Sakrum w polu
wtorek, stycznia 27, 2015
Zastanawiam się ile starych, naprawdę starych kościołów jest w samym Mugello. Czy ktoś je kiedyś spisał i policzył? Wzdłuż drogi od Marradi do Borgo San Lorenzo, na zaledwie trzydziestokilometrowym odcinku jest ich na pewno kilka. Najbardziej zachwycające są te poza miasteczkami, w polu, wśród winnic, na szczytach gór, oddalone od świata. Tkwią tam od setek lat, sięgając często milenium. Pieve, chiesa, badia, abbazia, eremo ... Kamienne mury, ścienne malowidła, szczątki świętych, rzeźby, wydeptane posadzki. Nie można się nie zatrzymać. I mimo, że mam je na wyciągnięcie ręki, mimo, że przejeżdżam w pobliżu tak często, jak na Pradze, przechodziłam przez plac Szembeka, to zwykle muszą miesiącami, a nawet latami czekać na swoją kolej. Tak było z Pieve koło Brisighelli. Pewnie świadomość, że mam to wszystko za płotem rozleniwiła mnie i ilekroć jestem w pobliżu mówię sobie - muszę się tu KIEDYŚ zatrzymać.
To samo powtarzałam, ilekroć migała mi w oddali wieża pieve pomiędzy Rontą a Borgo. "Następnym razem", "kiedyś", "może w sobotę?"...
Muszę wytępić w sobie ten zwyczaj odkładania na potem. Dźwięczą mi w uszach słowa Agnieszki Osieckiej. Kto wie, czy będzie jakieś potem. Lepiej tu i teraz robić to czego się pragnie, a nie tłumaczyć się pośpiechem, zmęczeniem, brakiem czasu.
Wyznając taką filozofię, w drodze do Borgo, skręciliśmy w bok z głównej trasy, gdzie w oddali migała kościelna wieża.
Już sama droga dojazdowa do pieve była urokliwa, jak na Toskanię przystało. Strzeliste cyprysy, aż do samego kościoła.
Kościół pod wezwaniem San Giovanni Maggiore. Jego przybliżony wiek to 1000 lat, choć prawdopodobnie należałoby cofnąć się wstecz jeszcze o kilka wieków.
Nie jestem historykiem sztuki, więc nie będę opowiadać o wnętrzach, kolumnach, ołtarzach, o malowidłach i symbolach. Znów wyręczę się zdjęciami, choć tym razem są naprawdę kiepskiej jakości.
Trzeba przyjechać i zobaczyć to na własne oczy. Po prostu!
Za to też kocham moje miejsce, że rozpieszcza mnie takimi skarbami na każdym kroku.
Oczywiście po powrocie do domu, doczytuję, poszukuję, poznaję, zgłębiam. Lubię wiedzieć co widziałam, odkrywać nowe, chłonąć nieznane dotąd historie.
SCOPRIRE to znaczy ODKRYWAĆ (wym. skoprire)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
12 komentarze
Przepiękne... Chciałabym to kiedyś zobaczyć!
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce, piękne zdjęcia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkurcze jak zielono masz!!!!! A u nas szaro-buro. Kasia z Pragi
OdpowiedzUsuńpiękne a czy tam odbywają się msze czy tylko stoją jako atrakcja turystyczna?
OdpowiedzUsuńOdbywają się:) Są to wybrane dni, nie zawsze oczywiście. Ale nawet w tych ukrytych w górach często coś się dzieje.
UsuńMam takie marzenie, by pobiec drogą na ostatnim zdjęciu...
OdpowiedzUsuńMarzenia lubią się spełniać... :)
UsuńWierzę w to :), jesteście tego przykładem!
UsuńZacząłeś biegać :)
OdpowiedzUsuńSąsiad (nie ogarniam tego podpisywania się tutaj :))
Ja CHODZĘ BIEGAĆ :)
UsuńChyba raczej - chodziŁEŚ - czas przeszły NIEDOKONANY;)
UsuńPrzeszły może i tak, ale DOKONANY!!!! Było biegane...
OdpowiedzUsuń