdpowiedzUsuńTego nie wiedzialam. Dziękuję:)
UsuńNiech znosza jak najdluzej to piekna tradycja i taka mocno nie dzisiejsza.
OdpowiedzUsuń