Parasol ochronny
wtorek, stycznia 20, 2015
Jakby się znów wszystko sprzysięgło, jakby ktoś czary jakieś odprawiał...
Już nawet nie zdaję Wam relacji z moich ciągłych rozmów z telekomem, bo zaczyna przybierać to kształty farsy, bynajmniej nieśmiesznej. Jak żywa staje mi przed oczami nasza sytuacja z podłączaniem gazu, sprzed ponad roku.
Muszę się dobrze nagimnastykować, by codzienność okiełznać - z lekcjami, z moimi postami, z pocztą, ze zwykłymi domowymi obowiązkami.
Usiadłam wczoraj w południe i rozpałakałam się jak małe dziecko. W głos. Z bezsilności. Ze zmęczenia. Z nie wiadomo czego. Tak mnie to wszystko przygniotło, że musiałam dać upust emocjom. A jeszcze zwykle w takich momentach znajdzie się ktoś, kto służy "dobrym" słowem i przysłowiowy gwóźdź do trumny wbije. A to już całkiem pogrąża i tylko moją niechęć do ojczyzny pogłębia. Bo "dobre" słowo niestety zwykle jest po polsku.
Jednak, kiedy wieczorem kładłam się do łóżka i jeszcze raz zatrzymałam się myślami nad minionym dniem, uświadomiłam sobie (po raz enty!), że nie jestem sama, że są osoby, na które mogę liczyć i nawet prosić nie muszę. Ktoś sam pomyśli, że trzeba mi pomóc z odtransportowaniem dzieci do szkoły (grazie Rosa! grazie Antonia!), że trzeba mnie przewieźć z punktu a do punktu b, bo blog, bo lekcja, bo internet, bo ciężkie zakupy, bo pada, bo zimno (grazie Mario!). Inny znajomy widząc mnie w barze zdesperowaną, jak rozpaczliwie szukam sygnału, stawia przede mną butelkę wina, bo dobre, dla uśmiechu, żeby było miło (grazie Stefano!). Na koniec dnia zjawia się jeszcze ktoś z garnkiem aromatycznego ragu' z dzika (grazie Lorenzo!). Chyba nie mogę krzywo patrzeć na świat...
To dobre miejsce, dobrzy ludzie. Pozytywna atmosfera tego miasteczka otula mnie ciepłem i rozciąga nade mną coś, niby parasol ochronny, by smutków za wiele na głowę nie spadło.
OMBRELLO to znaczy PARASOL (wym. ombrello)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
15 komentarze
Pani Kasiu, "dobrzy" ludzie niestety zawsze się znajdą i nie ma co się nimi przejmować, chociaż sama wiem, że nie jest łatwo. A popłakać i dać upust emocjom zawsze dobrze robi na duszę, szczególnie tak wrażliwą jak Pani. Pięknie się Panią czyta, to mój punkt obowiązkowy ( w pracy, tylko ciiii :-) ). Pozdrawiam z pochmurnej Polski. Edyta.
OdpowiedzUsuńKasieńko... jestem daleko, ale jak by co zawsze możesz na mnie liczyć, jeśli jakoś będę mogła pomóc daj tylko znać. Przytulam z całych sił wirtualnie, chociaż wiem, że to nie to samo... A ten dzisiejszy Twój wpis jest mi tak bliski, wyjątkowo bliski po moich ostatnich dniach :-( Rozumiem i zawsze jestem z Tobą. Oby ten "parasol ochronny" który Cię otacza był zawsze i wszędzie kiedy tego potrzebujesz. Ściskam :-)
OdpowiedzUsuńTylko spokój Cię uratować może, mówiła moja babcia ;) Będzie dobrze, nie denerwuj się telecom. Wiem, że trudno, też im w myślach "nawrzucałam" kiedy zmienialiśmy operatora.
OdpowiedzUsuńZ innej beczki: u Was też zaczęły się zapisy do gimnazjum (scuola media)?
Pozdrawiam z zamglonego Funo :)
Tak tak, muszę wysłać zgłoszenie, choć u nas to formalność. Mała mieścina, gimnazjum jest na pierwszym piętrze nad podstawówką.
UsuńNajważniejsze że świadomość tego co wokół dobre przychodzi w miarę szybko i zagłusza niezwykle "rady", "dobre słowa". Nie daj się i nie dajmy się. Moja mama w czasach moich studenckich zawsze mówiła"walcz jak lew" i koleżanki z akademika też sobie to brały do serca. Zatem "walcz jak lew", nie daj się. Pozdrawiam ze sztucznie naśnieżanych stoków
OdpowiedzUsuńAsia op.
Będę spokojna:) Spróbuję, bo już jestem na granicy przemienienia się w lwa:) Ten lew tu całkiem na miejscu bo i ja spod lwa i lew jest w herbie Marradi:)
OdpowiedzUsuńPani Kasiu,
OdpowiedzUsuńDzielnie kibicuję Pani walce o internet, na pewno już bliżej niż dalej.
Jest Pani dobrą i mądrą kobietą, więc wokół Pani są naprawdę dobrzy i mądrzy ludzie. Nie ma innej opcji :-)
A tymi "dobrymi", którzy tylko patrzą jak dogryźć i dopiec proszę się nie przejmować - tylko robić swoje.
Pozdrawiam gorąco, Ewa
Piękne zdjęcia na Twoim blogu i fajnie opisałaś wczorajszy dzień, będę do Ciebie zaglądać tez czasem staje w takiej sytuacji jak Ty że trzeba tyle zrobić a nie można sobie poradzić a mi najgorzej kogoś prosić o pomoc niestety a czasami warto. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie zalamuj sie, wczoraj byl najsmutniejszy dzien w roku.
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu często tu zaglądam i aż się dziwię jak wiele mam podobnych przemyśleń. Mam też dzieci w podobnym wieku:)
OdpowiedzUsuńNo i od kilku dni ta sprawa z internetem...., u nas podobnie i już dzisiaj nerwowo, jest problem, przychodzą fachowcy i nic. A oboje z mężem pracujemy w domu i to nasze narzędzie pracy... Także wprawdzie to żadne pocieszenie, ale post trafiony w punkt:)
Włochy właśnie kojarzą mi się z taką masą pozytywnych i pomocnych ludzi, dobrze, że takich masz :)
OdpowiedzUsuńcreativamente.
creativamente-o-sztuce.blogspot.com
myslę że te nerwy zupełnie niepotrzebne, po co? najważniejsze są zdrowie, szczęście, przyjazn, miłośc, reszta się jakos ułoży przecież? ;)))
OdpowiedzUsuńBardzo Wam dziękuję za cierpliwość i wysluchanie. Spokój staram się zachować, choć przyznaję z każdym dniem jest gorzej:)
OdpowiedzUsuńInternet, to nie wszystko:) a kłopoty z nim bywają wszędzie;) Moja Mama zawsze powiada, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... Nie uważa Pani, że coś w tym jest????? :-D Coś napawno dała ta trudność z dostępem do netu... jestem przekonana:) Pozdrawiam, ID
UsuńCoś na pewno:) Też uważam tak jak Pani Mama i zawsze pozytywow się dopatruję, choćbym ze złości zęby zaciskala. Tak czy ninaczej, muszę znaleźć to coś:)
Usuń