Prawdziwie letnia kasztanowa sagra (niedziela druga)
poniedziałek, października 13, 2014Marradi przeżyło wczoraj prawdziwą inwazję turystów. O ile jeszcze tydzień temu dało się spokojnie przejść uliczkami, to tym razem trzeba było przeciskać się i walczyć o swój centymetr podłogi. Ale to dobrze! O to przecież chodzi!
Było gwarnie i kolorowo, na każdym rogu przygrywała muzyka - od folkloru z Romanii, przez orkiestrę dętą, na nowoczesnym quasi rocku kończąc. Kasztanów tym razem nie brakowało, jak rownież innych przysmaków. Jedynie na ceny trzeba było przymknąć oko i tłumaczyć sobie, że rok był jaki był i zbiory w związku z tym są jakie są, a co za tym idzie i droższe kasztanowe przyjemności.
Przeszliśmy wzdłuż miasteczka w dół i w górę sama nie wiem ile razy, przy okazji odwiedziliśmy Nello przy jego stanowisku, zjedliśmy kasztanowe lody, zajrzeliśmy w miejsca muzealne - na wystawę poświęconą Dino Campana i setnej rocznicy wydania Canti Orfici, czy ekspozycję zadedykowaną kasztanom. Spacer kształcący, aromatyczny, pachnący pieczonymi kasztanami, a wszystko to w palącym słońcu, jakby to był sierpień, a nie połowa października. "Primavera, primavera!" (wiosna) śpiewała kapela, a przechodnie z uśmiechem komentowali - "estate! estate!" (lato).
Oto, specjalnie dla Was fotorelacja:
Wejście główne |
Emiliano, który z drzewa wyczarowuje arcydzieła |
"koszykarze" |
"Mamusiu zatrzymaj się, zrobię ci zdjęcie!" |
Marradyjski browar - oczywiście i piwo z kasztanów |
Nespole - owoce jesieni |
Nello we wlasnej osobie |
Lawendowo |
Lody! Lody! |
Proszę malutkiego, maluśkiego! Tylko kasztanowe! |
Buon apetito! |
Karuzela ... karuzela na parkingu co niedziela (tylko w październiku:) |
Kasztanowa ekspozycja |
Bohaterowie dnia |
Podpisane, tłumaczyć nie trzeba |
Bruciati! |
Primavera, primavera ... la la la |
Kasztanowe słodkości |
Dęci panowie |
Kasztanowa droga |
Pieczone kasztany i słodkie wino |
Poprosimy o zdjęcie - mówisz masz! Pozdrawiam Panów serdecznie i dziękuję za uśmiechy |
Trochę inne klimaty muzyczne |
Po południu wracamy do domu. Siadam na tarasie i zaczynam pisać - i znów się pocieszam, że w tym całym życiowym chaosie - przynajmniej jestem tu! Mam swoje sagry, za którymi płakałam w Warszawie jeszcze dwa lata temu. Mam kasztany, uśmiechy maradyjczyków, słońce i wino w kieliszku. Postaram się brnąć dalej, nie zważając na obojętność, zawiść i to co złe.
DWA to po włosku DUE (due)
DWA to po włosku DUE (due)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Lawendowo, kasztanowo znaczy musiało być pysznie :)
OdpowiedzUsuńDUŻO SZCZĘŚCIA ŻYCZĘ SUPER WYGLĄDASZ WŁOCHY CI SŁUŻĄ:)))))))))))) POZDRAWIAMY WIOLA W
OdpowiedzUsuń