Dinozaury we Florencji - mały reporter notuje.
czwartek, listopada 27, 2014Dorastanie w Toskanii ma wiele uroku, tutaj chłopcy dostają to, o czym w Warszawie mogliby jedynie pomarzyć. I choć wiele z tego już im troszkę spowszedniało, to są jednak atrakcje, na które wciąż czekają gorączkowo. Do takich należy np. wycieczka klasowa do Florencji - do muzeum paleontologiczno - geologicznego.
Już od tygodnia Mikołaj odliczał i doczekać się nie mógł. Choć w stolicy Toskanii był już tyle razy, to jednak klasowa wycieczka i dinozaury, to niecodzienne wydarzenie. Pojechali z samego rana pociągiem wraz z równoległą klasą z sąsiedniego Palazzuolo.
Z okien naszego domu widać doskonale trasę kolejową, przyklejoną do wzgórz, wyszliśmy więc na taras, by z daleka pomachać Mikołajkowi, nawet jeśli my go nie widzieliśmy, to on nas - jak na talerzu.
Wrócili wczesnym wieczorem, spóźnieni o jakieś dwie godziny, bowiem pociąg z racji problemów w jednym z tuneli - mówiono coś o gazie, zakończył trasę w innym małym miasteczku. Tam szkoła musiała wysłać busa, by dzieci bezpiecznie dowieźć do domu. Nawet nie zdążyłam się zdenerwować, bo o wszystkim dowiedzieliśmy się, jak już szczęśliwie wracali do Marradi.
Przy kolacji Mikołaj opowiadał o dinozaurach, szkieletach, mamutach i skamieniałościach. Chwalił się piórem do pisania, które kupił na pamiątkę, a na koniec dał mi garść zmiętych karteczek, by pokazać, że już w pociągu zrobił z niego użytek, opisując podróż z najdrobniejszymi detalami. Tak mu się to spisywanie wspomnień spodobało, że i o dawniejszej wycieczce do Oltre mare sporządził krótką notatkę.
Czytając śmiałam się i zarazem nadziwić się nie mogłam! Niewiele błędów, tym bardziej jak na kogoś, kto po włosku mówi od roku i do tego swoboda w ujęciu myśli, jaką mamy zwykle w ojczystym języku. Zachwycam się! Karteczki wylądują oczywiście wraz z innymi moimi skarbami wśród najcenniejszych drobiazgów i pamiątek dla potomnych ...
Dosłowne tłumaczenie niektórych notatek:
W muzeum widzieliśmy kości mamuta. Świetnie się bawiliśmy.
Poznałem nowego przyjaciela, nazywa się Filippo.
Zorganizowali nam zabawy.
Widzieliśmy także skamieniałości roślin, zębów i ryb.
Jeden z mamutów nazywa się Pietro - to tak samo jak moje drugie imię.
Wysiedliśmy z pociągu. Uprzedzono nas, że jest jakiś problem. Ludzie wydają się zdenerwowani. Alena płakała, ja i Emma szukaliśmy zaskrońców, a Leo krzyczał - umrzemy! Ja i Emma byłiśmy spokojni. A potem przyjechał bus.
I samo mi się nasuwa - niedaleko pada jabłko od jabłoni:)
I jeszcze na Mikołaja usprawiedliwienie - ma piękny charakter pisma, ale to zostało napisane w pociągu i autobusie na kolanie.
DINOZAUR to po włosku DINOSAURO
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Wzruszyłam się... Moja Natalka tak po Mamusi ;-) też ukochała sobie ten sam temat. Ostatnie urodziny robiłam Jej w Muzeum Geologicznym w którym zakochałam się wiele lat temu jak tylko przekroczyłam jego próg i gdzie miałam praktyki ;-) http://cichy-blog.pl/10-urodziny-natalki/ Chyba by się dogadali gdyby mieli jeszcze okazję na spotkanie :-)
OdpowiedzUsuńUff! Dobrze, że się dowiedziałaś po czasie. Ja zawsze uspokajam się tak do końca kiedy moje córeczki wrócą z jakiś wycieczek i mam Je już w domu. Wtedy mogę odetchnąć pełną piersią. Niby wiem, że mają opiekę, staram się nie dopuszczać do siebie złych myśli a jednak... ;-)
Oj jak jak dobrzez znam te lęki! Ale wiesz jak jadą do Florencji pociągiem to się nie martwię, ale jak jechali do Romagni i autokar i autostrada - czy do Oltre mare, czy pod Venezię to umieralam ze strachu! Matka kwoka!
OdpowiedzUsuń